Translate

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 8 Tajemnica ujrzała światło dzienne.

Po odwiedzinach Jack'a i Johs'a ponownie zasnęła.Mogła odpocząć po męczącej sytuacji.Chodź nadal myślała o Benjaminie.Jak mógł ją tak szybko odnaleźć.W Egipcie przypadkowo go odnalazła.Szybko się pojawiła i szybko zniknęła.Jak to się stało?Od małego zawsze pakowała się w kłopoty,ale nigdy nie takie poważne.Wampiry są znane jako mordercy.Zabijają,piją ludzką krew,męczą ofiary.Ale czy każdy z tej rasy taki jest?Przecież zawsze są jakieś wyjątki.To że pochodzenie czy rasa jest inna,znana z okrutnych czynów,wcale nie musi znaczyć,iż są tacy wszyscy.Dziewczyna właśnie tak myślała ,lecz po wgłębieniu się w myśli zrozumiała chodź trochę.Benjamin na początku chciał ją skrzywdzić,lecz szybko zmienił zdanie.Sama nie wiedziała, to uczynił.Każdy z jego pobratymców bez wahania pozbawił by jej życia,ale nie ON.Był już świt.Dotknęła delikatnie ramienia,które było zranione.Lekko bolało.Nie chciała wierzyć,iż została zatruta.Czy Benjamin o tym wiedział?Może specjalnie czekał,aż umrze za odnalezienie świątyni?Ale przecież cieszył się ,iż został uwolniony.A może nie?Usłyszała lekki podmuch wiatru.Spojrzała w lewą stronę.Zobaczyła,że pojawił się jej wybawiciel.Jego cera była miedziana,oczy ciemne.Ubrany był w czarne spodnie,złocistą bluzkę z krótkim rękawkiem i kurtkę ze skóry.Albo dziewczynie się wydawało lub nie,ale sądziła,iż wampir ma zmartwiony wzrok.Dziewczyna spojrzała lekko przestraszona.
-Będzie co będzie -pomyślała - i tak nie ucieknę.
-I jak się czujesz?-zapytał
Dziewczyna była zdezorientowana.Zorientowała się,że otwarł buzię z zaskoczenia.Szybko ją zamknęła.Wampir ,który chciał ją zabić pyta się o jej stan.To nie dziwne?
-S..Słucham?-zapytała zaskoczona
-Jak się czujesz?-zapytał ponownie.Jego głos był spokojny i melodyjny.
Dziewczyna myślała,że jest w śnie.Mężczyzna zobaczył na jej twarzy to zaskoczenie i lekko się uśmiechnął.
-Nie każdy wampir zabija ludzi.Powinnaś o tym wiedzieć skoro twoi najlepsi przyjaciele nimi są..
-Wiem,że nie każdy-dodała szybko,lecz było widać jej zamyślenie-zaraz co powiedz....
-A niby skąd?-nie dał jej dokończyć
-Bo jeszcze tego nie zrobiłeś-powiedziała chwytając medalion od mamy-pochodzenie nie mówi o osobie wszystkiego.Zawsze są jakieś wyjątki.
-Jesteś bardzo rozgarnięta jak na człowieka-powiedział lekko się uśmiechając-w moim świecie byłabyś ,a raczej jesteś niezwykła.
-A w moim jestem dziwadłem-powiedziała
-Dlaczego?-zapytał z nutą zaskoczenia i zaciekawienia
-Jak mnie nalazłeś?-spytała szybko zmieniając temat-nie wiedziałeś ,że wyjeżdżam.
-Nie nie wiedziałem.A więc ,nie zastałem cię w pokoju.Zająłem się twoją następczynią ,a potem przeszukałem cały Egipt-powiedział z znudzonym tonem ,jakby robił to codziennie-potem zobaczyłem twojego przyjaciela i całkowicie przypadkiem usłyszałem ,że rozmawiał z tobą przez dziwne urządzenie.
