Po dwóch dniach musieli wyjechać.
Benjamin miał zaplanowany kolejny wyjazd. Kiedy wrócą będzie musiała spakować
dodatkowe ubrania, gdyż Egipcjanin następnego dnia po powrocie zabiera ją do
Egiptu z okazji Nowego Roku. Czuła, ze będzie to niezapomniany Sylwester. Teraz
siedziała koło niego na kanapie w samolocie. Za godzinę mieli wrócić do New
Pol. Bała się tego powrotu. Teraz było wspaniałe, lecz rzeczywistość uderza.
Problemy wracają. Wraca rada, singularis, brat, narażanie siebie czy bliskich.
Nie chciała tego. Nie chciała powrotu zmartwień.
-Alex nie zamartwiaj się. Wszytko
będzie dobrze-pocałował jej czoło.
-Od kiedy czytasz w myślach? -zapytała
spoglądając na niego.
-Więź cię zdradza. A skoro się
martwisz to tylko powrotem i jaką zastaniemy sytuację.
Jak dobrze ją znał.
-Ale i tak warto było jechać. Nawet
jeżeli musiałeś mnie obudzić w nocy-oparła głowę o jego pierś.
-Też nie byłem rannym ptaszkiem,
kiedy jeszcze potrzebowałem snu.
-Podejrzewam-uśmiechnęła się
złośliwie.
Podciągnął ją na swoje kolana i spojrzał
w jej twarz.
-Sądząc po tym czym, a raczej kim
się zajmowałeś nie wstawałeś wcześniej-powiedziała powstrzymując się przed
wybuchem śmiechu.
-Już nigdy więcej nie wezmę do ust
wina. Za dużo ci powiedziałem-zaśmiał się-w ogóle co ci powiedziałem?
-Dużo-zaśmiała się z jego
miny-biedne trzysta służących dziewczyn.
-Trzysta służących jako
człowiek-powiedział spokojnie.
-Słucham?! Było ich więcej?!
-Nie myślałaś chyba ,że w ciągu
mego panowania było tylko trzysta służących.
-Bo zaraz się załamię. To ja którą
będę?
-Tą jedyną-przyciągnął ją bliżej do
siebie- ostatnią. Tą z którą ułożę sobie życie. Chce zapomnieć o poprzednim
życiu. W tym drugim chce być tylko z tobą. Żadna inna nie będzie tą samą ,co
ty. Z tobą mi jest tak dobrze, że z inną lepiej być nie może. Jesteś moim
numerem jeden-pogłaskał jej policzek.
Uśmiechnęła się i wtuliła w niego.
Zachował swój starożytny romantyzm. W tamtych czasach Egipcjanie szanowali
swoje kobiety. Była pewna, że w końcu trafiła na tego jedynego.
-Jak myślisz, jak zareaguje reszta?
-zapytała obejmując go za szyję.
-Alice wie, nie wiem, czy
powiedziała reszcie. Wątpię.
-Miała wizję?
-Tak. Pomogła mi wtedy. Pamiętasz
,kiedy dostałem ten sms? Był wtedy od niej.
-Pamiętam. Spryciula z niej.
-Teraz jak zareaguje biedny Emmet.
Jego ulubienica nie jest już sama.
-Jak zobaczy z kim jest, zawału
dostanie, nawet w tym wcieleniu.
***
Wrócili do domu. Miło było znów
zobaczyć ten dom z motywami egipskimi. Wypakowała ubrania i wrzuciła je do
pralki. Na miejsce ich, włożyła kolejne ubrania od ukochanego. Uśmiechnęła się
na tą myśl. W końcu odnalazła swoje szczęście. Ten wyjazd projektowy nie był
taki zły. Od nienawiści do miłości. Czuła się zupełnie jak bohaterka książki.
Teraz jeszcze muszą razem przetrwać i pokonać radę. Wtedy odzyskają spokój.
Weszła do garderoby i spakowała czyste koszule nocne, sukienki , bieliznę,
spodnie i bluzki bez ramiączek. Po chwili była spakowana. Zauważyła również w
czasie pakowania, że Benjamin musiał kiedyś wziąć jej rzeczy z domu, bo
wszystkie je tu znalazła. Był kochany, że o wszystkim pamiętał. Położyła
walizkę przy łóżku. Ale chwileczkę. Na jak długo chce ją zabrać do Egiptu?
Przecież musi zacząć przypominać sobie materiał, gdyż ma egzaminy pod koniec
stycznia. Wyszła z pokoju. Wiedziała, gdzie może być. Zapukała do jego
sypialni. Od razu weszła. Było w niej ciemno jak zwykle. Zamknęła drzwi i
przymrużyła oczy. Ledwo widziała swój czubek nosa. Podeszła do okna w celu
odsłonięcia zasłon, lecz zatrzymały ją jego dłonie wokół jej talii. Podskoczyła
delikatnie.
-Taka jest moja natura-usłyszała
jego śmiech.
-Mógłbyś wpuścić tu trochę światła.
Ciemno tu, że niczego nie widzę.
-Dzięki temu też mnie nie
widzisz-usłyszała odpowiedz. Poczuła jak nosem przesuwa po jej szyi.
-Ale wiesz ,że nie widzę żadnego
przystojniaka-zaśmiała się krótko. Wiedziała, że jeżeli to powie, odsłoni
zasłonę. I też tak zrobił. Widziała go teraz przed sobą. W pomieszczeniu było
szarawo.
-Teraz już widzisz-przyciągnął ją
do siebie.
-Teraz tak-pocałowała go- powiedz
mi, na jak długo wyjeżdżamy?
-Na bardzo, bardzo, bardzo
długo-powiedział.
-A dokładniej? Wiesz, że mam
egzaminy pod koniec stycznia.
-Wiem, wszystko obmyśliłem.
Pojedziemy sobie na tydzień. Wystarczy?
-Najchętniej bym w ogóle nie
wracała ale musimy.
-Kto powiedział, że musimy wracać?
-Wiesz, że musimy.
-Wiem-wziął jej kosmyk włosów i schował
go za uch dziewczyny-wiesz co? Chodź się przejść. Jesteśmy oboje już spakowani.
Mamy dużo czasu. Porozmawiamy co dalej.
-Pewnie. Tylko pójdę po płaszcz.
***
Po wyjściu z domu, poszli się
przejść po lesie, który otaczał dom. Wiedzieli, że ta część jest dla nich
bezpieczna. Śniegu było bardzo dużo. W ciągu trzech dni nasypało wiele cali.
Trzymali się za ręce. Rozmawiali i śmiali się jak najzwyklejsza para. Łatwo
można było ich pomylić. Wyglądali normalnie, ale byli inni.
-Będziesz musiała znowu wstać wcześnie
i przygotuj się na lot samolotem. Żebyś mi się nie wystraszyła.
-Nie będę się bać-uderzyła go w
ramię- wtedy było to niespodziewane. O której mam wstać?
-Obudzę cię koło piątej nad ranem.
-Nie jest tak źle. To powiedz mi
teraz ,co planujesz zrobić? Też chciałabym mieć w tym swój wkład.
Zatrzymał się. Podeszła do niego i
założyła ręce na jego ramiona , następnie chłopak spojrzał na jej twarz.
-Masz bardzo ważny wkład, a raczej
ważną rolę do wykonania.
-Jaką?- zapytała ciekawa.
-Po prostu bądź ze mną tam i daj
się oprowadzić.
Uśmiechnęła się zniecierpliwiona.
-Mogłam się tego spodziewać.
-Ty niczego nie musisz robić.
Pozwól zachować mi się jak na mężczyznę przystało i zająć się każdym szczegółem
wyjazdu.
-W tych czasach jest inaczej.
-Bo w tych czasach nie ma prawie w
ogóle mężczyzn-zaśmiała się. - No co? Stwierdzam tylko fakty.
-Jesteś naprawdę bardzo skromny.
Nie pamiętam bym ciebie tego uczyła.
-Tej lekcji jeszcze nie miałem. I
jeszcze jednej, którą bym bardzo chciał.
-No słucham. Jakiej lekcji jeszcze
nie dałam mojemu uczniowi z wymiany?
-Wychowania fizycznego-po tym
parsknęła śmiechem. Rozumiała go bardzo dobrze. -Kiedy odbędą się zajęcia?
-Nie mam pojęcia-starała się
uspokoić- ale jeżeli będę potrzebowała pocieszenia, zgłoszę się od razu do
ciebie-pocałowała jego policzek.
-Postaram się być cały czas obok,
gotowy do dyspozycji.
-Jesteś niemożliwy. Zostało ci coś
z poprzedniego życia.
Uśmiechnęła
się, a na policzkach miała rumieńce przez chłód. Jedyny punkt, na którym była
skupiona to jego stalowe oczy. Były takie piękne, czuła się pod ich spojrzeniem
bezpieczna i pełna szczęścia. Benjamin położył swoją dłoń na jej szyi. Położyła
swoje dłonie na jego ramionach i zatopili się swoimi ustami. Wiatr delikatnie
dmuchał, a śnieg latał wokół nich, zupełnie jakby się goniły. Ich języki się
odnalazły i zaczęły delikatnie masować. Z początku delikatnie i czule, potem
drapieżniej ale nadal czule. Wiedziała, że cały czas musiał kontrolować swoją
siłę, by nie zrobić jej krzywdy. Mocniej zacisnęła swoje dłonie na jego
ramionach. Wiedziała ,że się uśmiecha, też to zrobiła. Najchętniej teraz
zatrzymałaby czas. Tak jest jej najlepiej.
***
Emmet
właśnie wracał z polowania. Był sam, bo reszta jego rodziny była wcześniej, a
on z Nessie i Jacobem byli u Setha. Złapał w okolicy duże zwierzęta w nie zbyt
dużym czasie. Teraz był w okolicy, gdzie mieszkała Alexandra z Benjaminem.
Przechodził w okolicy i zastanawiał się ,czy już wrócili. Ominął dom i biegł
dalej. Nagle kogoś wyczuł. Dziwne. Wyczuł swoja przyjaciółkę, Alexandrę.
Poszedł cicho w tamtym kierunku. Zza drzewa stały dwie osoby. Nie musiał starać
się być w ukryciu, bo te osoby były zbyt zajęte sobą. Alexandra stała z
Benjaminem. Byli objęci i całowali się. Od razu na twarzy złotookiego pojawił
się uśmiech. Wiedział, że tak się to skończy. Widział niedawno jak się o nią
troszczył, jak patrzyli na siebie. Jak rzucił się na Rafaela. Widać, że jest
szczęśliwa, to nie będzie tego psuł. Szybko zniknął. Zadowolony pojawił się w
domu. Musiał przekazać wesołą nowinę rodzinie. Wszedł do domu. W salonie
siedziała Rose i czytała jakąś gazetę, Nessie z Jacobem oglądali telewizor, a
Alice z Jasperem rozmawiali na schodach. Od razu zauważyli ,że Em jest w
dziwnie wesołym nastroju.
-Nie
uwierzycie co mam wam do powiedzenia-usiadł koło ukochanej, zadowolony z
siebie.
-Co? Ma
być jakiś koncert? - zapytała Nessie
-Nie,
lepiej-powiedział zakładając nogi na stół.
-Odbędzie
się mecz w okolicy? - zapytał Jacob
-Nie,
widziałem bardzo ciekawe zjawisko.
-Zaraz
ciekawym zjawiskiem będzie moją pięść przy twojej twarzy-powiedziała Rosalie-
co ciekawego się wydarzyło w tym mieście?
-Widziałem
naszą grzeczna Alexandrę całującą się z naszym egipskim
Benjaminem-powiedział.
Po tych
słowach Jacob, Nessie, Rose i Jasper spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Poważnie.
Alice wiedziałaś o tym?- zapytał Em. Wszyscy spojrzeli na nią.
-Tak
jakby-nie powstrzymała uśmiechu.
-Dlaczego
nie powiedziałaś?!- zapytała Nessie.
-Bo to
ona miała wam powiedzieć, nie Emmet. A z resztą. Jutro rano wyjeżdżają do
Egiptu.
-Lecę do
niej-powiedziała Rose.
-Zaczekaj
idziemy z wami- Jake wstał z Renesmee
-Też idę.
Powiedziałem wam o tym.
Po kilku
chwilach byli w lesie, gdzie widział ich Emmet. Nie było ich.
-Wiedziałem
,że to ściema -powiedział Jacob
-Byli tu.
Chodźmy do nich.
-Jeżeli
to ściema, zabiję cię kochanie-powiedziała Rosalie.
Poszli
pod dom. Nessie chciała zapukać do drzwi ale Emmet ją powstrzymał.
-Tak się
mogą wszystkiego wyprzeć. Musicie zobaczyć ich z ukrycia.
Obok
drzwi było okno. Stanęli przy nim. Widać było część salonu, a w niej ich.
Alexandra leżała na kanapie, a Benjamin koło niej. Bawił się jej kosmykiem
włosów. Rozmawiali o czymś ale nie wiedzieli o czym. Zaklęcie chroniło dom.
Nagle chłopak się pochylił nad dziewczyną i ją pocałował. Alexandra położyła
dłoń na jego policzku. Wszyscy byli zaskoczeni ,a siłacz był zadowolony.
-A nie
mówiłem?
-Wiedziałam,
że tak będzie-powiedziała Nessie.
Rose zapukała
do okna. Para spojrzała się w ich kierunku. Alexandra zrobiła duże oczy z
zaskoczenia. Benjamin coś jej powiedział i zaczęła się śmiać. Emmet pokazał by
otworzyli drzwi. Benjamin machnął lekceważąco ręką i wrócił do całowania swojej
dziewczyny.
-Są zbyt
zajęci sobą-zaśmiał się Jacob.
***
-Zaczekaj
otworzę im drzwi-powiedziała rozbawiona pomiędzy pocałunkami.
-Mogą
poczekać, ja nie-zaśmiał się Egipcjanin.
-Otworzę
mocą, zaczekaj-pachnęła ręką i drzwi były już otwarte. Oddała mu pocałunek i
wstali. Oczywiście weszli zadowoleni.
-Jak
mogłaś Alex! -podbiegła do niej Nessie- Niczego mi nie powiedziałaś! -przytuliły
się.
-Jakoś
tak wyszło.
-No stary
gratuluje-przebili sztamę chłopacy
-Dzięki.
-Tylko by
mi nie płakała przez ciebie-powiedziała Rose.
Alexandra
wypuściła przyjaciółkę z objęć i już była otoczona ramieniem ukochanego.
-Nie
będzie, na pewno.
-Pamiętaj!
Nie będę za siebie ręczył-Em dał mu kuksańca w ramię- A ty moja panno-podszedł
do Alexandry i uściskał-niczego mi nie powiedziałaś. Niedawno byłaś małym
złośliwym dzieciakiem, a tu duża dziewczyna. Jak ten czas szybko leci.
Zaśmiała
się. Lubiła kiedy udawał dramatyzm. Poszli do salonu i rozsiedli się na
wypoczynku.
-Mieliśmy
do was wjechać wieczorem w odwiedziny. Jeszcze nie macie mnie dość? - zapytała.
-Ciebie,
nigdy! Nie pozbędziesz się nas kochana.
-Uwielbiam
was.
-Zawsze z
wami będziemy-powiedziała Rose- tym bardziej teraz. Musimy was pilnować byście
niczego głupiego nie zrobili.
-Mówiłam,
że tak będzie. Ale ty się wypierałaś- zaczęła Nessie- jesteśmy tylko
przyjaciółmi , usprawiedliwiałaś się. Mówiłam ,słuchaj się mnie na przyszłość.
-O niczym
mu nie mam zamiaru mówić, a ty? -zwróciła się do Benjamina.
-Nie
powinno go to interesować-powiedział gładko.
-Zaraz
znowu sobie przypomni ,że ma siostrę i zacznie dawać kazania takie jak my.
-Wątpię.
