Translate

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 48 Potwór

Spojrzała na niego jakby powiedział jej, że na Antarktydzie jest upał. Ona i Benjamin zostają rodzicami?
-Słucham?- zapytała.
-Moje gratulacje Alexandro, jesteś w ciąży- powiedział zadowolony.
-Ale…- Benjamin był w szoku, tak jak ona. –to niemożliwe- wzmocnił objęcie Alexandry.
-Benjaminie wychodzi na to, że to jest możliwe. Edward i Bella są rodzicami Renesmee. Kiedy Bella była w ciąży była człowiekiem. W waszym przypadku to jest możliwe.
-Ale.. to niemożliwe. Bella wtedy umierała. To dlaczego nie jest tak ze mną? To…
-Niezwykłe- powiedział lekarz. –Alexandro, magia cię chroni. Nie jesteś człowiekiem, jesteś zaklętą, zaklętą singularis. Wasze dziecko będzie pierwszym dzieckiem z nowej rasy, zupełnie jak ty. Muszę wiedzieć, to trochę dla was krępujące, kiedy odbył się wasz pierwszy stosunek?
-W styczniu. Dokładnie pierwszego dnia miesiąca- powiedział Benjamin automatycznie. On również niedowierzał.
-Ciąża posuwa się bardzo szybko. Dziecko wygląda jakby miało trzy lub cztery miesiące. Widocznie ciąża u ciebie będzie mogła trwać pół roku, nie dziewięć miesięcy jak u człowieka.
Nadal to do niej nie docierało. Spojrzała na swój brzuch. Zorientowała się, że położyła na nim dłoń.
-Przygotuje salę do jeszcze jednego badania by upewnić się, że nie grozi wam nic. Za chwalę przyjdę po was. Porozmawiajcie na spokojnie- powiedział życzliwie. Po chwili już go nie było.
Milczała. Benjamin też. W jej ciele jest mała istotka. Dziecko, które nie miało prawda być owocem ich związku. To było niemożliwe. Dziecko zawsze było ich marzeniem nierealnym do zrealizowania. Pamiętała jak Benjamin czule patrzył na nią, kiedy w ramionach miała małą siostrę Kasandry. Patrzył na dziecko z tęsknotą. Wiedziała, że zawsze chciał zostać ojcem. Teraz jest nie tylko jego narzeczoną
ale i matką jego dziecka, ich dziecka.
Spojrzała na niego. Patrzył się na nią z czułością. Położył dłoń na jej policzku. Po chwili uśmiechnął się szeroko. Jakim cudem? Uśmiechnęła się, a z oczu zaczęły płynąć łzy. Łzy szczęścia, wzruszenia. Objęła go za szyję, a on przyciągnął ją na swoje kolana. Zaczął się śmiać, tak szczerze. Również zaczęła. Mocno go ściskała. Czy to możliwe, że otrzymali taki dar? Małą istotkę? Spojrzała na niego i go pocałowała. Jak bardzo była szczęśliwa. Niemożliwe stało się możliwe. Ona i Benjamin utworzą rodzinę, prawdziwą rodzinę. Ona, on i dziecko. Pogłębił pocałunki. Były takie czułe, delikatne. Zaprzestali ich. Złączyli swoje czoła i patrzyli w siebie. Nie potrafiła opisać, co czuje. Tyle pozytywnych emocji. Nie mogła przestać się uśmiechać.
-Nie wierzę w to- powiedział zadowolony. Był w szoku. –Będziemy mieli dziecko.
-Och Benjaminie, tak strasznie cię kocham- przytuliła się do niego. Również mocno ją objął. -Będziesz ojcem.
-Będziesz matką Alexandro, tak strasznie o tym marzyłaś. Nie wierzę w to jakim jestem szczęściarzem.
Spojrzała na niego. Był taki szczęśliwy, oni byli szczęśliwi. Położyła dłonie na jego policzkach i delikatnie przesuwała kciukami po jego skórze. Takie szczęście, takie nierealne.
-Dlatego w ostatnim czasie stałaś się jeszcze bardziej wrażliwa- powiedział kładąc dłonie na jej, które trzymała na jego twarzy. –Dlatego tyle spałaś. Teraz rozumiem. Niepotrzebnie się denerwowałem.
-Och Benjaminie- pokręciła głową. Nie potrafiła w to uwierzyć.
Nie musiała mówić, wiedział, co chce powiedzieć.