-Masz na myśli telefon?-zapytała uśmiechając się lekko
-Nie śmiej się , nie ty siedziałaś tysiące lat w więzieniu.
-No nie-przyznała.
Delikatnie otarła swoje obolałe ramię.
-Wybacz,że nie powiedziałem ci o truciźnie.Nie wiedziałem ,że masz tę ranę przez jedną z pułapek-wydawał się lekko spięty.
-Nie szkodzi-powiedziała z lekkim uśmiechem-nie twoja wina.To ja sama się w to wpakowałam,zresztą jak zwykle.Wyjdzie coś z tego coś dobrego lub złego.Przypadki bywają różne co do mnie.
-To dobrze?Mam na myśli-zaczął wyjaśniać -czy to dobrze ,że mnie znalazłaś?-zapytał
-Jeszcze nie wiem-wyznała-Ja....
Nagle przerwał im dźwięk otwierających się drzwi.W wejściu pojawiła się Renesme. Jej twarz była zmartwiona.
-Alexa-zawołała i chciała szybko do niej podejść ,lecz ujrzała Benjamina.Zatrzymała się i wbiła w niego wzrok-Alex czy...
-Tak-powiedziała opierając głowę o poduszkę,gorzej się poczuła-o nim ci mówiłam w bibliotece.
-Może w końcu wyznasz przyjaciółce prawdę-powiedział spokojnie Benjamin z nutą zniecierpliwienia.
-Może odwalisz się od niej-powiedziała zdenerwowana Ness
-Ładnie tak oszukiwać najlepszą przyjaciółkę?-spytał szyderczo
-Nie wtrącaj się-teraz była już zła na niego,a rzadko jej się to zdarzało.
-Możecie przestać?-zapytała Alexandra lekko dusząc się.
Wampiry tak zaczęły się kłócić,że nie zauważyli ,iż stan Alexandry się pogorszył.Zaczęła mieć problemy z oddychaniem.
-Carlise-zawołała Ness.
W oka m gneniu pojawił się doktor Cullen.
-Co jej jest?-zapytała zaniepokojona.
-Wyjdźcie oboje,proszę.
Bez żadnych dyskusji Renesme i Benjamin zniknęli z sali
***

-Czy ty oszalałeś?-spytała zła Benjamina-chcesz by umarła?Już dosyć ma zmartwień!
-Nie oszalałem,lecz twierdzę ,że Alexa powinna wiedzieć ,że najlepsza przyjaciółka jest wampirem.
-Ale teraz?!Przecież widzisz w jakim ona jest stanie.Prawie odeszła przez to,że wpadła do tego twojego więzienia!
-To kiedy masz zamiar jej powiedzieć?Za 100 lat?!-podniósł głos-Powiesz jej to ,albo ja to zrobię-powiedział stanowczo-powiem o tobie,twojej rodzinie i twoim chłoptasiu.
-Zostaw moją rodzinę,Jacoba i Alexandre w spokoju!
-Skoro jesteście najlepszymi przyjaciółkami ,nie powinnaś mieć przed nią tajemnic,a ona powinna to zaakceptować.
-Ale ona się boi ,nie rozumiesz tego?Przecież pierwszą twoją reakcją kiedy cię znalazła była żadą mordu!Ona może sądzić,że ja też tak będę chciała.
-Rozmawiałem z nią przed chwilą,zanim przyszłaś-patrzył na nią z pogardą-powiedziałem ,że nie każdy z nas zabija,że większość z nas zachowują się jak ludzie.Wiesz co odpowiedziała...
-No słucham?-powiedziała zezłoszczona
-Że wie o tym.Twierdzi,że są wyjątki.Powiedziała,iż nie każdy jest taki jak inny.Jest świadoma,że nie każdy wampir zabija i wie ,iż nie chce jej skrzywdzić.
-Nie jestem tego przekonana,że jej nie chcesz skrzywdzić-powiedziała-jeżeli jej jeden włos z głowy spadnie pożałujesz!
-Już się boje-powiedział sarkastycznie.
***
Dziewczyna ponownie się obudziła.Tym razem czuła się lepiej.Oddychała płynniej,nic ją nie uciskało.Na początku wszystko zmywało się w jedną plamę,lecz po kilku chwilach ostrość znów wróciła.Zobaczyła
Jack'a.Uśmiechał się jakby coś kombinował.Uśmiechnęła się lekko.
-Masz szlaban na wyjazdy za granice-powiedział
-A to niby dlaczego?-zapytała rozbawiona
-Bo przez to mogę stracić najlepszą przyjaciółkę-zaśmiał się-nigdy cię już nie puszcze nigdzie samej.
-Nie jestem małym dzieckiem,nie traktuj mnie tak-zaśmiała się
-Będe.Jeżeli każdy taki  wyjazd będzie się kończył to ja nie wiem co zrobię...
-Nie musisz się martwić,bo nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać
Jego twarz cechowała ulga.
-I jak się czujesz?-zapytał z troską.
Dotknęła ramienia i spojrzała na niego uśmiechnięto.
-Jeszcze żyję-zażartowała.
-Bardzo śmieszne. Josh kazał mi cię ucałować i przeprasza.Musiał jechać do rodzinny w nagłym wypadku.Mówi,że jest skończonym kretynem,iż nie może z tobą tu być.
-Ale nikomu nic się nie stało prawda?-zapytała zaniepokojona
-Ty jak zwykle o innych się martwisz-uśmiechnął się smutno-nie nic poważnego.Teraz pomyśl trochę o sobie.
Dziewczyna przewróciła oczami jak małe dziecko.
-Nie przewracaj mi tu oczami-zaśmiał się-teraz pobądź trochę samolubna i odpoczywaj.Teraz to inni zajmą się tobą i lepiej nie kombinuj.
-Jack ja sobie poradzę.Wszystko w porządku...
-Walker przymknij się.Ty o mało co nie zostawiłaś mnie na tym nędznym świecie.Puściłbym twojego focha na ciebie,znalazłbym cię w innym świecie i złoił ci skórę.A na końcu bym wrócił tutaj i spróbował byś jakoś wróciła.Poszedłbym nawet do piekła .
-Głupek-skomentowała-nie usiałbyś iść do piekła.
-Wiem musiałbym nauczyć się latać.Bo te twoje skrzydełka by zaniosły cię na górę.
-Przymknij się Jack.Ja tu jestem -pomachała mu przed nosem-halo to ja Alexandra jeszcze żyję.
-Wiem i ciesze się-dziewczyna usiadła na łóżku-ostrożnie-ustawił dłonie tak by ją złapać,gdyby upadła
-Spokojnie Jack,a myślałam ,że to ja jestem nerwowa.Podaj mi moją torbę,tą którą przyniosłeś.
Podał jej nie dużą sportową torbę z jej ubraniami i drugą małą torebkę ,którą miała w dniu wypadku.Wyciągnęła z niej klucze.
-Mam małą prośbę-powiedziała do Jack'a-mógłbyś wziąć moje wypracowanie i przepisać do komputera?
-Nie ma sprawy.Oddam je nauczycielce-wziął od niej klucze od domu.
-Dzięki.Jestem ci winna przysługę.
-To wykorzystam ją od razu-uśmiechnął się cwanie-wyzdrowiej.Lekarz mówił,że za trzy dni będziesz mogła wyjść ze szpitala ,lecz możesz być trochę osłabiona.Żadnego wychowania fizycznego przez miesiąc.
-Co?!-jęknęła -zero siatkówki?
-No niestety gwiazdo.Zero siatkówki.Drużyna nie poradzi sobie bez ciebie.
-Ale za pięć tygodni mamy mecz .Będę miała mało czasu do przygotowania się.
-Dasz radę.Przecież jesteś wielką Alexandrą Walker.Czego ty nie zrobisz by uczciwie wygrać.
-Nic mnie nie zatrzymie-zaczęła się śmiać-brzy mi to jak z kiczowatego filmu.
-Wiem-zaśmiał się.-Ja już zmykam trzym się.
-Dzięki ,że przyszedłeś-przytulili sie i pocałowali po policzku.
Zanim wyszedł pokiwał jej na pożegnanie i wyszedł.Nastolatka odłożyła torbę z ubraniami i wzięła do ręki swój telefon..Zatopiła się w miękkiej poduszce.Sprawdzała nieodebrane połączenia w telefonie i sms'y. Znajomi życzyli jej zdrowia i z utęsknieniem czekają na powrót.Dziewczyna uśmiechnęła się.Tu w New Pol nie jest zupełnie sama.Od małego dużo z mamą podróżowała i nie zatrzymywały się dłużej niż na kilka miesięcy.Tu jest jej dobrze i chciała się ustatkować.Jedynymi jej niepokojami były dwie sprawy : po pierwsze,czy Benjamin będzie chciał ją skrzywdzić?.Po drugie,czy będzie miała problemy ze zdrowiem po zatruciu? Tego wszystkiego miała się dowiedzieć w najbliższej przyszłości.Nagle zobaczyła,że do niej idzie zezłoszczony Benjamin z Renesme. Kłócili się o coś.Czyżby i ona była jedną z jego rasy?Dziewczyna odrazu chciała wyprzeć tą myśl z glowy,lecz utknęła.Do głowy przyszły jej wspomnienia.
-Ness nie może być...-pomyślała.Spojrzała na nich i ponownie pogrążyła się w  myślach-nie ćwiczyła nigdy na zdjęciach sportowych,kiedy jest słońce zawsze ma wyjazd z rodzinną,jej reakcja w bibliotece,kiedy powiedziałam część o Benjaminie,to zdenerwowanie.A on przecież -przypomniała sobie jego słowa ''Nie każdy wampir zabija ludzi.Powinnaś o tym wiedzieć skoro twoi najlepsi przyjaciele nimi są..'' Nie to niemożliwe.Ness nie mogłaby mnie okłamać.
Czuła jedynie zrezygnowanie.Nie była pewna swoich podejrzeń ,ale jak patrzyła na tę dwójkę zaczęła wierzyć.Nie była przekonana ,a w stu procentach,lecz intuicja coś jej mówiła.Nic po prostu trzeba zapytać.Spojrzała na Renesme.Nadal się kłócili.Gdyby nie dzieląca ją szyba ze ścianą słyszałaby całą rozmowę.Nagle przyjaciółka umilkła i spojrzała na nią.W jej oczach krył się niepokój.Otworzyła drzwi i weszła,a Benjamin wraz za nią ,lecz zatrzymał się przy wyjściu.Nessie usiadła tam gdzie wcześniej Jack,koło łóżka,po prawej stronie.
-Cześć-powiedziała nieśmiało-jak się czujesz?
Alexandra nie odpowiedziała od razu.Męczyły ją swoje przypuszczenia.
-Dobrze -odpowiedziała jednym słowem
Kiedy dziewczyna odpowiedziała jednym słowem oznaczało,ze jest czymś przygnębiona lub niepewna.Nessie wiedziała,ze coś ją gryzie ale nie wiedziała,że coś podejrzewa o niej.Sądziła,że boi się Benjamina.
-To świetnie -powiedziała powoli-wiesz chciałam z tobą porozmawiać o tym wszystkim...
-Powiedz mi jedno-spojrzała na nią niepewna-ale szczerze.
Kiwnęła delikatnie głową.
Nastolatka nie wiedziała czy chce znać prawdę.Ale lepiej być oszukiwanym?Każda prawda jest lepsza,nawet ta okropna od życia w kłamstwie.Wzięła głęboki oddech.
-Jesteś jedną z nich ,prawda?-jej oczy były pełne lęku ale i smutku.
Renesme spojrzała na nią.Widziała w jej oczach smutek i lęk.Wiedziała,ze powinna wyznać to wszystko wcześniej.
-Tak jestem jedną z nich.
Alexandra pokiwała lekko głową.Wyglądała na zmęczoną i zmartwioną.
-Zamierzałaś mi kiedyś powiedzieć?-spytała nie zwracając uwagi na Benjamina.
-Chciałam ale stwierdziłam po  przeprowadce ,ze nie będzie miało to sensu-zaczęła tłumaczyć-kiedy cię zobaczyłam w szkole ucieszyłam się-uśmiechnęła się smutno patrząc na swoje dłonie-ale wiedziałam ,że będę musiała ci w końcu powiedzieć.Ale kiedy powiedziałaś mi o tym,że zmarła ci matka ,nie chciałam ci robić zmartwień.Wiedziałam ,że się możesz wystraszyć.
-Czyli nie chciałaś mi powiedzieć-wy wnioskowała-chciałaś mnie dalej oszukiwać o swoim pochodzeniu.
-Wiem,ze źle zrobiłam oszukując cię.Ale bałam się ,że odwrócisz się ode mnie ,bo pomyślisz ,ze jestem potworem ,który tylko zabija.
-A czym jesteśmy?-wtrącił Benjamin z sarkazmem
-Zamknij się -podniosła trochę na niego głos Alexa.Był zszokowany.Zwróciła się do Nessi-sądziłaś ,ze odwrócę się od ciebie ,tylko dlatego,iż dowiem się kim jesteś?Myślałam ,ze mnie znasz-powiedziała rozczarowana
Dziewczyna spojrzała zszokowana.
-Kiedy mówiłaś mi w bibliotece o tym wyjeździe słyszałam jak się bałaś.Kiedy Jack wspominał coś o nim ,o wyprawie ,wychodziłaś.Wiedziałam ,ze  nie chciałaś nic o tym wszystkim słyszeć.Nie chciałam byś się i mnie i mojej rodziny bała.Sądziłam,iż pomyślisz ,ze będę taka jak on,ze będę chciała ciebie lub twoich bliskich skrzywdzić.
Benjamin uśmiechnął się kpiarsko przy wyjściu.
-W życiu bym tak nie pomyślała!Spędzałam dużo czasu z tobą i nic mi nie jest.Gdybyś mi powiedziała od razu nie byłabym na ciebie tak zła.Nie bałabym się.Pewnie byłabym trochę zaskoczona ,ze te legendy i historie to prawda.Pojawiłby się niepokój.A co do niego-wskazała głową na wampira-uratował mi dwukrotnie życie.Ness nie byłabym zła...Teraz jestem i to bardzo,a to tylko przez to ,ze byłam oszukiwana cały czas.
-Nie jesteś zła ,że jestem tym kim jestem?-pytała zszokowana
-Nie,ale  jestem zła ,ze mnie oszukałaś.Nie wybrałaś sobie życia.Gdybym wiedziała,że ja też jestem kimś innym ,również bym ci powiedziała.
Nastała chwila ciszy.Alexandra ponownie pytała Nessi:
-Cała twoja rodzina też?
-Tak nie licząc Jake'a.On jest ...
-Wilczkiem-zakpił Benjamin
-Przymknij się!-podniosła głos pacjentka-jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia to wyjdź.
Renesme była zaskoczona.
-Ty rzeczywiście się nie boisz-szepnęła.
Benjamin stał i słuchał dalej.
-On jest wilkołakiem-wyznała-chciał ci powiedzieć,lecz prosiłam go by milczał.
-A wilkołaki nienawidzą wampirów.Prawda?
-Tak było,ale po moich narodzinach żyją w zgodzie.Większość.
Kiwnęła lekko głową ,spojrzała w lewą stronę,przez okno.Było pochmurnie jak zwykle.Przed oczami widziała te wszystkie fałszywe wspomnienia.Jak w wcześniejszej miejscowości,gdzie mieszkali Cullenowie bawiła się z Renesme ,jak kilka dni przed przeprowadzką Emmet wrzucił ją do basenu w jej domu,jak rozmawiała  ze swoją starszą ,jak myślała,przyjaciółką Rasalie.Pamiętała jak ich rodzice Esme i Carlise opiekowali się nią ,kiedy jej mama była w szpitalu.Esme ją pocieszała ,ze mamie nic nie będzie,a Seth zawszę ją przytulał.To wszystko było fikcją.
-Alexa przykro mi,ze dowiedziałaś się o tym w ten sposób.
-Nie chodzi mi o tym ,że jesteś wampirem-wyzała powoli nastolatka-wiedz ,ze nie jestem zła,ze nim jesteś.Ale proszę cie wyjdź .
-Alex tak mi przykro  ...
-Proszę Wyjdź-podkreśliła delikatnie ostatnie słowo.
Opuściła głowę i wykonała polecenie.Benjamin widział ,że dziewczyna jest w rozsypce.Zostawił ją samą.Również wyszedł z pomiesczenia.
***
Po policzkach pacjętki poleciały groszki łez.Były duże ,przepełnione zawodem.Była oszukiwana przez całe życie.Nie chciała spojrzeć w oczy żadnego z czlonków jej rodziny.Emocje nią targały i sama o tym widziała.Kiedy się opanowała nacisnęła guziczek przy łóżku ,przywołujący pielęgniarkę.Po chwili przyszła szczupła blondynka.Była już po trzydziestce.
-Coś się stało?-zapytała grzecznie
-Mogłabym prosić o wypis na żądanie ?-zapytała szatynka
-Ale panienka nie moze tak,jeszcze moze Pani coś się stać przez silne osłabienie...
-Proszę-przerwała jej Walker-chce wrócić do domu.
Jej spojrzenie było takie błagalne,ze pielęgniarka się zgodziła.Po konsultacji z kobiety z lekarzem, pielęgniarka da jej wypis.Podpisała co trzeba,przebrała się w rzeczy przyniesione od przyjaciela i opuściła szpital.
***
-Powiedziałaś jej wszystko?-zapytał Jake 
-Sama się domyśliła przez Benjamina,tego z Egiptu.Wyjaśniłam jej wszystko.
-I jak zareagowała?Po twojej minie wygląda na to ,że zrobiła ci awanturę.
-Nie ,nie zrobiła-powiedziała rodzinie.
-To jak zareagowała?-zapytała Esme
-Powiedziała ,że jest zła ale nie dlatego ,ze jesteśmy wampirami-wyznała
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Była zła bo została oszukana-powiedziała nagle Alice
Nessie kiwnęła głową.
-Mówiłem by jej to powiedzieć ,kiedy się tu pojawiła.
-To teraz nic nie zmieni-powiedział Carlise-szczerze jest tak samo bystra jak Bella ,a moze nawet bardziej.
-Szybciej do tego doszła niż ja-przyznała Bells
-Biedna dziewczynka-powiedziała Esme-jest taka samotna.Zaakceptowała to.
-Nigdy bym nie powiedziała,ze tak zareaguje-wyznała Rasalie-tak spokojnie.Gdzie ona jest?
-Lepiej ,żebyśmy dali jej trochę czasu-powiedział Carlise-wypisała się ze szpitala tego samego dnia.
-Boje się o nią-wyznała Nessie-byłam u niej w domu dzisiaj wieczorem.Nie było jej.A wszystko świadczyło,ze nie wyprowadziła się.
-Może po jkimś czasie porozmawiamy z nią?-poprosiła Esme-ona jest sama.Kiedy Renesme mi powiedziała,że Gabriela nie żyje... ona musiała to przeżyć sama.Tak strasznie cierpi.
-Porozmawiamy z nią-wyznał Carlise-ale ktoś musiałby ją pilnować,bo jest jeszcze osłabiona przez truciznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz