Poczuła ocieranie na ramieniu. Ta osoba była chłodna, chodź
serce tej osoby było dla niej ciepłe. Otworzyła powoli oczy. Było jej tak
przyjemnie, że najchętniej nie podnosiła powiek. Ujrzała swojego ukochanego. Od
razu nie żałowała pokazania swoich oczu światu. Uśmiechnął się do niej i na
powitanie delikatnie ucałował jej wargi. Policzki delikatnie jej się
zaróżowiły, kiedy wspomniała minioną noc. Nie dziwiła się, że każda chciała być
z nim.
-Hej- uśmiechnęła się sennie.
-Myślałem, że prześpisz cały nasz wyjazd-zaśmiał się –i jak
się czujesz?
-Wspaniale-tylko tak mogła to określić.
-Cieszę się. Powiedz, mocno cię boli?
-Czuję mały ból, ale nie przejmuj się. Wiem, że warto było.
Teraz wiem, dlaczego wszystkie kobiety chciały być przy tobie.
-Jesteś nieziemska- pocałował jej czoło- szykuj się na
następną noc.
-W takim razie muszę pospać do końca dnia.
-Nie masz tyle czasu. Zabieram cię dziś na spacer.
-Chętnie zobaczę piramidy-powiedziała zadowolona.
-To, co? Wstajemy? Przespałaś trochę dnia.
-Która jest godzina?- zapytała zaskoczona.
-Dochodzi dwunasta w południe.
-Są wakacje. Mogę trochę dłużej pospać.
-I tak krótko spałaś jak na takie możliwości Alex.
-A przy tobie będę jeszcze lepsza- zaśmiała się.
-Oby nie, bo to ja będę miał problem z nadgonieniem do
twojego tępa.
-Nigdy nie będę taka jak ty-zaśmiali się. –Dobrze. Skoro
mamy wyjść muszę wstać i pójść się wykąpać.
-Pójdę po tobie. Wiem, że jak pójdę z tobą, nie wyszlibyśmy
w ogóle z domu. Zrobię ci śniadanie.
***
Ciepłe kropelki wody muskały jej ciało. Zmyła resztki płynu
do kąpieli i wyłączyła wodę. Wyszła z kabiny i wytarła ręcznikiem swoje ciało.
Robiąc to myślała o minionej nocy. Było wspaniale. Nie spodziewała się, że
odważy się. Bała się tego, ale wiedziała jedno, warto było. Wiedziała, że
Benjamin to ten na zawsze. Coś jej to mówiło, a rzadko się myliła. Założyła
białe majtki i stanik. Zauważyła przy tym, że na piersiach na pięć malinek.
Zarumieniła się z tego powodu. Uczesała włosy i poszła do garderoby. Chciała
ubrać jakąś sukienkę. Tutaj było tak ciepło, że tylko w nich chodziła. Wzięła
prostą, złotą sukienkę z cienkimi ramiączkami i białą chustę. Wzięła pierwszą
lepszą torebkę i upewniając się, że Benjamin nie nadchodzi, schowała szkatułę z
jego prezentem. Była wdzięczna bogini. Wzięła rzeczy i wróciła do łazienki.
Wytarła mokre miejsca na brzuchu i… Nagle coś zobaczyła. Na boku miała dwa duże
siniaki. Od czego? Delikatnie je dotknęła.
-Pokaż je- usłyszała głos Benjamina za sobą.
Podszedł do niej i delikatnie dotknął jej siniaków. Nie
poczuła bólu.
-Alex przepraszam za to… - powiedział jakby zły na siebie.
Wzięła sukienkę i założyła ją. Stanęła przed nim i
powiedziała:
-Ja niczego nie widzę-uśmiechnęła się. Nie chciałaby
zamartwiał się przez te dwa siniaki. Wiedziała, że ma wielką moc i ją
kontroluje. A ciężko ją kontrolować w tak ekstremalnych warunkach.
Westchnął i przytulił ją. Chwycił jedną ręką jej głowy i
pocałował.
-Oczywiście. Nigdy niczego nie widzisz.
-Nie rozumiem, o czym ty mówisz- ponownie wykonała gest,
udając, że niczego nie widziała.
-Ja też nie-zaśmiał się- chodź. Śniadanie czeka.
Poszła za nim do salonu. Drzwi od szklanej ściany były
otwarte i wokół czuła lekką morską bryzę. Usiadła na kanapie i zaczęła jeść
swoje śniadanie.
Po śniadaniu od razu poszli do miasta. Wokół było pełno
straganów i sprzedających towary. Dookoła był gwar, jak na typowym targowisku.
Przeszli przez niego i doszli do wielkiego pół kota, pół człowieka. Sfinksa.
Pamiętała go. Widziała go, kiedy była na wyjeździe projektowym, jeszcze przed
odnalezieniem Benjamina.
-Wygląda cały czas tak samo- stwierdził fakt. –Nadal bez
nosa.
-Obelix oderwał mu nos- zaśmiała się pod nosem- i kto niby
miał go doczepić?
-Kto go oderwał?! –zapytał zaskoczony.
-Obelix. Zapomniałam, nie znasz tej postaci. Był to gal,
który był w Egipcie. Wskoczył na sfinksa i oderwał mu przypadkowo nos. Jego
przyjaciel Asterix, wyzywał go, ale ten twierdził, że nikt tego nie zauważy. To
bajka dla wszystkich. Musimy ją obejrzeć.
-Rozumiem. Możemy nawet dzisiaj to zrobić.
-Tylko tam są motywy o twojej siostrze. Nie wiem, czy
będziesz chciał ją widzieć, raczej o niej słyszeć.
-Jest przeszłością. Przeżyję to. Nie znoszę jej za to, że
próbowała mnie obalić i za to, że się puszczała. Nic na to nie poradzę. Nie ma
jej tu i niech tak zostanie.
-Jestem z ciebie dumna-zażartowała.
-Cieszę się, chodź wejdziemy do jakiejś piramidy?
-Oczywiście. Ale mnie nie zgubisz? Nie chciałabym zostać
pochowana żywcem.
-Nie zgubie cię. Nie ma takiej opcji. Jesteś zbyt cenna.
Zaśmiała się. Poprawiła chustę, by zakrywała jej ramiona i
zaczęli iść w stronę najbliższej piramidy. Mijali ich rozweseleni ludzie. Tylko
ktoś przykuł uwagę Benjamina. Nagle się zatrzymał. Wyczuła momentalnie, że coś
jest nie tak. Jego mięśnie były napięte, tak mocno, że wyczuła to na swojej
dłoni. Kogo zobaczył?
-Co się stało?- zapytała.
Dopiero po dłuższej chwili ruszył z jej dłonią do przodu.
-Nikogo. Wydawało mi się, że… a, nie ważne. Chodź-
uśmiechnął się do niej.
Przeszli przez tłum i skręcili w uliczkę. Nie było na niej
prawie nikogo. Szli wolnym krokiem. Nigdzie im się nie śpieszyło. Dziewczyna
znów zamyśliła się. Kiedy i gdzie podarować mu prezent? Chciała by byli wtedy
we dwoje, by nikt nie zwracał na nich uwagę. Może będzie to rzeka? Nad Nilem?
Byłoby to rewelacyjne miejsce.
-Nad czym znowu tak gorączkowo myślisz?- wyrwał ją z
zamyśleń glos ukochanego.
-A nad czymś. Na razie zostanie to moją małą tajemnicą.
-Znam już te twoje sekreciki. Coś czuję, że mi się
spodobają. Tak jak dzisiejsza noc- uśmiechnął się łobuzersko. Uwielbiała ten
uśmiech.
-Możliwe. Ale niczego nie obiecuję.
-Ja i tak wiem swoje.
-Żebyś kochany się nie przeliczył. Dlaczego w mieście jest
tak mało ludzi?
-Po udanej imprezie jeszcze pewnie śpią. Chodź, już
jesteśmy.
Stanęli przed wielką budowlą. Była piękna i z wyglądu i ze
względu na historię. Pustynne bloki tworzyły piękną trójkątną figurę. Od razu
chciała do niej wejść. Ale kiedy zobaczyła tabliczkę z napisem NIECZYNNE jej
euforia zmalała.
-Poważnie?- zapytała samą siebie.
-Nie patrz na nią. I tak wejdziemy- powiedział bez
zahamowań. Chciał iść dalej, ale Alexandra się zatrzymała.
-Dlaczego się zatrzymałaś?
-Nie chce mieć dodatkowych kłopotów. Jeszcze brakuje nam,
byśmy byli poszukiwania przez Egipską policję, za wtargnięcie na teren-
powiedziała.
-Nikt nie musi o tym wiedzieć. I tak nie są jej
właścicielami.
-Kamery, Benjaminie. Zauważą nas.
Podszedł do niej z chytrym uśmieszkiem. Wiedziała, że to on
teraz kombinuje.
-O ile dobrze pamiętam jesteś zaklętą Alex. Masz moc. Możesz
jej użyć. Potrafisz wyłączyć je lub sprawić, by nas nie zauważyły.
W sumie… zapomniała o tym. Przecież nic się nie stanie jak
użyje troszeczkę swojej mocy. Uśmiechnęła się. Ponownie wzięła jego dłoń. Dała
się poprowadzić. Zadowolony zaprowadził ją przed wejście. Nic się nie wydarzyło.
Żadnego alarmu, żadnego strażnika. Droga była wolna.
-A nie mówiłem? Nie doceniasz samej siebie kochanie.
Wywróciła oczami. Zawsze jej to powtarzał w takich
przypadkach. Powoli weszła z nim do wnętrza piramidy. Wszystko było świetnie
ale był mały problem.
-Benjaminie. Ominęliśmy mały, drobny szczegół.
-Jaki?- zatrzymał się.
-Nie widzę w ciemności.
No tak. Nie pomyślała o tym i nie zabrała latarki.
-Chwileczkę- widziała jak jego zarys postaci na chwilę znika
przed nią. Nagle zobaczyła czerwone światło wokół. Zamknęła na chwilę oczy,
gdyż światło raziło. Po chwili już czuła Benjamina koło siebie. Otworzyła je.
Pochodnie, które były na korytarzach, zapłonęły. No tak. Jego moc żywiołów.
-Teraz już widzisz- uśmiechnął się niewinnie.
-Tak. Bardzo dobry pomysł.
Ponownie wziął jej dłoń i zaczęli iść w głąb grobowca.
Oglądała malowidła na ścianie z wielkim szacunkiem. Od małego dziecka chciała
je zobaczyć. Wiedziała, że to nie są kopie i ten fakt sprawiał, że były jeszcze
wspanialsze. Przed sobą zobaczyła rozwidlenie. Benjamin nie zawahał się nawet
na sekundę.
Szli spokojnie. Wiedział, że chciała zobaczyć wszystko.
Widział jak patrzy zafascynowana na przekazy na ścianach.
-Znasz ich treść?- zapytał. Wiedział, że jako nastolatka
nauczyła się odczytywać stary język.
-Częściowo. Nie pamiętam wszystkich znaków. Musiałabym je
sobie przypomnieć.
-Są tu głównie przestrogi. Nie tracisz wiele.
-Przestrogi i groźby dla rabusiów, że jak coś zabiorą,
zostaną naznaczenie przez bogów. Że to bezczeszczenie.
-Tak- uśmiechnął się. Jaką ona miała bogatą wiedzę?- Skąd
takie zamiłowanie do Egiptologii?
-Wszystko dzięki mamie. Mówiłam ci już, jak znalazłam
legendy. Od tamtej pory zaczęłam się nią interesować. Od tamtej pory chciałam
zostać archeologiem i zwrócić Egiptowi, to co zaginęło te tysiące lat temu.
Mama kochała ten kraj. Przelała tą miłość na mnie.
-Na pewno jest z ciebie dumna tam, gdzie jest- zatrzymali
się w wielkiej Sali.
-Tak sądzisz?
-Ja to wiem. Każda matka byłaby dumna z mądrej,
utalentowanej i wytrwałej córki- uśmiechnęła się. Jak bardzo kochał ten gest w
jej wykonaniu –Skoro kochała tak ten kraj, polubiłaby mnie?
-Byłbyś jej ulubieńcem- zaśmiała się.
Uśmiechnął się. Miło było to usłyszeć.
-Teraz skoro jesteśmy tutaj, pomagasz mi w powtórkach do
egzaminu.
-Kiedy masz te egzaminy?
-W ostatnim tygodniu stycznia. Zdaję historię Egiptu i
przedmioty ścisłe. Jeżeli uda się dostanę się na studia w Kairze.
-Chętnie pobawię się w ucznia jak Cullenowie. Będę aktywnym
uczniem, tak jak ty i będę walczyć z tobą o ich względy.
-Przegrasz- objął ją.
-Przyjmuję wyzwanie- uwielbiał się z nią droczyć.
Uśmiechnęła się i rozejrzała. Zaprowadził ją do głównej Sali
pośmiertnej. Tu powinien znajdować się pochowany faraon, który opiekował się
tym państwem wiele lat po nim. Był tu tylko pusty, otwarty sarkofag. Na ścianie
były kolejne malowidła. Była to historia faraonów, którzy trafiają do
zaświatów. Od zawsze zastanawiał się, kiedy przejdzie tą drogę. Ale ta chwila
nie nadeszła od prawie trzech tysięcy lat. Inni faraonowie doznali tego zaszczytu…
Ale jak może myśleć o swojej śmierci, skoro dopiero co zaczął żyć, dzięki
Alexandrze? Dzięki jej wybawieniu odzyskał wolność. Dzięki niej zrozumiał jakim
potworem był jeszcze jako człowiek, zmieniła go, pokazała wszystko, wstawiała
się za nim. Zmieniła go na lepsze. Dzięki niej czuje się lepiej we własnej
skórze. Teraz patrzył czując ciepło w sercu, jak właśnie ona jest przy nim.
Podeszła do malowideł i delikatnie je dotknęła. Bała się, że może je zniszczyć.
Dbała o jego kulturę, bardziej niż on. Była jedyna w swoim rodzaju.
-Jak to było?- zapytała.
Spojrzał na nią pytająco i podszedł do niej.
Westchnął. Chciał jej to powiedzieć, ale nie chciał, by się
tym przejmowała. Podszedł do niej i przytulił. Czekała spokojnie. Wiedział, że
dziewczyna chce dać mu czas do namysłu.
-Otumanili mnie jakąś substancją, nie wiem, co to było. Wiem
tylko, że działa to na wampiry. Obudziłem się w sarkofagu, w trakcie zamykania
świątyni. To było dziwne uczucie. Wiele lat nie śpisz, że zapominasz, co to za
uczucie. Słyszałem głos ojca i matki. Rada zamykała mnie, matka błagała, by
tego nie robili, ojciec ją uciszał. Słyszałem przez kilka lat wszystko, co
działo się w państwie. Po moim zamknięciu moja siostra zmarła. Nie wiadomo jak.
Po kilku latach matka. Po jakimś czasie dostawałem szału. Nie mogłem się
wydostać, a pragnienie krwi było coraz bardziej nieznośne. Wcześniej zabijałem
bez zahamowań i miałem problem z kontrolą siebie w zamknięciu. Po
pięćdziesięciu latach postanowiłem poluźnić ciało i dać się odizolowaniu. Nie
czułem niczego. Miałem jedynie nadzieję, że nastanie koniec. Słyszałem od czasu
do czasu ludzi. W taki sposób nauczyłem się angielskiego. Po kilku otwarciach
ciała ponownie się odizolowywałem. Potem pojawiłaś się ty- uśmiechnął się. Czuł,
ze ona teraz też- usłyszałem otwarcie sarkofagu. Sądziłem, że to moja
wyobraźnia. Potem poczułem jak dotykasz mojej twarzy, mojego policzka –spojrzał
na nią i pogłaskał jej policzek- obudziłaś mnie i przyznaję przestraszyłaś.
Potem poczułem twoją krew, miałaś zranione ramię. Na początku nie chciałem
twojej krwi, ale jak cię zamknąłem i zobaczyłem który to rok, chciałem ją
dostać. Przyszedłem i ciebie nie było.
-To okropne- powiedziała. –Czy większość ojców musi taka
być?
-Oboje mamy okropnych ojców, świętej pamięci matki i okropne
rodzeństwo- zaśmiał się.
-Rzeczywiście wiele nas łączy- przeszedł po niej dreszcz.
Zaczęło robić jej się zimno.
-Chodź. Wyjdziemy stąd. Słońce cię trochę ogrzeje- podszedł
do jednych z czterech ścian i dotknął ją. Wiedział, że za tym jest przejście
nad rzekę Nil.
-Co ty robisz?
-Jest to tajne przejście. Nie wiem, gdzie jest przycisk czy
coś do otwarcia, więc pomoże nam w tym moc ziemi.
Zrozumiała. Po chwili ściana się osunęła i przeszli przez
przejście.
***
Wyszli na powierzchnię. Od razu było jej lepiej. W murach
piramidy było chłodno. Zauważyła, że są nad rzeką. Chciała mu powiedzieć, żeby
tutaj przyjść, ale ją wyprzedził. Przy rzece były zielone rośliny. Spojrzała za
siebie. Piramida była z jakieś sześćset metrów dalej. Byli sami przy Nilu, a
pod drugiej stronie była niewielka gromada ludzi. Byli tak zajęci
imprezowaniem, że nie widzieli ich. I o to chodziło. Usiadła na brzegu wraz z
Benjaminem.
-I co? Podobało się wnętrze grobowca.
-Też chce zostać tak pochowana. Pięknie było.
-Cieszę się- powiedział zadowolony i spojrzał na drugi brzeg
w kierunku ludzi. Znowu coś było nie tak. Spojrzała tamtym kierunku. Patrzyła
na nich jakaś kobieta. Nie widziała zbyt dokładnie, ale miała czarne włosy i
ciemną karnacje. Benjamin ponownie był spięty. Kobieta przeniosła wzrok z nich
na przyjaciół i wróciła do nich. Spojrzała na Egipcjanina:
-Mam być zazdrosna? –zapytała.
-Słucham? –zapytał zdezorientowany –o kogo?
-O tą dziewczynę z drugiego brzegu?
-Nie- zaśmiał się i pocałował ją- nie musisz być. Ja chce
tylko ciebie.
-To dlaczego jesteś taki nie swoi, kiedy ją widzisz?
Podejrzewam, że w mieście też ją widziałeś.
-Ona jest strasznie podobna do Kleopatry. Przez chwilę
wydawało mi się, że to ona.
-Przecież ona nie żyje. Prawda?
-Prawda. Nie będę się nią przejmował. Muszę zająć się moją
zazdrośnicą- przyciągnął ją ciaśniej do siebie, że aż usiadła mu na kolanach.
Zaśmiała się. Żartowała z tą zazdrością.
-Twoja zazdrośnica ma coś dla ciebie. Ufasz mi?- zapytała.
-Nikomu bardziej nie ufam.
-To zamknij oczy i nie podglądaj.
-Przebierzesz się w nową koszulę nocną?- zażartował
flirciarsko.
-Nie. Mam małą niespodziankę.
-Dobrze, ale mi nie uciekaj- zamknął posłusznie oczy.
Spojrzała i upewniła się, że nie podgląda. Wyciągnęła
szkatułę z małej torby. Położyła ją na kolanach. Wróciła wzrokiem do niego.
Wyglądał nieziemsko, tak spokojnie. Przybliżyła się do niego i pocałowała go.
Zupełnie jakby na to czekał. Założyła mu ręce za szyję. Czuła jak mocno ją
obejmuję w pasie. Cholernie mocno się w nim zakochała.
-Możesz otworzyć oczy- powiedziała oddalając mu ostatni
pocałunek.
Zrobił to posłusznie.
-Nie wiedziałam co ci mogę dać. Bogini Hathor mi w tym
pomogła. Kazała złożyć ci życzenia od rady. Proszę- podała mu szkatułę- wszystkiego
najlepszego kochanie.
Spojrzał zaskoczony na przedmiot. Widziała iskierki w jego
oczach jak poprzedniego dnia, kiedy byli w jaskini. Wziął delikatnie skrzynkę i
otworzył ją. Był wręcz sparaliżowany. Dopiero po dłuższej chwili dotknął
bransolety i wyciągnął ją. Dotykał ją jakby była wytworem z jego wyobraźni. Po
kilku chwilach odzyskał mowę:
-Alexandro, nie wiem co powiedzieć… Dziękuję.
Uśmiechnęła się. Cieszyła się, że sprawiła mu przyjemność
prezentem. Założył ją na prawy nadgarstek. Pasowała idealnie. Spojrzał na nią.
Widziała jego świecące wręcz oczy z szczęścia.
-Jesteś najwspanialsza- przytulił ją mocno.
-Cieszę się, że ci się podoba ale zaraz mnie udusisz!
-Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Wiedziałem, że
Hathor i ty się dobierzecie i coś wymyślicie. Mówiłem ci, że jesteście do
siebie podobne.
-Nie porównuj mnie do bogini. Nie jestem taka jak ona, nie
dostałam takiego zaszczytu.
-Nie musisz nią być- przyciągnął ją do siebie i pocałował.
***
Wrócili do domku nad morzem. Dziewczyna kroiła właśnie
sałatkę w kuchni. Benjamin pomagał jej w tym. Widziała jak czasem patrzył w
bransoletę i uśmiechał się pod nosem. Hathor miała rację, to go uszczęśliwiło.
Jednak był jakiś nieswój. Może myślał o siostrze? A raczej o tej kobiecie, co
przypominała mu ją?
-Benjaminie?
-Tak?- spojrzał na nią.
-Czy mogło być tak, że twoja siostra mogła zostać
przemieniona tak jak ty?
-Też nad tym myślałem. Ale jakby dożyła tego czasu? Nie
wiem, co o tym myśleć. Przecież nie pójdę i nie sprawdzę.
-A dlaczego nie?
Odłożył nóż i spojrzał na nią pytająco.
-Męczy cię ta sprawa. Idź, znajdź tą kobietę i sprawdź czy
to ona. Przecież nic się nie stanie.
-Nie będę się uganiał za jakąś kobietą. To nie będzie w
porządku, w stosunku do ciebie.
-To był mój pomysł i chciałabym byś to sprawdził. Też jesteś
ciekaw. Nie myśl, że jestem zazdrośnicą. Chce byś był spokojny. Gdybym była
bardzo zazdrosna czy w ogóle byłabym, to powiedziałabym ci o tym pomyśle?
-No dobrze. Pójdę. Poradzisz sobie beze mnie? Postaram się
szybko wrócić.
-Nic mi nie będzie. Idź. Będę spokojna jak ty też.
Pocałował ją i zniknął. Tak będzie lepiej. Benjamin musi
sprawdzić.
Po kilku minutach nieobecności jej ukochanego usłyszała
kobiecy głos, kłócący się z jakimś
mężczyzną. Normalnie nie zareagowałaby ale głosy dochodziły z plaży. Tylko, że plaża była prywatna, nikt nie mógł dostać się przez skały na ten teren. Odłożyła nóż i poszła do salonu. Kuchnia była za salonem w małym przedsionku, więc miała blisko. Weszła przez oszklone drzwi. Nie spodziewała się takiego widoku.
mężczyzną. Normalnie nie zareagowałaby ale głosy dochodziły z plaży. Tylko, że plaża była prywatna, nikt nie mógł dostać się przez skały na ten teren. Odłożyła nóż i poszła do salonu. Kuchnia była za salonem w małym przedsionku, więc miała blisko. Weszła przez oszklone drzwi. Nie spodziewała się takiego widoku.
-Witaj Alexandro- kobieta uściskała ją jak dobrą znajomą.
Hathor. Co ona tu robiła? Za nią był młody mężczyzna z kobietą. Horus i Bastet.
-Dzień dobry- powiedziała zaskoczona. Bogini traktowała ją
jak równą sobie.
-Witaj Alexandro i jak podoba się nasz kraj? –zapytała
zadowolona Bastet.
-Jest piękny- odsunęła się od niej Hathor i weszli do
pomieszczenia. Rozsiedli się na kanapie i fotelu. Nastolatka była zaskoczona
ich obecnością.
-No opowiadaj kochana. Muszę to od ciebie usłyszeć.
-Ale, o czym mam opowiedzieć?
-Mówiłem, że Hathor ściemnia. On się tak nie zmienił.
-Alexandro- zaczęła Bastet- to prawda, że jesteś w związku z
Benjaminem.
-Tak- nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Hathor zaśmiała się, Bastet kipiała wręcz radością, a Biedny
Horus patrzył zaskoczony.
-Co ty z nim zrobiłaś?- zapytał zaskoczony mężczyzna- Jesteś
niesamowita.
-Tak bardzo się cieszę- usiadła koło niej Hathor i
uściskała. –Mówiłam, że będziecie szczęśliwi.
-Tak miałaś rację- zaśmiała się Alexandra.
-Trzeba powiedzieć innym. Mamy nową królową- powiedziała
zadowolona Bastet.
-Słucham? Kto?- zapytała nastolatka.
Troje bogów spojrzało na nią.
-Ja?!- zapytała zaskoczona.
-Benjamin jest faraonem, może nie rządzi krajem w tych czasach,
ale nim jest. Jesteście razem, więc królową Egiptu. Gratuluję. Zawsze chciałam
byś dołączyła do nas.
-Kibicowała ci odkąd tylko Benjamin o tobie powiedział. Z
resztą nie tylko ty- powiedział zadowolony Horus.
-Miło to słyszeć- uśmiechnęła się.
-Opowiadaj jak to jest z wami. Horus, co ty w ogóle tutaj
robisz? To kobiecy temat.
-Jestem na zwiadach. Ojciec mi kazał.
-Nie prawda. Ozyrys o niczym nie wie, nie kłam. Nie przystoi
takiego zachowania. Wracaj do reszty. Powiedz o naszej królowej. My musimy
porozmawiać.
-Też chce posłuchać!- obronił się.
-Jesteś za młody. Idź, bo sprawie, że zakochasz się w kimś,
kogo nie cierpisz.
-Jesteś okropna. Do zobaczenia Alexandro- pożegnał się.
-Do zobaczenia- pożegnała go.
Kiedy tylko mężczyzna zniknął , obie kobiety spojrzały na
nią.
-Może pójdziemy do kuchni? Widziałam, że coś tam robiłaś.
Przytaknęła i poszły do pomieszczenia. Kontynuowała krojenie
sałatki.
-Zdradzisz nam coś? Nie rozpoznajemy Benjamina. Zaskoczyło
mnie to, że odważył się wyznać komuś uczucia. Zdradź nam, prosimy.
-Jest wspaniały. Ciężko mu szło mówienie o uczuciach, ale
teraz robi to z łatwością- uśmiechnęła się do kobiet.
-Jakie to urocze- powiedziała bogini miłości.
-Nasz Benjamin po tylu wiekach nauczył się wyznawania uczuć.
Nie każdy miał tyle czasu.
-Lepiej później niż w cale. Jesteście śliczną parą.
-Dziękuje. Też się tym cieszę. Nie sądziłam, że będę taką
szczęściarą…
Nagle trzy kobiety usłyszały kogoś w salonie.
-Pewnie Benjamin wrócił. Przepraszam, zaraz wrócę.
-Leć kocico- rzuciła do niej Bastet.
Wyszła z kuchni. Uśmiechnęła się by zobaczyć ukochanego, ale
nie zobaczyła jego. Stanęła jak wryta. Tego się nie spodziewała. Zobaczyła
kobietę. Skórę miała w miedzianym odcieniu skóry i długie, proste czarne włosy.
Oczy miała szare, prawie czarne. Była ubrana w złotą, wytworną krótką sukienkę.
Patrzyła na nią z wyższością. Co ona tu robiła?
-Widzę, że Benjamin zostawił cię samą? Co się stało? Nad
rzeką byliście jak gruchające gołąbki. Czyżby poszedł po kolejną? Znudziłaś mu
się?
-Skąd wiesz, gdzie mieszka i czego od niego chcesz?-
zapytała. Co ta kobieta od niej chciała? Co od niego chciała?
-Widzę, że wybiera sobie teraz wojowniczki, a nie uległe
królewny. No cóż. Nie pochwalił ci się kim jest? Nigdy o tym nie wspominał
swoim kobietom.
-Co z tego, że jest wampirem. Nie interesują mnie jego
kobiety z przeszłości. Czego od nas chcesz?
Kobieta zrobiła zaskoczoną
minę.
-Powiedział ci kim jest. Wow. Brawo braciszku- powiedziała.
-Braciszku? To ty musisz być…
-Na Ozyrysa! Kleopatra- usłyszała głos Hathor.
-Witaj Hathor, Bastet. Widzę, że Benjamin dopuścił cię do
wiedzy o bogach. Od kiedy informuje swoje ofiary?- zwróciła się do Alexandry.
-Nie jestem jego ofiarą. Nie znasz swojego brata-
powiedziała zła.
-Znam go najlepiej. Sądziłam, że jest zamknięty ale wydostał
się. Pochwała dla niego. Zawsze lubiłam robić mu na złość. Teraz zabiorę mu
jego małą zdobycz. Niczego do ciebie nie mam, ale to sprawa rodzinna.
Nagle kobieta przygotowała się do skoku na nią. Przybliżyła
się wampirzym tempem do niej i chciała przygwoździć do ściany. Ale nie
wiedziała, kim jest Alexandra. Skupiła swoją moc na nią. Kleopatra zatrzymała
się i chwyciła za głowę. Krzyknęła. Kobieta poczuła ból głowy. Alexandra
wyczytała, że tak broniono się przed atakiem. W ten sposób ja unieruchomiła.
-Przestań. Wyłącz to- krzyknęła kobieta klęcząc na podłodze.
Przestała. Nie chciała się nad nią znęcać. Niczego nie
chciała jej zrobić. Broniła się. Kobieta odetchnęła. Nagle do pomieszczenia
wszedł jeszcze ktoś. Benjamin.
-Co się… -spojrzał na siostrę.
-Nic. Alexandra obroniła się przed twoją siostrą.
-Jesteś cała? –podszedł do Alexandry i objął ją.
-Nic mi nie jest- przyjęła od niego pocałunek.
Spojrzał na Cleopatrę. Kobieta wstała i uśmiechnęła się
złośliwie:
-Witaj braciszku. Stęskniłam się za tobą.