Bo gdyby powiedział, że jak ją skrzywdzi ma przechlapane, to dotyczy się
głównie jego. To on ci zrobił krzywdę, to Benjamin da mu za swoje.
-Z
największą chęcią-powiedział Egipcjanin bardzo zadowolony.
-Możemy
przestać o nim rozmawiać? - powiedziała Alexandra
-Chętnie.
Niedobrze mi się robi jak o nim słyszę.
-Nie
tylko tobie-dodała Rose.
-Kiedy
wyjeżdżacie?
-Jutro,
po piątej rano-odpowiedział szarooki.
-Na jak
długo ją porywasz? - zapytał Jake
-Tylko
tydzień. Carlisle nadal szuka nauczyciela?- zapytał Egipcjanin
-Dziś
poszedł z Esme się z kimś spotkać. Możliwe, że mają kogoś na to miejsce.
-Jak
miło. Znowu szkoła - westchnęła.
-A żebyś
wiedziała-powiedziała
-Nie
marudź. My chodzimy do szkoły dwieście lat.
-Ale ja
to co innego. Wy jesteście nieśmiertelni, a ja nie mam tyle czasu.
-Wiesz,
dożyjesz jakieś dwieście lat. Jesteś córką pół wampira i zaklętej. Carlisle
wywnioskował z notatek twojej mamy, że możesz dożyć takiego wieku?
-Kiedy na
to wpadł? Nic mi nie powiedział-zapytała zaskoczona nastolatka.
-Po
waszym wyjeździe. Chcieli was poinformować po waszym wyjeździe na sylwestra. My
wyjeżdżamy w Alpy do znajomych i tam chciał popracować nad tym-powiedziała
Rose.
-Nie
powinien nad tym tyle myśleć-powiedziała Alexandra.
-Obiecał twojej mamie, że się tym
zajmie jeżeli moc się uaktywni.A z resztą, jest zadowolony, że Benjamin cię
zabiera na wyjazd. Esme też. Masz trochę wolnego od całej tej sytuacji.
-Ale to jest nie sprawiedliwe-powiedziała Alexandra-
Powinien spędzać czas z wami, a nie nad sprawą mojego rodzaju.
-Myślisz, że dla niego to jest obowiązek? On to robi z
czystej ciekawości. Interesuje się takimi przypadkami. Ja jestem tego
przykładem- powiedziała Renesmee. – Dzięki tobie ma zajęcie. Myślisz, że będąc
nieśmiertelnym marnuje czas? Ma go bardzo dużo.
-No niby tak - przyznała niezdecydowana.
-Ty się lepiej tym nie przejmuj – powiedziała Rosalie –
lepiej pomyśl, co spakować do Egiptu-uśmiechnęła się.
-Już się spakowała-powiedział zadowolony Benjamin obejmując
ją ramieniem – o dziwo bardzo szybko .
-Wiesz Alex, musimy pojechać na zakupy. Alice będzie
zachwycona. Zajrzymy tu i tam. Kupimy to i tamto-uśmiechnęła się tajemniczo,
tak jak szatynka.
-Rose , ja już znam tą minę-zaśmiał się Em- muszę waszej
dwójce coś powiedzieć.
-Słucham? – zapytała niepewna Alex.
-Właśnie wam uświadamiam fakt, że jadę z wami do Egiptu.
-Chyba nie- powiedziała równocześnie para.
-Po co? –zapytała zaskoczona Nessie.
-Ja nie puszczę mojej małej Alexi samej z nim-oparł się i
założył rozbawiony ręce na piersi- nie wiadomo co tam będą robić. Moim zdaniem
jest za młoda. Ile jest pomiędzy nimi różnicy?
-Tylko dwa tysiące dziewięćset siedemdziesiąt jeden lat
–powiedziała spokojnie szatynka.
-Tylko?! Ja jej nie puszcze samej. Dodatkowo tak daleko i to
jeszcze z chłopakiem kobieciarzem, byłym kobieciarzem, dodatkowo takim starym
dla niej -zakończył rozbawiony. Widać było, że dobrze się bawi.
-Bez obaw. Będę ją pilnował – powiedział Benjamin , po czym
pocałował czubek głowy Alexandry
-Ciebie stary nie da się pilnować. Rosalie – zwrócił się do
swojej ukochanej – miałaś dobry pomysł z tymi zakupami. Wybieram się z wami i
kupujemy jej szczelną ,zakrywającą całe ciało piżamę. Nie do ściągnięcia. Ma
być niezniszczalna.
Alexandra nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. W jej ślady
poszła Renesmee, Rosalie i przede wszystkim Benjamin. Emmet patrzył
zaangażowany w swoją przemowę.
-A jaką mają jej kupić piżamę?- zapytał Benjamin widocznie
zainteresowany.
-Z długim rękawkiem i długimi spodniami. Najlepiej różową w
serduszka-powiedział Em.
-Tak będziesz wyglądała uroczo. Bardzo uroczo-powiedział
uwodzicielsko Egipcjanin do nastolatki.
-Mówisz? Chyba sobie taką kupię-uśmiechnęła się po czym
zaczęła śmiać, kiedy zobaczyła minę Emmeta.
-Boże, być malutka nie zrobiła żadnego głupstwa-westchnął
teatralnie siłacz.
-Jesteś- obroniła ukochanego Rosalie- jesteś naszym oczkiem
w głowie- zażartowała.
-Emmet-zaczął nagle Benjamin- wiesz, że jej niczego nie
zrobię na siłę. Nie chce skrzywdzić naszej Alexandry-pocałował jej czoło i
spojrzała się na niego- jest naszym oczkiem w głowie i nic tego nie zmieni.
-Mam nadzieję-zaśmiał się. –Chciałbym zobaczyć teraz minę
twojego braciszka Alex. Już widzę jego załamanie.
-Prędzej zacznie gadać o tym ,że zwariowała lub ,że jest
nienormalna-powiedziała Renesmee.
-Nessie powiedz mi- zaczęła Alexandra- czy ktokolwiek z
mojego otoczenia wraz ze mną jest normalny?
***
Po rozmowie z przyjaciółmi i ich wyjściu Alexandra z
Benjaminem siedzieli w salonie. Cieszyli się swoim towarzystwem. Kiedy wybiła
godzina siódma, nastolatka postanowiła pójść do swojego pokoju. Wzięła długi,
relaksacyjny prysznic. Jak miło było nie myśleć o problemach. Dni bez strachu o
Radę, pojawienie się Richarda czy obecność Rafaela, jej brata. W końcu mogła
cieszyć się życiem wraz z ukochanym.
Była szczęśliwa i taka perspektywa jej się podobała. Cieszyłaby się, gdyby taką
miała przyszłość. Ale nie może spoczywać na laurach. Musi zacząć być czujna.
Być gotową na nagły zwrot wydarzeń. Ale czy można być zwartą i gotową , kiedy
ma się przy sobie takiego mężczyznę jak Benjamin? Takiego wampira jak on?
Mężczyznę, który ją kocha? Szanuję? Broni? Zadowala? Nie, nie da się. Wierzy,
że teraz będzie lepiej. Założyła swoją nową koszulę nocną. Była w kolorze bieli
z koronką przy biuście i wycięciem pomiędzy nim. Ubranie miało dwa cieniutkie
ramiączka. Pod biustem do przed połowy uda była satyna. Odłożyła ręcznik by
wysechł i umyła zęby. Wyszła z łazienki i ustawiła budzik na wczesną godzinę,
by nie przespać. Jednak nie zdążyła, gdyż poczuła jak silne ramiona obejmują ją
w pasie. Przyszedł. Spojrzała przez ramię. Jak zwykle uśmiechał się
uwodzicielsko. Wyglądał przy tym jak młody bóg. Wziął jej telefon z rąk i
położył na stolik nocny. Obróciła się twarzą do niego.
-Jak zwykle się skradasz-uśmiechnęła się i ucałowała jego
wargi.
-Nie prawda. Po prostu cicho się poruszam. Zrób coś dla
mnie, proszę.
-A co takiego?
-Przecież i tak nie śpisz. Co to byłaby za różnica, hmm?
-Zachowajmy chociaż tylko pozory? Chciałbym mieć cię blisko,
tuż obok-schował twarz w jej włosach.
-Ale ja lubię mój pokój-powiedziała rozmarzona, zaczął
delikatnie dłonią dotykać jej szyi. Wiedział, że to uwielbia.
-Będę na ciebie czekał. Chciałbym byś leżała obok. Nie chce
być sam. Bez ciebie. Nie rań mojego martwego serca i przyjdź-powiedział lekko
rozbawiony. Widział jej niezdecydowanie i dodał- będę czkał- pocałował jej
czoło i zniknął z pokoju.
Wiedziała, że zrobił to częściowo jej na złość. Był kochany.
Widać jak bardzo się zmienił. Zaczął ukazywać uczucia, z czym miał DUŻY
problem. Stara się być czuły i delikatny, chodź jego natura jest wręcz
przeciwieństwem. Każdego dnia ją zaskakuje. Jest prawdziwą szczęściarą, że go
odnalazła. Że pozwoliła sobie na poznanie łowcy, który poluję na jej rasę.
Zakochała się i wie, że jest to inna miłość, niż jej i Josha. Jest to miłość
prawdziwa. Bez kłamstw, bez oszustwa. Westchnęła. To wszystko brzmi jak powieści. Odłożyła telefon na półeczce i
wyszła z pokoju. Przeszła boso przez korytarz i doszła do drzwi jego komnaty.
Nie musiała pukać, wiedziała o tym. Weszła. Jak zwykle, przywitała ją ciemność.
Przeszła powoli. Ku jej zdziwieniu , zauważyła go. Koło łoża była jego walizka.
On leżał po środku. Czekał, jak obiecał. Podeszła wolno do łoża i położyła się
na nim. Nie spuścił z niej oka, nawet na chwilę. Położyła się koło niego. Od
razu przykrył ją kołdrą. Spojrzała na niego. Podziwiał ją bez słowa. Delikatnie
dotknął jej policzek i pogłaskał go. Dopiero po chwili się odezwał :
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-Ja również wiedziałam-uśmiechnęła się.
-Tylko nie przyszłaś w piżamie, którą wyznaczył ci Emmet.
-Sądzę, że w takich koszulach nocnych jest mi najlepiej. A
jak ty sądzisz?- zapytała wtulając się w jego pierś.
-Sądzę, że wyglądasz bosko w każdej piżamie. Ale w takiej,
prowokujesz mnie Alex-spojrzała zadowolona na niego- i doskonale o tym
wiesz-uśmiechnął się.
-Może wiem, może nie. Kto wie? - udała niewiniątko.
-Oj Alex-westchnął po czym przybliżył się do jej szyi.
Złożył na niej delikatny pocałunek. Dziewczyna westchnęła. Wiedział, że szyja
jest jej słabym punktem, tak samo jak delikatny masaż ud. Wyczuł jej dreszcz.
Najchętniej okryłby ją i siebie kołdrą i nigdy nie wychodził z łoża. Była taka
piękna… kusząca.
-Jesteś moim owocem zakazanym-powiedział.
Uśmiechnęła się i spojrzała na niego. Delikatnie ujęła jego
twarz w dłoniach i pocałowała. Delikatnie złączyła ich wargi. Najchętniej
przeszedłby do inny rzeczy, tak jak ona. Ale oboje wiedzieli, że nie mogą.
-Wiesz, że muszę jutro wstać-powiedziała jakby
niezadowolona.
-Wiem. Pośpij sobie. Jutro jak będziemy na miejscu nie dam
ci chwili spokoju. Pokaże ci obiecane miejsca. Miejsca w których się
wychowałem. Powinny ci się spodobać.
-Wątpię bym marudziła na brak rozrywki-ziewnęła uroczo.
-Będziesz zajęta cały dzień.
-A całą noc również? - zażartowała.
-Jak będziesz chciała, kto wie jak sprawy się potoczą? - zaśmiał
się- śpij kochanie-ucałował jej czoło.
-Dobranoc-powiedziała po czym wtuliła się w niego. Już po
chwili odpłynęła w krainę Morfeusza.