Translate

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 8 Tajemnica ujrzała światło dzienne.

Po odwiedzinach Jack'a i Johs'a ponownie zasnęła.Mogła odpocząć po męczącej sytuacji.Chodź nadal myślała o Benjaminie.Jak mógł ją tak szybko odnaleźć.W Egipcie przypadkowo go odnalazła.Szybko się pojawiła i szybko zniknęła.Jak to się stało?Od małego zawsze pakowała się w kłopoty,ale nigdy nie takie poważne.Wampiry są znane jako mordercy.Zabijają,piją ludzką krew,męczą ofiary.Ale czy każdy z tej rasy taki jest?Przecież zawsze są jakieś wyjątki.To że pochodzenie czy rasa jest inna,znana z okrutnych czynów,wcale nie musi znaczyć,iż są tacy wszyscy.Dziewczyna właśnie tak myślała ,lecz po wgłębieniu się w myśli zrozumiała chodź trochę.Benjamin na początku chciał ją skrzywdzić,lecz szybko zmienił zdanie.Sama nie wiedziała, to uczynił.Każdy z jego pobratymców bez wahania pozbawił by jej życia,ale nie ON.Był już świt.Dotknęła delikatnie ramienia,które było zranione.Lekko bolało.Nie chciała wierzyć,iż została zatruta.Czy Benjamin o tym wiedział?Może specjalnie czekał,aż umrze za odnalezienie świątyni?Ale przecież cieszył się ,iż został uwolniony.A może nie?Usłyszała lekki podmuch wiatru.Spojrzała w lewą stronę.Zobaczyła,że pojawił się jej wybawiciel.Jego cera była miedziana,oczy ciemne.Ubrany był w czarne spodnie,złocistą bluzkę z krótkim rękawkiem i kurtkę ze skóry.Albo dziewczynie się wydawało lub nie,ale sądziła,iż wampir ma zmartwiony wzrok.Dziewczyna spojrzała lekko przestraszona.
-Będzie co będzie -pomyślała - i tak nie ucieknę.
-I jak się czujesz?-zapytał
Dziewczyna była zdezorientowana.Zorientowała się,że otwarł buzię z zaskoczenia.Szybko ją zamknęła.Wampir ,który chciał ją zabić pyta się o jej stan.To nie dziwne?
-S..Słucham?-zapytała zaskoczona
-Jak się czujesz?-zapytał ponownie.Jego głos był spokojny i melodyjny.
Dziewczyna myślała,że jest w śnie.Mężczyzna zobaczył na jej twarzy to zaskoczenie i lekko się uśmiechnął.
-Nie każdy wampir zabija ludzi.Powinnaś o tym wiedzieć skoro twoi najlepsi przyjaciele nimi są..
-Wiem,że nie każdy-dodała szybko,lecz było widać jej zamyślenie-zaraz co powiedz....
-A niby skąd?-nie dał jej dokończyć
-Bo jeszcze tego nie zrobiłeś-powiedziała chwytając medalion od mamy-pochodzenie nie mówi o osobie wszystkiego.Zawsze są jakieś wyjątki.
-Jesteś bardzo rozgarnięta jak na człowieka-powiedział lekko się uśmiechając-w moim świecie byłabyś ,a raczej jesteś niezwykła.
-A w moim jestem dziwadłem-powiedziała
-Dlaczego?-zapytał z nutą zaskoczenia i zaciekawienia
-Jak mnie nalazłeś?-spytała szybko zmieniając temat-nie wiedziałeś ,że wyjeżdżam.
-Nie nie wiedziałem.A więc ,nie zastałem cię w pokoju.Zająłem się twoją następczynią ,a potem przeszukałem cały Egipt-powiedział z znudzonym tonem ,jakby robił to codziennie-potem zobaczyłem twojego przyjaciela i całkowicie przypadkiem usłyszałem ,że rozmawiał z tobą przez dziwne urządzenie.
-Masz na myśli telefon?-zapytała uśmiechając się lekko
-Nie śmiej się , nie ty siedziałaś tysiące lat w więzieniu.
-No nie-przyznała.
Delikatnie otarła swoje obolałe ramię.
-Wybacz,że nie powiedziałem ci o truciźnie.Nie wiedziałem ,że masz tę ranę przez jedną z pułapek-wydawał się lekko spięty.
-Nie szkodzi-powiedziała z lekkim uśmiechem-nie twoja wina.To ja sama się w to wpakowałam,zresztą jak zwykle.Wyjdzie coś z tego coś dobrego lub złego.Przypadki bywają różne co do mnie.
-To dobrze?Mam na myśli-zaczął wyjaśniać -czy to dobrze ,że mnie znalazłaś?-zapytał
-Jeszcze nie wiem-wyznała-Ja....
Nagle przerwał im dźwięk otwierających się drzwi.W wejściu pojawiła się Renesme. Jej twarz była zmartwiona.
-Alexa-zawołała i chciała szybko do niej podejść ,lecz ujrzała Benjamina.Zatrzymała się i wbiła w niego wzrok-Alex czy...
-Tak-powiedziała opierając głowę o poduszkę,gorzej się poczuła-o nim ci mówiłam w bibliotece.
-Może w końcu wyznasz przyjaciółce prawdę-powiedział spokojnie Benjamin z nutą zniecierpliwienia.
-Może odwalisz się od niej-powiedziała zdenerwowana Ness
-Ładnie tak oszukiwać najlepszą przyjaciółkę?-spytał szyderczo
-Nie wtrącaj się-teraz była już zła na niego,a rzadko jej się to zdarzało.
-Możecie przestać?-zapytała Alexandra lekko dusząc się.
Wampiry tak zaczęły się kłócić,że nie zauważyli ,iż stan Alexandry się pogorszył.Zaczęła mieć problemy z oddychaniem.
-Carlise-zawołała Ness.
W oka m gneniu pojawił się doktor Cullen.
-Co jej jest?-zapytała zaniepokojona.
-Wyjdźcie oboje,proszę.
Bez żadnych dyskusji Renesme i Benjamin zniknęli z sali
***

-Czy ty oszalałeś?-spytała zła Benjamina-chcesz by umarła?Już dosyć ma zmartwień!
-Nie oszalałem,lecz twierdzę ,że Alexa powinna wiedzieć ,że najlepsza przyjaciółka jest wampirem.
-Ale teraz?!Przecież widzisz w jakim ona jest stanie.Prawie odeszła przez to,że wpadła do tego twojego więzienia!
-To kiedy masz zamiar jej powiedzieć?Za 100 lat?!-podniósł głos-Powiesz jej to ,albo ja to zrobię-powiedział stanowczo-powiem o tobie,twojej rodzinie i twoim chłoptasiu.
-Zostaw moją rodzinę,Jacoba i Alexandre w spokoju!
-Skoro jesteście najlepszymi przyjaciółkami ,nie powinnaś mieć przed nią tajemnic,a ona powinna to zaakceptować.
-Ale ona się boi ,nie rozumiesz tego?Przecież pierwszą twoją reakcją kiedy cię znalazła była żadą mordu!Ona może sądzić,że ja też tak będę chciała.
-Rozmawiałem z nią przed chwilą,zanim przyszłaś-patrzył na nią z pogardą-powiedziałem ,że nie każdy z nas zabija,że większość z nas zachowują się jak ludzie.Wiesz co odpowiedziała...
-No słucham?-powiedziała zezłoszczona
-Że wie o tym.Twierdzi,że są wyjątki.Powiedziała,iż nie każdy jest taki jak inny.Jest świadoma,że nie każdy wampir zabija i wie ,iż nie chce jej skrzywdzić.
-Nie jestem tego przekonana,że jej nie chcesz skrzywdzić-powiedziała-jeżeli jej jeden włos z głowy spadnie pożałujesz!
-Już się boje-powiedział sarkastycznie.
***
Dziewczyna ponownie się obudziła.Tym razem czuła się lepiej.Oddychała płynniej,nic ją nie uciskało.Na początku wszystko zmywało się w jedną plamę,lecz po kilku chwilach ostrość znów wróciła.Zobaczyła
Jack'a.Uśmiechał się jakby coś kombinował.Uśmiechnęła się lekko.
-Masz szlaban na wyjazdy za granice-powiedział
-A to niby dlaczego?-zapytała rozbawiona
-Bo przez to mogę stracić najlepszą przyjaciółkę-zaśmiał się-nigdy cię już nie puszcze nigdzie samej.
-Nie jestem małym dzieckiem,nie traktuj mnie tak-zaśmiała się
-Będe.Jeżeli każdy taki  wyjazd będzie się kończył to ja nie wiem co zrobię...
-Nie musisz się martwić,bo nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać
Jego twarz cechowała ulga.
-I jak się czujesz?-zapytał z troską.
Dotknęła ramienia i spojrzała na niego uśmiechnięto.
-Jeszcze żyję-zażartowała.
-Bardzo śmieszne. Josh kazał mi cię ucałować i przeprasza.Musiał jechać do rodzinny w nagłym wypadku.Mówi,że jest skończonym kretynem,iż nie może z tobą tu być.
-Ale nikomu nic się nie stało prawda?-zapytała zaniepokojona
-Ty jak zwykle o innych się martwisz-uśmiechnął się smutno-nie nic poważnego.Teraz pomyśl trochę o sobie.
Dziewczyna przewróciła oczami jak małe dziecko.
-Nie przewracaj mi tu oczami-zaśmiał się-teraz pobądź trochę samolubna i odpoczywaj.Teraz to inni zajmą się tobą i lepiej nie kombinuj.
-Jack ja sobie poradzę.Wszystko w porządku...
-Walker przymknij się.Ty o mało co nie zostawiłaś mnie na tym nędznym świecie.Puściłbym twojego focha na ciebie,znalazłbym cię w innym świecie i złoił ci skórę.A na końcu bym wrócił tutaj i spróbował byś jakoś wróciła.Poszedłbym nawet do piekła .
-Głupek-skomentowała-nie usiałbyś iść do piekła.
-Wiem musiałbym nauczyć się latać.Bo te twoje skrzydełka by zaniosły cię na górę.
-Przymknij się Jack.Ja tu jestem -pomachała mu przed nosem-halo to ja Alexandra jeszcze żyję.
-Wiem i ciesze się-dziewczyna usiadła na łóżku-ostrożnie-ustawił dłonie tak by ją złapać,gdyby upadła
-Spokojnie Jack,a myślałam ,że to ja jestem nerwowa.Podaj mi moją torbę,tą którą przyniosłeś.
Podał jej nie dużą sportową torbę z jej ubraniami i drugą małą torebkę ,którą miała w dniu wypadku.Wyciągnęła z niej klucze.
-Mam małą prośbę-powiedziała do Jack'a-mógłbyś wziąć moje wypracowanie i przepisać do komputera?
-Nie ma sprawy.Oddam je nauczycielce-wziął od niej klucze od domu.
-Dzięki.Jestem ci winna przysługę.
-To wykorzystam ją od razu-uśmiechnął się cwanie-wyzdrowiej.Lekarz mówił,że za trzy dni będziesz mogła wyjść ze szpitala ,lecz możesz być trochę osłabiona.Żadnego wychowania fizycznego przez miesiąc.
-Co?!-jęknęła -zero siatkówki?
-No niestety gwiazdo.Zero siatkówki.Drużyna nie poradzi sobie bez ciebie.
-Ale za pięć tygodni mamy mecz .Będę miała mało czasu do przygotowania się.
-Dasz radę.Przecież jesteś wielką Alexandrą Walker.Czego ty nie zrobisz by uczciwie wygrać.
-Nic mnie nie zatrzymie-zaczęła się śmiać-brzy mi to jak z kiczowatego filmu.
-Wiem-zaśmiał się.-Ja już zmykam trzym się.
-Dzięki ,że przyszedłeś-przytulili sie i pocałowali po policzku.
Zanim wyszedł pokiwał jej na pożegnanie i wyszedł.Nastolatka odłożyła torbę z ubraniami i wzięła do ręki swój telefon..Zatopiła się w miękkiej poduszce.Sprawdzała nieodebrane połączenia w telefonie i sms'y. Znajomi życzyli jej zdrowia i z utęsknieniem czekają na powrót.Dziewczyna uśmiechnęła się.Tu w New Pol nie jest zupełnie sama.Od małego dużo z mamą podróżowała i nie zatrzymywały się dłużej niż na kilka miesięcy.Tu jest jej dobrze i chciała się ustatkować.Jedynymi jej niepokojami były dwie sprawy : po pierwsze,czy Benjamin będzie chciał ją skrzywdzić?.Po drugie,czy będzie miała problemy ze zdrowiem po zatruciu? Tego wszystkiego miała się dowiedzieć w najbliższej przyszłości.Nagle zobaczyła,że do niej idzie zezłoszczony Benjamin z Renesme. Kłócili się o coś.Czyżby i ona była jedną z jego rasy?Dziewczyna odrazu chciała wyprzeć tą myśl z glowy,lecz utknęła.Do głowy przyszły jej wspomnienia.
-Ness nie może być...-pomyślała.Spojrzała na nich i ponownie pogrążyła się w  myślach-nie ćwiczyła nigdy na zdjęciach sportowych,kiedy jest słońce zawsze ma wyjazd z rodzinną,jej reakcja w bibliotece,kiedy powiedziałam część o Benjaminie,to zdenerwowanie.A on przecież -przypomniała sobie jego słowa ''Nie każdy wampir zabija ludzi.Powinnaś o tym wiedzieć skoro twoi najlepsi przyjaciele nimi są..'' Nie to niemożliwe.Ness nie mogłaby mnie okłamać.
Czuła jedynie zrezygnowanie.Nie była pewna swoich podejrzeń ,ale jak patrzyła na tę dwójkę zaczęła wierzyć.Nie była przekonana ,a w stu procentach,lecz intuicja coś jej mówiła.Nic po prostu trzeba zapytać.Spojrzała na Renesme.Nadal się kłócili.Gdyby nie dzieląca ją szyba ze ścianą słyszałaby całą rozmowę.Nagle przyjaciółka umilkła i spojrzała na nią.W jej oczach krył się niepokój.Otworzyła drzwi i weszła,a Benjamin wraz za nią ,lecz zatrzymał się przy wyjściu.Nessie usiadła tam gdzie wcześniej Jack,koło łóżka,po prawej stronie.
-Cześć-powiedziała nieśmiało-jak się czujesz?
Alexandra nie odpowiedziała od razu.Męczyły ją swoje przypuszczenia.
-Dobrze -odpowiedziała jednym słowem
Kiedy dziewczyna odpowiedziała jednym słowem oznaczało,ze jest czymś przygnębiona lub niepewna.Nessie wiedziała,ze coś ją gryzie ale nie wiedziała,że coś podejrzewa o niej.Sądziła,że boi się Benjamina.
-To świetnie -powiedziała powoli-wiesz chciałam z tobą porozmawiać o tym wszystkim...
-Powiedz mi jedno-spojrzała na nią niepewna-ale szczerze.
Kiwnęła delikatnie głową.
Nastolatka nie wiedziała czy chce znać prawdę.Ale lepiej być oszukiwanym?Każda prawda jest lepsza,nawet ta okropna od życia w kłamstwie.Wzięła głęboki oddech.
-Jesteś jedną z nich ,prawda?-jej oczy były pełne lęku ale i smutku.
Renesme spojrzała na nią.Widziała w jej oczach smutek i lęk.Wiedziała,ze powinna wyznać to wszystko wcześniej.
-Tak jestem jedną z nich.
Alexandra pokiwała lekko głową.Wyglądała na zmęczoną i zmartwioną.
-Zamierzałaś mi kiedyś powiedzieć?-spytała nie zwracając uwagi na Benjamina.
-Chciałam ale stwierdziłam po  przeprowadce ,ze nie będzie miało to sensu-zaczęła tłumaczyć-kiedy cię zobaczyłam w szkole ucieszyłam się-uśmiechnęła się smutno patrząc na swoje dłonie-ale wiedziałam ,że będę musiała ci w końcu powiedzieć.Ale kiedy powiedziałaś mi o tym,że zmarła ci matka ,nie chciałam ci robić zmartwień.Wiedziałam ,że się możesz wystraszyć.
-Czyli nie chciałaś mi powiedzieć-wy wnioskowała-chciałaś mnie dalej oszukiwać o swoim pochodzeniu.
-Wiem,ze źle zrobiłam oszukując cię.Ale bałam się ,że odwrócisz się ode mnie ,bo pomyślisz ,ze jestem potworem ,który tylko zabija.
-A czym jesteśmy?-wtrącił Benjamin z sarkazmem
-Zamknij się -podniosła trochę na niego głos Alexa.Był zszokowany.Zwróciła się do Nessi-sądziłaś ,ze odwrócę się od ciebie ,tylko dlatego,iż dowiem się kim jesteś?Myślałam ,ze mnie znasz-powiedziała rozczarowana
Dziewczyna spojrzała zszokowana.
-Kiedy mówiłaś mi w bibliotece o tym wyjeździe słyszałam jak się bałaś.Kiedy Jack wspominał coś o nim ,o wyprawie ,wychodziłaś.Wiedziałam ,ze  nie chciałaś nic o tym wszystkim słyszeć.Nie chciałam byś się i mnie i mojej rodziny bała.Sądziłam,iż pomyślisz ,ze będę taka jak on,ze będę chciała ciebie lub twoich bliskich skrzywdzić.
Benjamin uśmiechnął się kpiarsko przy wyjściu.
-W życiu bym tak nie pomyślała!Spędzałam dużo czasu z tobą i nic mi nie jest.Gdybyś mi powiedziała od razu nie byłabym na ciebie tak zła.Nie bałabym się.Pewnie byłabym trochę zaskoczona ,ze te legendy i historie to prawda.Pojawiłby się niepokój.A co do niego-wskazała głową na wampira-uratował mi dwukrotnie życie.Ness nie byłabym zła...Teraz jestem i to bardzo,a to tylko przez to ,ze byłam oszukiwana cały czas.
-Nie jesteś zła ,że jestem tym kim jestem?-pytała zszokowana
-Nie,ale  jestem zła ,ze mnie oszukałaś.Nie wybrałaś sobie życia.Gdybym wiedziała,że ja też jestem kimś innym ,również bym ci powiedziała.
Nastała chwila ciszy.Alexandra ponownie pytała Nessi:
-Cała twoja rodzina też?
-Tak nie licząc Jake'a.On jest ...
-Wilczkiem-zakpił Benjamin
-Przymknij się!-podniosła głos pacjentka-jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia to wyjdź.
Renesme była zaskoczona.
-Ty rzeczywiście się nie boisz-szepnęła.
Benjamin stał i słuchał dalej.
-On jest wilkołakiem-wyznała-chciał ci powiedzieć,lecz prosiłam go by milczał.
-A wilkołaki nienawidzą wampirów.Prawda?
-Tak było,ale po moich narodzinach żyją w zgodzie.Większość.
Kiwnęła lekko głową ,spojrzała w lewą stronę,przez okno.Było pochmurnie jak zwykle.Przed oczami widziała te wszystkie fałszywe wspomnienia.Jak w wcześniejszej miejscowości,gdzie mieszkali Cullenowie bawiła się z Renesme ,jak kilka dni przed przeprowadzką Emmet wrzucił ją do basenu w jej domu,jak rozmawiała  ze swoją starszą ,jak myślała,przyjaciółką Rasalie.Pamiętała jak ich rodzice Esme i Carlise opiekowali się nią ,kiedy jej mama była w szpitalu.Esme ją pocieszała ,ze mamie nic nie będzie,a Seth zawszę ją przytulał.To wszystko było fikcją.
-Alexa przykro mi,ze dowiedziałaś się o tym w ten sposób.
-Nie chodzi mi o tym ,że jesteś wampirem-wyzała powoli nastolatka-wiedz ,ze nie jestem zła,ze nim jesteś.Ale proszę cie wyjdź .
-Alex tak mi przykro  ...
-Proszę Wyjdź-podkreśliła delikatnie ostatnie słowo.
Opuściła głowę i wykonała polecenie.Benjamin widział ,że dziewczyna jest w rozsypce.Zostawił ją samą.Również wyszedł z pomiesczenia.
***
Po policzkach pacjętki poleciały groszki łez.Były duże ,przepełnione zawodem.Była oszukiwana przez całe życie.Nie chciała spojrzeć w oczy żadnego z czlonków jej rodziny.Emocje nią targały i sama o tym widziała.Kiedy się opanowała nacisnęła guziczek przy łóżku ,przywołujący pielęgniarkę.Po chwili przyszła szczupła blondynka.Była już po trzydziestce.
-Coś się stało?-zapytała grzecznie
-Mogłabym prosić o wypis na żądanie ?-zapytała szatynka
-Ale panienka nie moze tak,jeszcze moze Pani coś się stać przez silne osłabienie...
-Proszę-przerwała jej Walker-chce wrócić do domu.
Jej spojrzenie było takie błagalne,ze pielęgniarka się zgodziła.Po konsultacji z kobiety z lekarzem, pielęgniarka da jej wypis.Podpisała co trzeba,przebrała się w rzeczy przyniesione od przyjaciela i opuściła szpital.
***
-Powiedziałaś jej wszystko?-zapytał Jake 
-Sama się domyśliła przez Benjamina,tego z Egiptu.Wyjaśniłam jej wszystko.
-I jak zareagowała?Po twojej minie wygląda na to ,że zrobiła ci awanturę.
-Nie ,nie zrobiła-powiedziała rodzinie.
-To jak zareagowała?-zapytała Esme
-Powiedziała ,że jest zła ale nie dlatego ,ze jesteśmy wampirami-wyznała
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Była zła bo została oszukana-powiedziała nagle Alice
Nessie kiwnęła głową.
-Mówiłem by jej to powiedzieć ,kiedy się tu pojawiła.
-To teraz nic nie zmieni-powiedział Carlise-szczerze jest tak samo bystra jak Bella ,a moze nawet bardziej.
-Szybciej do tego doszła niż ja-przyznała Bells
-Biedna dziewczynka-powiedziała Esme-jest taka samotna.Zaakceptowała to.
-Nigdy bym nie powiedziała,ze tak zareaguje-wyznała Rasalie-tak spokojnie.Gdzie ona jest?
-Lepiej ,żebyśmy dali jej trochę czasu-powiedział Carlise-wypisała się ze szpitala tego samego dnia.
-Boje się o nią-wyznała Nessie-byłam u niej w domu dzisiaj wieczorem.Nie było jej.A wszystko świadczyło,ze nie wyprowadziła się.
-Może po jkimś czasie porozmawiamy z nią?-poprosiła Esme-ona jest sama.Kiedy Renesme mi powiedziała,że Gabriela nie żyje... ona musiała to przeżyć sama.Tak strasznie cierpi.
-Porozmawiamy z nią-wyznał Carlise-ale ktoś musiałby ją pilnować,bo jest jeszcze osłabiona przez truciznę.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 7 Życie Alexandry


Alexandra leżała nieprzytomna na szpitalnym łóżku. Pielęgniarki przebrały ją w szpitalną piżamę. Leżała w białej pościeli. Jej karnacja prawie się nie różniła z materiałem. Była blada ,pod oczami miała fioletowe sińce. Jej skóra była chłodna, lecz cieplejsza ,niż u osób które zeszły z tego świata. Carlise Cullen opiekował się nią. Minął jeden dzień odkąd zobaczył Benjamina z zranioną dziewczyną. Był szczerze zaskoczony jego obecnością. Wiele ksiąg przeczytał o nim. Benjamin był pierwszym wyklętym wampirem, miał niezwykłą moc..Został zamknięty wiele set lat temu. Nikt nie znał ludzi ,którzy go zamknęli. Byli tajnym stowarzyszeniem. Według legend i pra starych historii ,został zamknięty ,ponieważ byl niebezpieczny z nieznanych przyczyn. Krążą słuch ,iż wampir zabijał zbyt wiele osób i naraził na zdradę istnienia zimnych. Został schwytany kilka dni przed koronacją ,a rządy objęła jego siostra, która była bardzo sprytną kobietą. Teraz niedoszły faraon mimo tego ,że jest w innej epoce ,nadal zachowywał się jak na faraona przystało .Pokazywał swoją wyższość w różnych
sytuacjach, nawet w tej, gdzie szatynka była nieprzytomna. Carlise zostawił dziewczynę i wyszedł z jej sali. Zobaczył ,że Benjamin stoi oparty o ścianę z założonymi rękoma na piersi. Jego twarz jak zwykle nie pokazywała żadnych uczuć. Kiedy spojrzał na lekarza ,spytał:
-I co z nią ?-jego głos był pusty
-Została otruta -powiedział-wiesz może jaką?
-Skąd mam wiedzieć, co się jej stało ,przed tym jak mnie wypuściła?
-Mógłbyś chociaż sprawdzić w księgach-zaproponował nadal spokojnie.
On spojrzał na niego z pogardą.
-Ona umiera-podniósł na niego głos-mógłbyś coś poszukać w księgach. To Egipska trucizna. Ty się znasz na tym lepiej, bo byłeś w tamtych czasach.
-Poszukaj ,masz biblioteke za rogiem w tym szpitalu-powiedział Benjamin
-Benjaminie- zaczął-pomóż jej. Skoro ją tu przyniosłeś ,musi ci chodź troche zależeć na jej życiu.
Ten spojrzał na niego z obojętnym wyrazem.
-Nie mam zamiaru być twoim pieskiem. Chce tylko wiedzieć jak mnie uwolniła. Pomyśle przez co to może być, ale nie mam zamiaru przeszukiwać całej tej nędznej biblioteki.
                                                                    ***
Benjamin siedział w poczekalni. Nie miał zamiaru przeszukiwać całej tej biblioteki dlatego, że Cullen go prosił. Przecież może dziewczynę przemienić. Co to byłaby za różnica? Kiedy tak siedział domyślił się ,dlaczego nie mogłby jej przemienić. Byłaby nieszczęśliwa. Kiedy zobaczył sytułację dziewczyny, zrozumiał ,iż ludzie mają czasem większe zmartwienia od wampirów. On nie musiał się martwić czy ktoś zachoruje czy umrze z rodziny, nie bał się ,iż ktoś go skrzywdzi. Kiedy zobaczył Alexandre w Egipcie sądził ,że dziewczyna żyje sobie beztrosko. Chodzi na imprezy, ma dobre wyniki w nauce, pewnie jakiś talent. Lecz zmienił troche podejście, kiedy usłyszał jej monolog w  pokoju hotelowym, kiedy myślała ,ze jest sama ,,dlaczego zawsze muszę się w coś wpakować'', kiedy powiedziała ,,stało się coś przez co nie mam chęci żyć' .Zrozumiał ,że dziewczyna nie ma jednak tak wesoło jak sądził. Przekonał się o tym ,kiedy zobaczył ją na cmentarzu. Siedziała sama ,bezbronna, zapłakana. Powinna mieć kogoś przy boku ,a ona jest sama. Rozumiał, ze bycie samotnym jest czymś okropnym .Sam spędził wiele lat w świątyni. Widział jej przerażenie kiedy David ,jej były chłopak , pojawił się i nie chciał jej puścić .Strach ,kiedy jej rana się otworzyła, a on był kilka kroków dalej. Nagle z zamyśleń wyrwał go czyiś męski głos. Spojrzał w strone dochodzącego dżwięku. Był to Jack. Cały spięty ,a jego twarz kipiała troską i strachem. Bał się o przyjaciółkę. Zaczął rozmawiać z Carlisem. Rozumiał jego strach. Też kiedyś się bał. Nagle oboje się odwrócili w stronę szyby, gdzie mogli zobaczyć dziewczynę. Cullen wszedł szybko do jej sali z Jackiem. Podszedł szybko do szyby. Zobaczył, że Alexandra sie starała wybudzić. Wszedł do sali.
-Alexa słyszysz mnie?- mówił Jack
Ona miała lekko przymknięte oczy. Przytaknęła lekko głową. Była strasznie słaba.
-Przez co masz tą ranę? -zapytał lekarz
Narysowała znaczek palcem ,,^''.
-Co to jest? -zapytał spokojnie Jack
Dziewczyna starała się powiedzieć ,lec nie mogła wydobyć dżwięku z gardła. Spojrzla na Benjamina. Nie wiedomo dlaczego wampir poczuł lekkie wyrzuty sumienia, lecz jego ego nadal nie mogło się zmienić. Zaczęła głębiej oddychać, lecz płytko. Szybko dostała aparaturę na usta by mogła unormować oddech. Ponownie zapadła w śpiączkę.
-Co to mógł być za znak? -zapytał Jack lekarza
-Nie mam pojęcia ale przez to została zraniona.
-Mogę panu coś powiedzieć? Doktorze?
Cullen na niego spojrzał i kiwnął głową
-Jak byliśmy na tym wyjeździe została porwana przez kogoś. Udało jej się uciec i zadzwoniła do mnie. Pobiegłem na wchodnią granicę miasta i ją znalazłem. Powiedziała mi to wszystko co ja panu. Wtedy mogła zostać zraniona.
Benjamin po usłyszeniu wiadomości przez człowieka przypomniał sobie fakt .Alexandra, kiedy uciekła z komnaty, która leżała w objęciach przyjaciela na granicy, przerażona, zraniona, zapłakana. Teraz podejrzewał przez co dziewczyna została zraniona .W więzieniu było pełnio pułapek, a były coraz groźniejsze im bliżej ktoś był sarkofagu .Każda pułapka była nasiaknieta starożytna trucizną z Egiptu. Zabija wampiry, a ludzi szybciej. Każdy zimny który zostanie zraniony zatrutym przedmiotem ginie w ciągu dwóch miesięcy w strasznych męczarniach. Widział, kiedy ja obserwował , że boli ją ramię, że jest osłabiona ale nie pomyślał, że są to skutki trucizny. Zobaczył , że Carlise patrzy na niego. Kiwnął głową i wyszedł z sali. Nie chciał by Jack usłyszał tę rozmowę. Benjamin czekał przed salą. Nagle za drzwi pokoju pojawił się Cullen.
-Została otruta przez anamond- powiedział niedoszły faraon-została zraniona kiedy zbliżała się do komnaty, gdzie byłem.
-Kiedy cię uwolniła? -zapytał lekarz.
-Z jakiś miesiąc temu, może trzy tygodnie.
-Czytałem coś o niej, lecz czy jest na to odtrutka? Znam tylko zamienniki.
-Nie nam pojęcia. Doskonale wiesz , że zbyt długo nie gościłem na powierzchni.
Nagle oboje usłyszeli pikanie za drzwi pokoju nastolatki. Szybko weszli oboje. Serce dziewczyny stanęło. Jack siedział spanikowany i wolał dziewczynę po imieniu. Lekarz kazał natychmiast mu wyjść tak jak Benjaminowi. Wyszli oboje .Carlise teraz walczył o życie osiemnastolatki.
                                                                  ***
Benjamin siedział i myślał co może być odtrutką. Nie interesował się takimi sprawami. Jako przyszły faraon nie przepadał za nauką, lecz imprezował. Zabijał ludzi , ze znajomymi rozkoszował się ich krwią. Jednak teraz wiedział, że powinien jednak poznawać te tajemnicze nauki. Spojrzał na Jack'a. Siedział poddnenerwowany.Martwił się o nią. Miała tylko jego. Chcąc ją zabić w świątyni myślał ,że żyje jej się łatwiej. Jednak była to olbrzymia pomyłka. Była sama. Jedyny Jack się nią opiekował, a jej przyjaciółka ją okłamuje. Tak ,wiedział ,iż Renesme jest wampirem ,lecz zauważył, ze Alexa o tym nie wie. Teraz przez to ,że nie zorientował się od czego ma ranę na ramieniu, dziewczyna może umrzeć. Polubił ją. Była niewinna ,potrzebująca pomocy ,z nutą charakteru ,mądra i ładna. Lecz sam nie wiedział dlaczego jej oczy go przyciągały .Jakby dziewczyna miała jakąś energię ,która go woła
,by ją odnalść .Usłyszał, że otwarły się drzwi od jej pokoju. Wyszedł z niej Carlise. Był przygnębiony ona nie mogła zginąć, nie mogła. Lekarz szybko zniknął za rogiem korytarza. Po kilku chwilach pojawił się i znów szedł do pokoju.
Podszedł do niego Jack
-Skąd znasz Alexe? -zapytał
-Poznaliśmy się na wyjeździe. Byłem nowym uczniem-skłamał
Usiadł koło niego.
-Nic mi o tobie nie mówiła. Gdzie ją znalazłeś? Co się stało?
-Skąd wiesz ,że to ja ją znalazłem i przyniosłem do szpitala ? -zapytał beznamiętnym głosem wampir
-Dowiedziałem się od lekarza -przyznał-powiesz co się jej stało.
-Kim był David? -zapytał
Chłopaka zamurowało. Benjamin spojrzał zaciekawiony.
-Kim on był? -zapytał ponownie
-Był pierwszym chłopakiem Alexandry ,ale dlaczego o niego pytasz?
-Bo to przez niego tu jest. Jak ją znalazłem szarpała się z nim. Nie chciał jej puścić, więc jej pomogłem.
-Dzieki - chłopak był poddenerwowany.
-Co zrobił ,że uciekła przed nim?
-Wiesz o tym-powiedział -chciał ją skrzywdzić .Chciał by dołączyła do jego gangu ,by przemycała narkotyki. Ciemne towarzystwo. Nie zgodziła się ,a on odegrał się na niej psychicznie. Chciał jej dać do zrozumienia ,ze nie może odmawiać. Gdybym nie poszedł z kuzynem do niej ...-zamilkł.Odrazu wiadomo co mogło się wydarzyć
-Kiedy jej mama zmarła?- zapytał zaciekawiony wampir
-Skąd ty tyle wiesz o jej życiu? -zapytał zaniepokojony Jack-nikt nie wie o śmierci jej matki prócz kilku osób.
Wampir nie zdążył odpowiedzieć.Z sali wyszedł doktor.
Jack szybko wstał i zapytał:
-Co z nią? Ona chyba nie...
-Nie, na szczęście nie-uśmiechnął się słabo.
-Bogu dzięki-powiedział rozluźniając się
-Jest przytomna?- zapytał Ben
-Jest strasznie słaba .Jack-powiedział do chlopaka- wezwij jej matkę. Musze pilnie z nią pomówić.
-Pan nic nie wie? Renesme panu nic nie powiedziała?
-O czym? -zapytał lekarz
-Jej mama ,Gabryjela ,ona nie żyje.
Cullen spojrzał na niego zaskoczony i zasmucony.
-Rozumiem -jego głos nagle zgasł-Ona jest osłabiona .Jest nieprzytomna ale jej serce zaczęło bić. Znaleźliśmy lekarstwo i dojdzie do siebię. Może to potrwać krótko lub długo. Nie wiem jak zareaguje jej organizm. Jakby wyszła ze szpitala w tym tygodniu, prosiłbym cię być się nią zajoł. Popilnował czy wszystko jest w porządku.
-Dobrze-powiedział Jack-można do niej wejść?
-Tak może się obudzić niedługo lub późno.To naprawdę cód,ze żyje.
                                                           ***
Poczuła ogarniający ją chłód. Miała wrażenie ,że została sama gdzieś w przestrzeni. Dookoła była ciemność. Chciała się poruszyć ,lecz nie mogła. Chciała się odezwać, lecz nie mogła. Słyszała jakiś głos. Był miły, delikatny. Potem usłyszała drugi .Melodyjny, spokojny wręcz piękny. Nie potrafiła go odróźnić. Nie wiedziała kogo słyszy. Pamiętała wszystko. Cmentarz ,Davida, krew, Benjamina. Odnalazł ją. Jak? Przecież wyleciała z Egiptu, dlaczego odnalazł ją tak szybko? To było niemożliwe, nawet jak na wampira. Poczuła, że ktoś dotyka jej dłoni. Była ciepła ,wiedziała że to nie wampir. Starała się otworzorzyć oczy. Zaczęło jej się udawać. Otworyła delikatnie oczy. Widziała tą samą salę. Po prawej stronie siedział Jack. Trzymał jej dłoń. Uśmiechnął się słabo. Była strasznie słaba.
-Witamy w śród żywych-powiedział
-Też cię miło widzieć -uśmiechnęła się słabo-ktoś...tu jeszcze był? -powiedziała szeptem
-Twój znajomy ,Benjamin. -powiedział -wyszedł niedawno. Jest już wieczór.
Boże co on tu robił?- pomyślała
-Jak długo tu jestem?
-Drugi dzień. Renesme też tu była ,ale musiała wracać. Ojciec jej kazał. Johs niedługo przyjdzie. Zadzwonił do mnie. Był u rodziny i nie mógł przyjechać wcześniej. A wogóle nie chciałaś bym mu coś mówił.
Przytaknęła ruchem głowy. Usłyszała otwierające się drzwi. Odwróciła się do osoby,która weszła.
-Alexandra-był to Johs. Szybko do niej podszedł i objął delikatnie.
Ona odwzajemniła objęcie.

-Tak się o ciebie bałem-powiedział z przejeciem -dlaczego mi nic nie powiedziałaś? O tym porwaniu? -Nie chciałam cię martwić. Wiem jak byś zareagował .Pojechałbyś tam i przeszukiał cały kraj by go znaleźć -powiedziała z lekkimi wyrzutami ,ze go oszukuje.
-I zasłużył-powiedział zdenerwowany z nutą troski-Nigdy nie ukrywaj niczego przeddemną. Slyszysz?
-Dobrze, przepraszam.
-Nie przepraszaj tylko mi tu zdrowiej. Niedługo będziesz zdrowa. Już nigdy nie zachorujesz. Obiecuje.
 -Nie obiecuj mi-wyznała-pewnie znowu coś wykombinuje.
-Tymrazem będziesz zdrowa już na zawsze.
Może nawet zobaczysz się z matką-pomyślał

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdzial 6 Spotkanie na cmentarzu

Dookoła niej krajobraz zaczął się zmieniać.Drzewa były w barwach brązu, czerwieni, pomarańczu i żółci.Liście spadały z drzew i zdobiły trawnik na inne kolory.Słońce świeciło i ogrzewało New Pol.Rosa była wyczuwalna i widziana.W lasach zwierzęta zbierały zapasy na zimę, schowały się w swoich notkach czy jaskiniach i szykowały się na sen zimowy.Alexandra wracała właśnie ze sklepu.Cieszyła się, że uciekła od wampira.Egipt jednak nadal ja prześladował.W nocy prześladowaly ją koszmary.Widziała sceny z wyjazdu.Benjamin, jego krwiste oczy, świątynia, otarcie się o śmierć pod ziemią, napad, upadek z drugiego piętra i przeżycie.Nękały ja koszmary odkad go znalazła.Jakby przypłynęły wspomnienia.Nadal się strasznie bała.Stała się cicha, zamykala się w domu, nie wychodziła już do znajomych, nie była już kontaktowa jak kiedyś.W szkole rozmawiała z przyjaciółmi, lecz nikt się niczego nie domyślał.Chciała zacząć normalnie żyć, jak wcześniej, lecz cały czas miała wrażenie, iz ktoś ją obserwuje.Bala się , że jednak Ben ją odnajdzie.Szła właśnie dróżka do drzwi frontowych.Położyła siatkę na ganek i wsadziła klucze do zamka.Poczuła nagle , że ktoś ją obejmuje od tyłu.Nerwowo się obrucila i ujrzała uśmiechniętego Johs'a.Odetchnęła z ulgą.Uśmiechnęła się słabo.
-Cześć, co tak nerwowo zareagowałaś?-zapytał
-Hej, nie wiedziałam , że to ty-odetchnęła
Wziął jej siatkę i weszli do domu.Kiedy zamknęła, drzwi chłopak odłożył siatkę i wziął dziewczynę w szczelne objęcie.
-W końcu mogłeś przyjechać, dlaczego opuznil ci się powrót?-zapytała
-Jack ci jeszcze nie powiedział?-uśmiechnął się.-spoznilismy się na samolot.Potem musieliśmy wrócić do hotelu i przenocowaliśmy w nim kilka dni.I wczoraj wróciłem.
-Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj?! Stęskniłam się.
-Też się stęskniłem-pocałował ją-chciałem zrobić ci niespodziankę.
-I ci się udało-uśmiechnęła się.Jednak nadal była lekko zdenerwowana.
Wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę.Usiedli oboje.Siedziała mu na kolanach.Strasznie się za nim stesknila.Delikatnie pogłaskał jej policzka.Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Coś się stało na tym twoim wyjeździe?-spytał
-Dlaczego pytasz? Nic się nie stało.
-Nerwowo zareagowałaś kiedy chciałem cię objąć.Wyglądalas na .... hmm na przestraszona.
-Wystarszyles mnie.Nie wiedziałam kto jest za mną.
-Co ci się stało w ramię-wskazał bandaż na jej ramieniu.
-Spałam ze skarpy i zrobiłam sobie głęboki nacięcie.Nutę chce się zagoić.
-To idź do lekarza.
-Nic mi nie będzie.
-Ni to pochwal mi się jak  było w Egipcie?-zapytał glaskajac jej policzek
Na dźwięk słowa  EGIPT łzy napłynęły jej do oczu.Nie chciała o tym słyszeć.Wszystko jej przypominało
-Hej co jest?-zapytał.
Przytulił ją mocniej do siebie.Czuł, że przechodzą jej dreszcze. -Ej Mała co się stało?
Wciągnęła dużo powietrza.Po chwili opowiedziała :
-Nie chciałam tam jechać sama.Miałam tam zabrać mamę.Miałam spełnić jej marzenie a co ja tam robiłam?.Uczyłam się.Miałam ją oprowadzić, pokazać wszystko .Brakuje mi jej.
Z nią miała jechać do Egiptu, miała spełnić jej marzenie przed śmiercią, nie zrobiła tego.Miała wyrzuty sumienia.Naprawdę Alexa jej dużo pomogła.Lekarze mówią, że dzięki niej przeżyła i tak bardzo
długo.
-Skarbie wiem , że ci ciężko.Ale musisz się z tym pogodzić-pocałował ją-nie płacz .
-Nie płacze-stwierdziła
-Ale widzę twoje szkliste oczy-uśmiechnął się do niej-nie martw się .Będzie dobrze.
-Wiem, słyszę to po raz setny-chwyciła jego dłoń-jest ci zimno?-spała z przejęciem-masz chłodną dłoń.
-Jest mi ciepło, wiesz, że mam niedokrwienie.
-Pójdę po sweter bo mi zimno-uśmiechnęła się i chciała wstać, lecz zatrzymał ja Johs.Wziął koc i schował dziewczynę pod nim.Położyła się na kanapie,a chłopak siedział koło niej.Delikatnie głaskał jej policzek i szyję.
-Będzie dobrze.Niedługo wszystko się zmieni-powiedział i zatopił się w ustach dziewczyny.
                                                                          ***
Alexandra siedziała w bibliotece.Szukała książki na temat starożytnego Rzymu.Musiała na ten temat napisać pracę na dwie strony minimum.Wyciągnęła jedna lekturę i zaczęła sprawdzać, czy jej się przyda.Nagle ktoś dotknął jej ramienia. Obrucila się i ujrzała swoją przyjaciółkę Renesme .Miała zmartwiona minę.Wyglądała cały czas tak samo.Długie brązowe włosy, czekoladowe oczy , jasna karnacja.Ubrana była w czarne spodnie i białą bluzkę z rękawkiem łokci.
-Cześć Alex, czego szukasz?
-Czegoś o starożytnym Rzymie ale już znalazłam-uśmiechnęła się słabo.Ostatnio gorzej jej wychodziły uśmiechy, jakby zapomniała jak to się robi.
-Wszystko w porządku?-spytała-ostatnio jesteś jakaś cicha.
-Jest dobrze-zaczęła wymyślać coś na poczekanie-jestem tylko zmęczona.
-Nie wydaje mi się.Czy ty wogole pamiętasz jak się uśmiecha?
-Ness nic mi nie jest.
-Po tym wyjeździe jesteś dziwna, stało się coś na tym wyjeździe-chwyciła ramiona przyjaciółki-wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
-Nawet jeżeli wszystko świadczy, że jestem świruską?-zapytała zmieszana
-Nawet jeżeli jest to jakiś dziwny powód ,możesz powiedzieć.
Alexandra przytuliła się do przyjaciółki.Powiedzieć jej czy nie ?
-Gdybym ci powiedziała , że znalazłam miejsce w Egipcie, które nie jest znane ludziom i poznałam tam ee ee...-nie wiedziała co dalej powiedzieć-tam osobę z krwisto czerwonymi oczami, która chciała na początku mnie zabić ,uwierzylabys mi?
Poczuła jak Ness się lekko napina, jakby się zdenerwowała, jakby ktos powiedział jej sekret komuś.Spojrzała na Alexande zaskoczona i zmieszana.
Wiedziałam, że mi nie uwierzy.Wyszłam tylko na idiotkę-pomyślała.
-Nie ważne-powiedziała do koleżanki-wybacz.Muszę lecieć.Pogadajmy jutro jak będziesz chciała.Pa-odwróciła się i wyszła z biblioteki bardzo szybko.Widziała, ze Ness stoi jak zamurowana.
***
New Pol.Miasto gdzie znajduje się pewna szatynka, która wyjechała z Egiptu.Benjamin właśnie odnalazł to miasto.
Teraz gdzie mi się schowałaś-szepnął sam do siebie.
Szedł ulicami ,a potem przez las.Nagle poczuł, ze dziewczyna jest w pobliżu.Wyjrzał na ulicę, która znajdowała się pomiędzy lasem.Postanowił, ze zostanie w ukryciu.Może tej się dowie jak to zrobiła.Ze go uwolniła.Wyglądała na zdenerwowana i przygnębiona.Ciekawy był z jakiej przyczyny.Zauważył, idź za nią ktoś jest.Jakaś brazowowlosa dziewczyna o bielusieńkiej barwie skóry.
Widzę, że nie jestem pierwszym wampirem , którego znasz.
                                                                                ***
Wyszła ze szkoły.Szła drogą przez las.Trasa miała z 200 metrów w lesie i po tym była już blisko domu.
Dlaczego jestem tak głupia, że musiałam się wypaplać? Boże za co mi to robisz?-mówiła w duchu.
-Alexa-usłyszała za sobą głos.
Odwróciła się.Była to Renesme. Podeszła do szatynki i wzięła ja w objęcia.Alexa była zaskoczona jej reakcją.
-Wybacz- zaczęła-zaskoczyłaś mnie.Od razu ci mętów, że nie twierdze, iz jesteś wariatka.Dobrze, że mi powiedziałaś.
-Wierzysz mi?-spytała zaskoczona-przecież to szaleństwo.Zaczyna mi odbijać.
-Sama sobie nie wierzysz-stwierdziła Ness-wiesz, że zawsze będę z tobą.Przyszłam tu powiedzieć ci, że ci wierzę.I uśmiechnij się wreszcie.Wiem, że ci jej brakuje.Na pewno byłaby szczęśliwa, gdybyś ty była.
-Tak sądzisz?-jej oczy się zaszkliły
-Porostu wiem o tym.Zmykam bo Jake będzie mnie szukał.A przy okazji powiedziałam wszystkim , że mieszkasz tu.Masz pozdrowienia i Seth powiedział, że obowiązkowo musimy wszyscy się spotkać.
Alexandra uśmiechnęła się.
-Ucałuj wszystkich.Może niedługo wpadłabym, tylko muszę załatwić kilka spraw.
-Powiem im, na pewno się ucieszą.Do zobaczenia-i rozeszły się obie.

                                                                              ***
Alexandra poczuła ulgę,że przyjaciółka wzięła ją na poważnie.Chodź zaskoczyła ją,jej reakcja.Wracając do domu nasiliło się uczucie obserwacji.Rozglądała się co jakiś czas,lecz nikogo nie wiedziała.Sądząc ,ze jest przewrażliwiona weszła do domu.Odłożyła torbę.Miała sporo wolnego czasu ,a referat chciała zacząć szkicować wieczorem.Postanowiła wybrać się na grób matki.Wzięła kluczyki od samochodu,zakluczyła dom i wyjechała z New Pol.
                                                                              ***
Szła pomiędzy nagrobkami.Było jej troche chłodno.Była w czarnych rurkach,trampkach,białej bokserce i lekkim,białym sweterku założonym na siebie.Był prześwitujący i widać bylo zabandarzowane ramię.Wokół niej była całkowita cisza,nawet wiatr nie dmuchał liści.Szła powoli ,aż w końcu ujrzała grób matki.Na nagrobku było napisane:

          Gabryjela Walker
       Urodzona 10.01.1975r
         Zmarła 15.05.2014r
  Najlepsza matka i przyjaciółka

Dziewczyna stanęła nad posągiem.Łzy,które zbierała przez te wszystkie dni i ciężkie chwile ,zaczęły spływać.Dała im upust.Uklękła nad grobem matki,a swoją słoń położyła na brzegu marmuru.Od małego wierzyła,że kiedy mówi się do zmarłej osoby,ta osoba to usłyszy.Postanowiła tak uczynić:
-Mamo-szeptała-tak strasznie mi ciebie brakuje-otarła spływające łzy,lecz bez skutku-niedawno byłam w Egipcie.Tak razem miałyśmy tam jechać.Było tak jak zawsze mi opowiadałaś-uśmiechnęła się słabo na chwileczkę-był ten wielki sfinks ,piramidy.Żałuje ,ze nie zdążyłam ci to wszystko pokazać-zrobila chwilową przerwę ,by się uspokoić-było tam tak pięknie.Ale nie było tak fajnie bez ciebie.Mam nadzieję ,ze lepiej ci tam gdzie jesteś.Wiem,że tak.Może kiedyś do ciebie dołącze,może niebawem.Strasznie za tobą tęsknie.Kocham Cię.
Delikatnie pocierała marmur.Czuła jego chłód.Zauważyła ,ze ktoś się na nią patrzy.Był to mężczyzna.Spojrzała w jego stronę i się przestraszyła.Podszedł do niej z łobuzerskim uśmiechem.
-Cześć Alexa , stęskniłaś się za mną?
                                                                        ***
Benjamin stał na końcu cmentarza.Widział wzruszającą scenę z nastolatką w roli głównej.Słyszał każde jej słowo,które wypowiedziała do matki.Był zaskoczony tym wydarzeniem.Zrozumiał o co chodziło dziewczynie.
,,Stało się coś przez co nie mam chęci żyć''-to o to jej chodziło.Była sama.bez rodziny.Niedoszłemu władcy pierwszy raz od wielu stuleci zrobiło się żal,żal i to człowieka.Patrzył na płaczącą nastolatkę.Miał chęć powiedzenia jej ,by się uśmiechnęła beztrosko,tak jak wtedy ,gdy rozmawiała z Jack'em.Lecz po chwili kiedy zobaczył nagłą zmianę w tej scenie,zrozumiał, że dziewczyna nie ma wcale lekko w życiu jak przypuszczał.
                                                                        ***
Dziewczyna wstała.Poczuła chłód.Zdała sobie sprawę,ze musi zacząć nosić kurtkę,ale nie to było jej zmartwieniem.Przed nią stał Daniel.Chłopak ,który był jej pierwszą miłością i skrzywdził psychicznie,na szczęście nie fizycznie.Była przestraszona bo kiedy z nim zerwała ,został zamknięty w zakładzie poprawczym za przemycanie narkotyków.
-Daniel...co ty tu robisz?-spytała
-Wróciłem-uśmiechnął się szyderczo,podszedł do niej-wyładniałaś przez te trzy lata.Warto było czekać.Stęskniłaś się?Bo ja bardzo.
-Nie nie stęskniłam się.Zostaw mnie w spokoju-wykrzyczała,kiedy dotknął jej policzka-jak mnie znalazłeś?!
-Popytałem, wygrzebałem w papierach.Skarbie co jest?Nie cieszysz się?
-Miałeś mnie zostawić w spokoju-wykrzyczała-wynoś się!Nie chce mieć nic z tobą do czynienia.
-Jesteś zdenerwowana, uspokój się.Wróciłem ,jestem przy tobie.
-Ze mną jest Johs-powiedziała z nutą gniewu-on jest ze mną ,nie ty.On przynajmniej nie chciał mnie..-nie dokończyła,to było zbyt okropne wspomnienie.
-To było dawno-podniósł na nią głos-Johs?!Zaraz zobaczymy z kim ty będziesz....
Nagle zamilkł.Patrzył na jej zabandarzowane ramię.Nagle chwycił je mocno i zaczął wrzeszczeć:
-To on ci to zrobił!!
-Nie zostaw mnie,to boli.
-Nie mam zamiaru cię wypuścić.Znowu uciekniesz...
-Powiedziała,ze masz ją puścić-usłyszała głos za sobą.
Odwróciła się .Był to Benjamin.Z jednej strony cieszyła się,ze tu jest,a z drugiej bała i to bardzo.
-Co to, jest twój nowy chłoptaś pewnie?-wysyczał
-Powiedziała ,ze masz ją puścić-powtórzył spokojnie.
David pociągnął dziewczynę do siebie,lecz ona się wyrwała.Przez to bandaż został rozdzarty ,a z rany zaczęła lecieć krew.Zauważyła,że David rzucił się na Benjamina lecz ten lekko go odepchnął,a poleciał kilka metrów.Spanikowany ,uciekł przed nim.Dziewczyna trzymała swoją rozdartą skórę,by zatamować krwawienie.Spojrzała na wampira.Ich oczy się spotkały.Bała się.Zrobił kilka kroków w jej stronę.Ona się cofnęła.
-Nie , nie podchodź-wyszeptała chwiejąc się na nogach.
Mężczyzna się pilnował.Krew go tak kusiła.Starał się powstrzymywać i udawało mu się ,lecz strasznie ciężko.Dziewczyna zachwiała się i zaczęła upadać.Szybko złapał ją w swoje chłodne ramiona.Alexandra straciła przytomność.Wziął ją na ręce i szybko poszedł do najlepszego lekarza,którego wyczuł.
                                                                      ***
Benjamin wszedł tylnymi drzwiami szpitala.Zszedł z dziewczyną na rękach.Nagle z narożnika pojawił się mężczyzna.Miał blond włosy i niezwykle jasną karnację.Mial na sobie jeansy i białą koszulę.Zaskoczony spojrzał na tę dwójkę.Był to Carlisle Cullen.
-Alexandra?-spojrzał na dziewczynę,potem na wampira-coś ty jej zrobił?!-jego ton nie był już tak spokojny
-Carlise pomóż jej-powiedział parząc poważnie na niego
Podszedł do niego i wziął nieprzytomną dziewczynę.Spojrzał an niego podejrzliwie i zły,lecz zachowywał spokój.Zaniósł ją do jednej z wolnych sal.Położył na łóżku i podlaczył do maszyny i kroplówki.Zobaczył jej ranę.Zaczął ją szybko obejrzeć.Benjamin stal w wejściu.Patrzył na twarz dziewczyny.Sam był zaskoczony ale poczuł nowe uczucie.... troskę.Troskę szatynkę.
-Co się wydarzyło?Skąd ona to ma?-zapytał-jak cię znalazła?
-Nie wiem ,chciałem z nią porozmawiać,lecz nie zdążyłem-odpowiedział-tą ranę ma z dnia kiedy mnie znalazła.
-Wiesz przez co została zraniona?
-Nie-odpowiedział krótko,lecz kiedy zobaczył zdenerwowanie na twarzy lekarza , szybko spytał-I co z nią.
-Musisz wiedzieć co jej jest-przyszły dwie pielęgniarki i pomogły przy pacjętce.Kiedy wyszły Carlise powiedział:
-Lepiej pomyśl przez co to ma,bo ona umiera.