Wzięła jego dłoń i położyła na swoim brzuchu. Poczuła jak na początku lekko się opierał, jakby się bał, że skrzywdzi maleństwo. Ale położyła je bez problemu. Czuła jak delikatnie głaszcze skórę. Nachylił się i delikatnie ją pocałował. Było to takie urocze, kochane. Przyłożył ucho do niego. Próbował nasłuchać go.
-Jest jeszcze zbyt małe- powiedział i wyprostował się. Dłonią wytarł jej łzy. Nie potrafiła w to uwierzyć. Objął ją delikatnie i zaczął kołysać. Oparła się o jego pierś i ułożyła dłonie wzdłuż niej.
-Zaręczyny przy twojej niespodziance idą w zapomnienie- powiedział szczęśliwy.
-Nie prawda. Były również piękne- powiedziała.
-A bałem się, że jesteś chora- powiedział. –Lub, że zostałaś ponownie przeklęta przez kogoś.
-Też się bałam, że coś się złego dzieje- powiedziała wtulona. –Nie wierzę w to.
-Ja też kochanie- powiedział.
-To oboje uwierzcie- usłyszeli głos. Carlisle wrócił. Uśmiechnęła się do niego. Benjamin również. –Chodźcie. Zrobimy jeszcze jedno badanie. Potem wrócimy i powiecie wszystkim o niespodziance.
***
Wracali do domu. Carlisle po badaniach stwierdził, że nic nie grozi Alexandrze i dziecku. Benjamin czujnie obserwował, czy ktoś ich obserwuje. Jednak nikogo nie było, na szczęście. Egipcjanin splótł ich dłonie. Oboje niedowierzali.
-Dobrze się czujesz?- zapytał.
-Jestem trochę zmęczona i… oszołomiona- uśmiechnęła się.
-Wiem, nie tylko ty- wyściskał ją.
-Carlisle, ty chyba przyciągasz takie przypadki- powiedziała nastolatka.
-Jestem dumny z tego- powiedział również oszołomiony i zadowolony. –Zaczęło się od Renesmee, teraz ty- spojrzał na nią w lusterku. Posłał jej uśmiech. –Jestem ciekawy jak twoja ciocia zareaguje.
-Na pewno będzie zadowolona- powiedział Benjamin.
-Miło się tak na was patrzy- powiedział zadowolony lekarz.
-A co teraz będzie?- zapytała.
Od razu wiedzieli, co ma na myśli. No właśnie, rada. Nie może się dowiedzieć o tej nowinie. Będą chcieli skrzywdzić ją i dziecko.
-Musimy być jeszcze bardziej ostrożni- powiedział blondyn.
-Bez obaw. Nic wam nie zrobią. Już ja się o to postaram- powiedział całując jej czoło.
-Ale pamiętajcie również, że nie jesteście sami. Emmet rwie się do walki.
-Już widzę jak zacznie cię traktować jak byś była ze szkła- powiedział rozbawiony.
Uśmiechnęła się lekko. Miała pewne obawy. Co jak inni nie będą zadowoleni? Będzie to kolejny powód do większej ostrożności.
-Ej znam tą minę- chwycił jej podbródek i przyciągnął jej spojrzenie. –Co jest?
Westchnęła. Nawet więź nie musiała go informować.
-Jestem zaniepokojona i przerażona- powiedziała.
-Czym? Nie ma powodu do niepokoju- uśmiechnął się. Znała ten uśmiech. Chciał ją pocieszyć.
-Benjaminie, rada jest tuż obok. Jak się dowiedzą… Nie chce by ktokolwiek ucierpiał- powiedziała kładąc dłoń na brzuchu.
-Bez obaw. Nie dowiedzą się. Zrobię wszystko byście byli bezpieczni i zdrowi.
-Benjamin ma rację, Alexandro- odezwał się Carlisle. –Nie przejmuj się na zapas. Wszyscy będziemy teraz z wami. Na wszelki wypadek w tym całym czasie będziemy musieli mieszkać wszyscy razem. Nie masz czego się obawiać. Na pewno wszyscy będą zadowoleni.
Podjechali pod dom. Otuliła się płaszczem i chwyciła dłoń Benjamina, którą jej podał. Czuła jak serce zaczęło jej przyśpieszać. Bała się, że może dojść do podobnej sytuacji, która była wiele lat temu. To samo przeżywała jej matka. Też dowiedziała się, że jest w ciąży. Też miała w sobie inne dziecko, wyjątkowe, z nowej rasy. Pewnie również się obawiała. Również była ścigana. Poczuła jak bardzo za nią tęskni. Tyle ją łączyło z rodzicielką. Chciałaby z nią usiąść, porozmawiać, przytulić się, posłuchać rad. Uśmiechnął się do niej. Przytuliła się do niego. Ta wiadomość nie mogła dojść do niej. To było takie nie realne.
-Gotowa?- zapytał.
-Łap mnie jakbym mdlała- uśmiechnęła się w jego koszulę.
-Cały czas będę cię trzymał. Chodź- objął ją ramieniem. Położyła dłonie na jego ręcę, którą miał na biodrze. Wzięła głęboki oddech. Carlisle uśmiechnął się do niej krzepiąco i otworzył drzwi. Weszli do domu. Od razu poczuła przyjemne ciepło. Mocniej chwyciła dłoń Benjamina. Usłyszała jak ktoś zbliża się do wejścia.
-Już wróciliście- usłyszała głos Astery. Carlisle już wszedł do salonu.
Benjamin pomógł jej ściągnąć płaszcz. Weszli do salonu. Widziała jak jej ciocia szła w ich kierunku. Kiedy się pokazali, zobaczyła na jej twarzy ulgę. Szybko do niej podeszła i objęła
-Tak bardzo się martwiłam- powiedziała obejmując siostrzenice. –Jesteś cała. Co się działo? –spojrzała na nią.
-Ja…- zamilkła. Nie potrafiła powiedzieć tego na głos.
-Jesteś taka blada. Kochanie, co ci jest?- zapytała zaniepokojona.
-Zaraz wszystko wyjaśnimy- Benjamin spojrzał na nią. Też wyglądał na podenerwowanego.
-Alex- podszedł do niej Jack i mocno wyściskał.
-Nic mi nie będzie- zdołała tylko powiedzieć.
Odsunął się i spojrzał na nią uważnie.
-Znam tą minę, Alex- powiedział.
Mocno chwyciła dłoń Benjamina. Wszyscy się na nich patrzyli.
-Benjaminie?- spojrzała pytająco na parę.
Alexandra spojrzała na niego. On lekko kiwnął głową i uśmiechnął się.
-Chodzi o to ,że..- zaczęła dziewczyna.
Nagle do pomieszczenia wbiegła Alice. Szybko do niej podeszła i objęła ją. Była rozpromieniona.
-Naprawdę Alex? To prawda? Proszę, powiedz, że tak. Widziałam to, to nie mogło być błędne- mówiła szybko cała zadowolona. Spojrzała na Alexandrę i Benjamina- to prawda? To się stało?
Musiała mieć wizje. Jej poprzednia była również prawdziwa, tylko nie zinterpretowana dobrze.
Zdołała tylko przytaknąć ruchem głowy. Podskoczyła uradowana i ponownie ją uściskała. Cieszyła się jeszcze bardziej niż oni.
-Dzieci, na bogów, powiedzcie co się dzieje. Nie przytrzymujcie nas w niepewności- powiedziała Isisa.
-Chcieliśmy wam powiedzieć- zaczął Benjamin obejmując Alexandrę ramieniem-, że niedługo nasza rodzina się powiększy o jeszcze jedną osobę- powiedział.
Wszyscy momentalnie zrobili duże oczy ze zdziwienia. Alexandra przygryzała wargę by się nie uśmiechnąć, lecz jej się nie udało.
-Alex naprawdę?- poszła do niej Rosalie.
-Tak. Jestem w ciąży Rosie- powiedziała szeroko się uśmiechając.
Przyjaciółka szybko do niej podbiegła i przytuliła. Wiedziała, że się cieszy. Ona zawsze chciała mieć dzieci ale ich nie może mieć. Uściskała ją mocno. Słyszała jak inni się cieszą. Isisa zaczęła się śmiać i podeszła objąć syna. Emmet patrzył na nią i uśmiechał się, kręcąc głową. Również się cieszył.
-Och Alex- odsunęła się od niej i szeroko uśmiechnęła. –Naprawdę?
-Tak Rose, tak- powiedziała ściskając jej dłoń.
-Kochanie, twoja mama byłaby z ciebie taka dumna- podeszła Astera i zastąpiła Rosalie. –Gratuluję kochanie.
-Dziękuję ciociu- przytuliła się do niej kurczowo
-Kto by pomyślał- powiedziała. –Tak strasznie się o ciebie bałam, wszyscy się zamartwiali. Do dziś nie zrozumiem jaka ty jesteś już duża.
-Wiem, nie potrzebnie. Wszystko jest ze mną dobrze.
-Z wami- powiedział Benjamin. Spojrzała na niego. Objął ją i ucałował jej czoło.
-Moja mała dziewczynka- przyszedł Emmet. –Wiedziałem, że ten wyjazd do Egiptu nie był dobrym pomysłem. Mówiłem, byście mnie ze sobą zabrali- zaśmiał się.
-Dobrze, że cię tam nie było- powiedział Benjamin. Zaśmiali się.
-Z tego co słyszałem, cieszę się- zaśmiał się. –Gratuluję mała- wyściskał ją. –Stary, opiekuj się nią i szkrabem.
-Nie mam nic innego do roboty- uściskał swoją narzeczoną.
-Nie wiem z czego się tak cieszycie. To tylko kolejny kłopot w tej sytuacji- usłyszeli głos Rafaela.
Spojrzała zaskoczona na niego. Dlaczego on wszystko potrafił zepsuć? Nawet tak piękną chwilę jak tę…
-Rafaelu jak możesz tak mówić?!- zapytała oburzona Astera. –Co ty wyprawiasz?
-A jak wy możecie się z tego cieszyć? Dzieciak jest teraz kolejnym problemem. Co jak ojciec się o tym dowie? Nie widzisz tego, że pogarsza to sytuacje? Nawet nie wiadomo, co to jest- wskazał na nastolatkę. Był naprawdę wściekły.
-To nie jest coś, to żywa istota- powiedziała również zła. Dotknęła delikatnie swój brzuch.
-Nie wiesz, jakie ono będzie- powiedział.
-Matka również nie wiedziała jaka będę, nikt tego nie wiedział!- również podniosła głos. –A jednak mnie urodziła.
-Ty jesteś innym przypadkiem- powiedział zły.
-To jest to samo! Jakoś nie przypominam potwora, o jakiego mnie posądzano przed narodzinami!
-Nie wiesz, co to jest! Kolejny wybryk natury taki jak ty!- powiedział wściekły. Nie panował nad sobą.
-Wynoś się z tego domu!- powiedział Benjamin. Nie lubiła, kiedy był zły. Miał ten mroczny głos. Zmocniła uścisk. Nie chciała by stracił nad sobą panowanie.
-Rafaelu jak możesz tak mówić?- zapytała Astera. Była widocznie w szoku. Zakrywała usta dłońmi.
-Próbuję was uświadomić przed zaślepieniem- warknął. –Żebyś tego nie żałowała- powiedział. Kipiał wręcz negatywną energią.
-Nie każ mi się powtarzać. Wynoś się i nie wracaj- powiedział Benjamin.
Rafael spojrzał na niego wściekły. Alexandra miała wrażenie, że za chwilę się na siebie rzucą.
-Potrafisz wszystko tak łatwo zniszczyć- powiedziała.
Spojrzał na nią. Jego spojrzenie jakby zmiękło. Chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła dojść mu do słowa.
-Niby się tym wszystkim przejmujesz, martwisz się, pomagasz i angażujesz, ale wszystko potrafisz
zniszczyć. Wyjdź, jako wybryk natury nie będę cię zatrzymywać- powiedziała i zaczęła iść w kierunku schodów. Chciała schować się w sypialni i zostać sama.
-Cholera, Alex- usłyszała głos brata.
-Słyszałeś, masz wyjść- powiedział Emmet, zastawiając mu drogę by nie podszedł do Alexandry, która się już wspinała po schodach.
Usłyszała kroki i trzask drzwiami. Wyszedł. Dziękowała w duchu. Nie chciała go widzieć. Obawiała się, że dojdzie do rękoczynów pomiędzy nim a Benjaminem. Na szczęście się nie sprawdziły.
***
Wykąpała się i ubrała w strój do spania. Otuliła się szlafrokiem i wyszła z łazienki. Benjamin siedział i czekał na łóżku. Kiedy ją zobaczył od razu wstał i przytulił ją czule do siebie. W ten wieczór była naprawdę wykończona.
-Nie przejmuj się tym- powiedział.
-Dlaczego on tak sądzi?- zapytała. Zabolały ją słowa brata. –Nie rozumiem go.
-Zapomnij o nim. Zawsze wszystko potrafił skomplikować. Zbyt dużo pokładasz w nim nadziei.
-Nie rozumiem, niby żałował, że zrobił mi wcześniej te świństwa, potem pomógł nam, kiedy mnie zaatakowali w szkole, kiedy byłeś w śpiączce- przytuliła się mocniej do niego- był obok. A teraz… - zamilkła.
-Spójrz na mnie- położył dłoń pod jej podbródek. Uniósł go i spojrzała w jego szare oczy. –Nic nie poradzisz. Nadal nie podoba mi się fakt, że jest twoim bratem. W ogóle nie jesteście do siebie podobni i cieszę się z tego. Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju. Powiedział, co mu leżało na sercu. Widocznie dobrze się bawił grając dobrego brata. Zapomnij o nim. Lepiej pomyśl o sobie i o nim- delikatnie dotknął jej brzucha. Spojrzała na nią.
Uśmiechnęła się.
-I o to właśnie chodzi. Masz się tak uśmiechać- powiedział i pocałował ją.
-Mam pomyśleć o nim?
-Tak- odpowiedział uśmiechając się.
-A wiesz, że to może być ona?- powiedziała.
-Wiem- ucałował jej policzek.
-To nie mów, o maleństwie on- zaśmiała się.
-To jak je nazwiemy?- zapytał.
-Na zdjęciu jest śliczną kropeczką- zaproponowała.
-Trochę dużą kropeczką. Nie mogę doczekać się tego badania za dwa tygodnie. Chce usłyszeć bicie serca naszej kropeczki- wziął ją na ręce i położył na łóżku.
-A za cztery miesiące się urodzi- powiedziała przytulając się do niego.
-Naprawdę to się dzieje?- zapytał. –Czy nadal jestem w śpiączce?
-Chyba wpadłabym w szał, gdyby okazało się, że śnie- uśmiechnęła się.
-To takie nierealne- delikatnie musnął jej policzek dłonią.
Położyła się na plecach, a on oparł się na ramieniu.
-To rzeczywiście prawda- zaśmiała się niedowierzając.
-To prawdziwy cud. Nie marzyłem o takim szczęściu. Trzeba poinformować radę boską o sytuacji z tym wszystkim i powiedzieć, że będą mieli nowego podopiecznego- mówił z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Hathor będzie zachwycona- założyła mu ramiona za szyję.
-Może lepiej przełóżmy tą wizytę. Nie chcę by cię udusiła z radości.
-Nie będzie tak źle. Pójdziesz na to spotkanie, powiesz o tym- uśmiechnęła się szeroko- i wrócisz.
-Nie. Zamierzam cię zabrać do lasu, wywołać ich tam i chce byśmy razem im to wyznali.
-Benjaminie, nie jestem pewna, czy aby powinnam tam być. Ty masz królewski tytuł, nie ja.
-Cała ty- skradł jej pocałunek. –Jesteś moją narzeczoną i matką naszego dziecka- zaśmiał się- bogowie nadal w to nie wierzę. Będziesz moją żoną. Należymy do jednej wspólnej rodziny, to
znaczy, że  możesz ich wezwać bez żadnych problemów. Oni również darzą cię sympatią. Szczególnie zabłysłaś odgadując, kto kim jest, kiedy ich poznałaś.
-To było tak dawno temu. Nie zapomnę tego przerażenia- powiedziała.
-Wyglądałaś świetnie z tą zaskoczoną i onieśmieloną miną.
-Jesteś okropny, nie wiesz jakie to było przeżycie dla osiemnastolatki? Duże.
-Wiem, ale będę to pamiętał do końca życia.
-A jest trochę długie- zaśmiała się.
-To prawda- zakrył jej usta swoimi.
Taka mała, niespodziewana sprawa, a tyle radości. To było piękne. Przesunęła dłońmi po jego piersi, ramionach. Tak bardzo go kochała, a dziecko tylko wzmocniło to silne uczucie. Rozwiązał jej szlafrok i rzucił go na brzeg łóżka. Powoli obdarowywał jej szyję pocałunkami. Potem obojczyk, pomiędzy piersiami. Podciągnął jej koszulę nocną do tali. Zatrzymał się nad płaskim, jeszcze, brzuszkiem. Delikatnie go dotknął dłonią i złożył na nim czuły, delikatny pocałunek.
Spojrzał na nią. Uśmiechała się. Była taka spokojna, taka…szczęśliwa.
Położył się koło niej i objął. Położyła głowę na jego piersi. Przykrył ich kołdrą, a po pocałunku w jej czoło. Zasnęła. Po raz pierwszy od wielu dni, czuł się szczęśliwy, uwielbiał to uczucie. Mała go doświadczył w życiu, jak Alexandra. Wszystko dzięki krótkiemu spotkaniu w jego kraju. Dzięki temu, oboje są szczęśliwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz