Translate

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 37 Urodziny Benjamina.

Poczuła ocieranie na ramieniu. Ta osoba była chłodna, chodź serce tej osoby było dla niej ciepłe. Otworzyła powoli oczy. Było jej tak przyjemnie, że najchętniej nie podnosiła powiek. Ujrzała swojego ukochanego. Od razu nie żałowała pokazania swoich oczu światu. Uśmiechnął się do niej i na powitanie delikatnie ucałował jej wargi. Policzki delikatnie jej się zaróżowiły, kiedy wspomniała minioną noc. Nie dziwiła się, że każda chciała być z nim.
-Dzień dobry-powiedział.
-Hej- uśmiechnęła się sennie.
-Myślałem, że prześpisz cały nasz wyjazd-zaśmiał się –i jak się czujesz?
-Wspaniale-tylko tak mogła to określić.
-Cieszę się. Powiedz, mocno cię boli?
-Czuję mały ból, ale nie przejmuj się. Wiem, że warto było. Teraz wiem, dlaczego wszystkie kobiety chciały być przy tobie.
-Jesteś nieziemska- pocałował jej czoło- szykuj się na następną noc.
-W takim razie muszę pospać do końca dnia.
-Nie masz tyle czasu. Zabieram cię dziś na spacer.
-Chętnie zobaczę piramidy-powiedziała zadowolona.
-To, co? Wstajemy? Przespałaś trochę dnia.
-Która jest godzina?- zapytała zaskoczona.
-Dochodzi dwunasta w południe.
-Są wakacje. Mogę trochę dłużej pospać.
-I tak krótko spałaś jak na takie możliwości Alex.
-A przy tobie będę jeszcze lepsza- zaśmiała się.
-Oby nie, bo to ja będę miał problem z nadgonieniem do twojego tępa.
-Nigdy nie będę taka jak ty-zaśmiali się. –Dobrze. Skoro mamy wyjść muszę wstać i pójść się wykąpać.
-Pójdę po tobie. Wiem, że jak pójdę z tobą, nie wyszlibyśmy w ogóle z domu. Zrobię ci śniadanie.
***
Ciepłe kropelki wody muskały jej ciało. Zmyła resztki płynu do kąpieli i wyłączyła wodę. Wyszła z kabiny i wytarła ręcznikiem swoje ciało. Robiąc to myślała o minionej nocy. Było wspaniale. Nie spodziewała się, że odważy się. Bała się tego, ale wiedziała jedno, warto było. Wiedziała, że Benjamin to ten na zawsze. Coś jej to mówiło, a rzadko się myliła. Założyła białe majtki i stanik. Zauważyła przy tym, że na piersiach na pięć malinek. Zarumieniła się z tego powodu. Uczesała włosy i poszła do garderoby. Chciała ubrać jakąś sukienkę. Tutaj było tak ciepło, że tylko w nich chodziła. Wzięła prostą, złotą sukienkę z cienkimi ramiączkami i białą chustę. Wzięła pierwszą lepszą torebkę i upewniając się, że Benjamin nie nadchodzi, schowała szkatułę z jego prezentem. Była wdzięczna bogini. Wzięła rzeczy i wróciła do łazienki. Wytarła mokre miejsca na brzuchu i… Nagle coś zobaczyła. Na boku miała dwa duże siniaki. Od czego? Delikatnie je dotknęła.
-Pokaż je- usłyszała głos Benjamina za sobą.
Podszedł do niej i delikatnie dotknął jej siniaków. Nie poczuła bólu.
-Alex przepraszam za to… - powiedział jakby zły na siebie.
Wzięła sukienkę i założyła ją. Stanęła przed nim i powiedziała:
-Ja niczego nie widzę-uśmiechnęła się. Nie chciałaby zamartwiał się przez te dwa siniaki. Wiedziała, że ma wielką moc i ją kontroluje. A ciężko ją kontrolować w tak ekstremalnych warunkach.
Westchnął i przytulił ją. Chwycił jedną ręką jej głowy i pocałował.
-Oczywiście. Nigdy niczego nie widzisz.
-Nie rozumiem, o czym ty mówisz- ponownie wykonała gest, udając, że niczego nie widziała.
-Ja też nie-zaśmiał się- chodź. Śniadanie czeka.
Poszła za nim do salonu. Drzwi od szklanej ściany były otwarte i wokół czuła lekką morską bryzę. Usiadła na kanapie i zaczęła jeść swoje śniadanie.

Po śniadaniu od razu poszli do miasta. Wokół było pełno straganów i sprzedających towary. Dookoła był gwar, jak na typowym targowisku. Przeszli przez niego i doszli do wielkiego pół kota, pół człowieka. Sfinksa. Pamiętała go. Widziała go, kiedy była na wyjeździe projektowym, jeszcze przed odnalezieniem Benjamina.
-Wygląda cały czas tak samo- stwierdził fakt. –Nadal bez nosa.
-Obelix oderwał mu nos- zaśmiała się pod nosem- i kto niby miał go doczepić?
-Kto go oderwał?! –zapytał zaskoczony.
-Obelix. Zapomniałam, nie znasz tej postaci. Był to gal, który był w Egipcie. Wskoczył na sfinksa i oderwał mu przypadkowo nos. Jego przyjaciel Asterix, wyzywał go, ale ten twierdził, że nikt tego nie zauważy. To bajka dla wszystkich. Musimy ją obejrzeć.
-Rozumiem. Możemy nawet dzisiaj to zrobić.
-Tylko tam są motywy o twojej siostrze. Nie wiem, czy będziesz chciał ją widzieć, raczej o niej słyszeć.
-Jest przeszłością. Przeżyję to. Nie znoszę jej za to, że próbowała mnie obalić i za to, że się puszczała. Nic na to nie poradzę. Nie ma jej tu i niech tak zostanie.
-Jestem z ciebie dumna-zażartowała.
-Cieszę się, chodź wejdziemy do jakiejś piramidy?
-Oczywiście. Ale mnie nie zgubisz? Nie chciałabym zostać pochowana żywcem.
-Nie zgubie cię. Nie ma takiej opcji. Jesteś zbyt cenna.
Zaśmiała się. Poprawiła chustę, by zakrywała jej ramiona i zaczęli iść w stronę najbliższej piramidy. Mijali ich rozweseleni ludzie. Tylko ktoś przykuł uwagę Benjamina. Nagle się zatrzymał. Wyczuła momentalnie, że coś jest nie tak. Jego mięśnie były napięte, tak mocno, że wyczuła to na swojej dłoni. Kogo zobaczył?
-Co się stało?- zapytała.
Dopiero po dłuższej chwili ruszył z jej dłonią do przodu.
-Nikogo. Wydawało mi się, że… a, nie ważne. Chodź- uśmiechnął się do niej.
Przeszli przez tłum i skręcili w uliczkę. Nie było na niej prawie nikogo. Szli wolnym krokiem. Nigdzie im się nie śpieszyło. Dziewczyna znów zamyśliła się. Kiedy i gdzie podarować mu prezent? Chciała by byli wtedy we dwoje, by nikt nie zwracał na nich uwagę. Może będzie to rzeka? Nad Nilem? Byłoby to rewelacyjne miejsce.
-Nad czym znowu tak gorączkowo myślisz?- wyrwał ją z zamyśleń glos ukochanego.
-A nad czymś. Na razie zostanie to moją małą tajemnicą.
-Znam już te twoje sekreciki. Coś czuję, że mi się spodobają. Tak jak dzisiejsza noc- uśmiechnął się łobuzersko. Uwielbiała ten uśmiech.
-Możliwe. Ale niczego nie obiecuję.
-Ja i tak wiem swoje.
-Żebyś kochany się nie przeliczył. Dlaczego w mieście jest tak mało ludzi?
-Po udanej imprezie jeszcze pewnie śpią. Chodź, już jesteśmy.
Stanęli przed wielką budowlą. Była piękna i z wyglądu i ze względu na historię. Pustynne bloki tworzyły piękną trójkątną figurę. Od razu chciała do niej wejść. Ale kiedy zobaczyła tabliczkę z napisem NIECZYNNE jej euforia zmalała.
-Poważnie?- zapytała samą siebie.
-Nie patrz na nią. I tak wejdziemy- powiedział bez zahamowań. Chciał iść dalej, ale Alexandra się zatrzymała.
-Dlaczego się zatrzymałaś?
-Nie chce mieć dodatkowych kłopotów. Jeszcze brakuje nam, byśmy byli poszukiwania przez Egipską policję, za wtargnięcie na teren- powiedziała.
-Nikt nie musi o tym wiedzieć. I tak nie są jej właścicielami.
-Kamery, Benjaminie. Zauważą nas.
Podszedł do niej z chytrym uśmieszkiem. Wiedziała, że to on teraz kombinuje.
-O ile dobrze pamiętam jesteś zaklętą Alex. Masz moc. Możesz jej użyć. Potrafisz wyłączyć je lub sprawić, by nas nie zauważyły.
W sumie… zapomniała o tym. Przecież nic się nie stanie jak użyje troszeczkę swojej mocy. Uśmiechnęła się. Ponownie wzięła jego dłoń. Dała się poprowadzić. Zadowolony zaprowadził ją przed wejście. Nic się nie wydarzyło. Żadnego alarmu, żadnego strażnika. Droga była wolna.
-A nie mówiłem? Nie doceniasz samej siebie kochanie.
Wywróciła oczami. Zawsze jej to powtarzał w takich przypadkach. Powoli weszła z nim do wnętrza piramidy. Wszystko było świetnie ale był mały problem.
-Benjaminie. Ominęliśmy mały, drobny szczegół.
-Jaki?- zatrzymał się.
-Nie widzę w ciemności.
No tak. Nie pomyślała o tym i nie zabrała latarki.
-Chwileczkę- widziała jak jego zarys postaci na chwilę znika przed nią. Nagle zobaczyła czerwone światło wokół. Zamknęła na chwilę oczy, gdyż światło raziło. Po chwili już czuła Benjamina koło siebie. Otworzyła je. Pochodnie, które były na korytarzach, zapłonęły. No tak. Jego moc żywiołów.
-Teraz już widzisz- uśmiechnął się niewinnie.
-Tak. Bardzo dobry pomysł.
Ponownie wziął jej dłoń i zaczęli iść w głąb grobowca. Oglądała malowidła na ścianie z wielkim szacunkiem. Od małego dziecka chciała je zobaczyć. Wiedziała, że to nie są kopie i ten fakt sprawiał, że były jeszcze wspanialsze. Przed sobą zobaczyła rozwidlenie. Benjamin nie zawahał się nawet na sekundę.

Szli spokojnie. Wiedział, że chciała zobaczyć wszystko. Widział jak patrzy zafascynowana na przekazy na ścianach.
-Znasz ich treść?- zapytał. Wiedział, że jako nastolatka nauczyła się odczytywać stary język.
-Częściowo. Nie pamiętam wszystkich znaków. Musiałabym je sobie przypomnieć.
-Są tu głównie przestrogi. Nie tracisz wiele.
-Przestrogi i groźby dla rabusiów, że jak coś zabiorą, zostaną naznaczenie przez bogów. Że to bezczeszczenie.
-Tak- uśmiechnął się. Jaką ona miała bogatą wiedzę?- Skąd takie zamiłowanie do Egiptologii?
-Wszystko dzięki mamie. Mówiłam ci już, jak znalazłam legendy. Od tamtej pory zaczęłam się nią interesować. Od tamtej pory chciałam zostać archeologiem i zwrócić Egiptowi, to co zaginęło te tysiące lat temu. Mama kochała ten kraj. Przelała tą miłość na mnie.
-Na pewno jest z ciebie dumna tam, gdzie jest- zatrzymali się w wielkiej Sali.
-Tak sądzisz?
-Ja to wiem. Każda matka byłaby dumna z mądrej, utalentowanej i wytrwałej córki- uśmiechnęła się. Jak bardzo kochał ten gest w jej wykonaniu –Skoro kochała tak ten kraj, polubiłaby mnie?
-Byłbyś jej ulubieńcem- zaśmiała się.
Uśmiechnął się. Miło było to usłyszeć.
-Teraz skoro jesteśmy tutaj, pomagasz mi w powtórkach do egzaminu.
-Kiedy masz te egzaminy?
-W ostatnim tygodniu stycznia. Zdaję historię Egiptu i przedmioty ścisłe. Jeżeli uda się dostanę się na studia w Kairze.
-Chętnie pobawię się w ucznia jak Cullenowie. Będę aktywnym uczniem, tak jak ty i będę walczyć z tobą o ich względy.
-Przegrasz- objął ją.
-Przyjmuję wyzwanie- uwielbiał się z nią droczyć.
Uśmiechnęła się i rozejrzała. Zaprowadził ją do głównej Sali pośmiertnej. Tu powinien znajdować się pochowany faraon, który opiekował się tym państwem wiele lat po nim. Był tu tylko pusty, otwarty sarkofag. Na ścianie były kolejne malowidła. Była to historia faraonów, którzy trafiają do zaświatów. Od zawsze zastanawiał się, kiedy przejdzie tą drogę. Ale ta chwila nie nadeszła od prawie trzech tysięcy lat. Inni faraonowie doznali tego zaszczytu… Ale jak może myśleć o swojej śmierci, skoro dopiero co zaczął żyć, dzięki Alexandrze? Dzięki jej wybawieniu odzyskał wolność. Dzięki niej zrozumiał jakim potworem był jeszcze jako człowiek, zmieniła go, pokazała wszystko, wstawiała się za nim. Zmieniła go na lepsze. Dzięki niej czuje się lepiej we własnej skórze. Teraz patrzył czując ciepło w sercu, jak właśnie ona jest przy nim. Podeszła do malowideł i delikatnie je dotknęła. Bała się, że może je zniszczyć. Dbała o jego kulturę, bardziej niż on. Była jedyna w swoim rodzaju.
-Jak to było?- zapytała.
Spojrzał na nią pytająco i podszedł do niej.
-Jak to było tyle czasu być uśpionym? Mocno cierpiałeś?- zapytała delikatnie.
Westchnął. Chciał jej to powiedzieć, ale nie chciał, by się tym przejmowała. Podszedł do niej i przytulił. Czekała spokojnie. Wiedział, że dziewczyna chce dać mu czas do namysłu.
-Otumanili mnie jakąś substancją, nie wiem, co to było. Wiem tylko, że działa to na wampiry. Obudziłem się w sarkofagu, w trakcie zamykania świątyni. To było dziwne uczucie. Wiele lat nie śpisz, że zapominasz, co to za uczucie. Słyszałem głos ojca i matki. Rada zamykała mnie, matka błagała, by tego nie robili, ojciec ją uciszał. Słyszałem przez kilka lat wszystko, co działo się w państwie. Po moim zamknięciu moja siostra zmarła. Nie wiadomo jak. Po kilku latach matka. Po jakimś czasie dostawałem szału. Nie mogłem się wydostać, a pragnienie krwi było coraz bardziej nieznośne. Wcześniej zabijałem bez zahamowań i miałem problem z kontrolą siebie w zamknięciu. Po pięćdziesięciu latach postanowiłem poluźnić ciało i dać się odizolowaniu. Nie czułem niczego. Miałem jedynie nadzieję, że nastanie koniec. Słyszałem od czasu do czasu ludzi. W taki sposób nauczyłem się angielskiego. Po kilku otwarciach ciała ponownie się odizolowywałem. Potem pojawiłaś się ty- uśmiechnął się. Czuł, ze ona teraz też- usłyszałem otwarcie sarkofagu. Sądziłem, że to moja wyobraźnia. Potem poczułem jak dotykasz mojej twarzy, mojego policzka –spojrzał na nią i pogłaskał jej policzek- obudziłaś mnie i przyznaję przestraszyłaś. Potem poczułem twoją krew, miałaś zranione ramię. Na początku nie chciałem twojej krwi, ale jak cię zamknąłem i zobaczyłem który to rok, chciałem ją dostać. Przyszedłem i ciebie nie było.
-To okropne- powiedziała. –Czy większość ojców musi taka być?
-Oboje mamy okropnych ojców, świętej pamięci matki i okropne rodzeństwo- zaśmiał się.
-Rzeczywiście wiele nas łączy- przeszedł po niej dreszcz. Zaczęło robić jej się zimno.
-Chodź. Wyjdziemy stąd. Słońce cię trochę ogrzeje- podszedł do jednych z czterech ścian i dotknął ją. Wiedział, że za tym jest przejście nad rzekę Nil.
-Co ty robisz?
-Jest to tajne przejście. Nie wiem, gdzie jest przycisk czy coś do otwarcia, więc pomoże nam w tym moc ziemi.
Zrozumiała. Po chwili ściana się osunęła i przeszli przez przejście.
***
Wyszli na powierzchnię. Od razu było jej lepiej. W murach piramidy było chłodno. Zauważyła, że są nad rzeką. Chciała mu powiedzieć, żeby tutaj przyjść, ale ją wyprzedził. Przy rzece były zielone rośliny. Spojrzała za siebie. Piramida była z jakieś sześćset metrów dalej. Byli sami przy Nilu, a pod drugiej stronie była niewielka gromada ludzi. Byli tak zajęci imprezowaniem, że nie widzieli ich. I o to chodziło. Usiadła na brzegu wraz z Benjaminem.
-I co? Podobało się wnętrze grobowca.
-Też chce zostać tak pochowana. Pięknie było.
-Cieszę się- powiedział zadowolony i spojrzał na drugi brzeg w kierunku ludzi. Znowu coś było nie tak. Spojrzała tamtym kierunku. Patrzyła na nich jakaś kobieta. Nie widziała zbyt dokładnie, ale miała czarne włosy i ciemną karnacje. Benjamin ponownie był spięty. Kobieta przeniosła wzrok z nich na przyjaciół i wróciła do nich. Spojrzała na Egipcjanina:
-Mam być zazdrosna? –zapytała.
-Słucham? –zapytał zdezorientowany –o kogo?
-O tą dziewczynę z drugiego brzegu?
-Nie- zaśmiał się i pocałował ją- nie musisz być. Ja chce tylko ciebie.
-To dlaczego jesteś taki nie swoi, kiedy ją widzisz? Podejrzewam, że w mieście też ją widziałeś.
-Ona jest strasznie podobna do Kleopatry. Przez chwilę wydawało mi się, że to ona.
-Przecież ona nie żyje. Prawda?
-Prawda. Nie będę się nią przejmował. Muszę zająć się moją zazdrośnicą- przyciągnął ją ciaśniej do siebie, że aż usiadła mu na kolanach. Zaśmiała się. Żartowała z tą zazdrością.
-Twoja zazdrośnica ma coś dla ciebie. Ufasz mi?- zapytała.
-Nikomu bardziej nie ufam.
-To zamknij oczy i nie podglądaj.
-Przebierzesz się w nową koszulę nocną?- zażartował flirciarsko.
Parsknęła śmiechem. Uwielbiała go.
-Nie. Mam małą niespodziankę.
-Dobrze, ale mi nie uciekaj- zamknął posłusznie oczy.
Spojrzała i upewniła się, że nie podgląda. Wyciągnęła szkatułę z małej torby. Położyła ją na kolanach. Wróciła wzrokiem do niego. Wyglądał nieziemsko, tak spokojnie. Przybliżyła się do niego i pocałowała go. Zupełnie jakby na to czekał. Założyła mu ręce za szyję. Czuła jak mocno ją obejmuję w pasie. Cholernie mocno się w nim zakochała.
-Możesz otworzyć oczy- powiedziała oddalając mu ostatni pocałunek.
Zrobił to posłusznie.
-Nie wiedziałam co ci mogę dać. Bogini Hathor mi w tym pomogła. Kazała złożyć ci życzenia od rady. Proszę- podała mu szkatułę- wszystkiego najlepszego kochanie.
Spojrzał zaskoczony na przedmiot. Widziała iskierki w jego oczach jak poprzedniego dnia, kiedy byli w jaskini. Wziął delikatnie skrzynkę i otworzył ją. Był wręcz sparaliżowany. Dopiero po dłuższej chwili dotknął bransolety i wyciągnął ją. Dotykał ją jakby była wytworem z jego wyobraźni. Po kilku chwilach odzyskał mowę:
-Alexandro, nie wiem co powiedzieć… Dziękuję.
Uśmiechnęła się. Cieszyła się, że sprawiła mu przyjemność prezentem. Założył ją na prawy nadgarstek. Pasowała idealnie. Spojrzał na nią. Widziała jego świecące wręcz oczy z szczęścia.
-Jesteś najwspanialsza- przytulił ją mocno.
-Cieszę się, że ci się podoba ale zaraz mnie udusisz!
-Przepraszam. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Wiedziałem, że Hathor i ty się dobierzecie i coś wymyślicie. Mówiłem ci, że jesteście do siebie podobne.
-Nie porównuj mnie do bogini. Nie jestem taka jak ona, nie dostałam takiego zaszczytu.
-Nie musisz nią być- przyciągnął ją do siebie i pocałował.
***
Wrócili do domku nad morzem. Dziewczyna kroiła właśnie sałatkę w kuchni. Benjamin pomagał jej w tym. Widziała jak czasem patrzył w bransoletę i uśmiechał się pod nosem. Hathor miała rację, to go uszczęśliwiło. Jednak był jakiś nieswój. Może myślał o siostrze? A raczej o tej kobiecie, co przypominała mu ją?
-Benjaminie?
-Tak?- spojrzał na nią.
-Czy mogło być tak, że twoja siostra mogła zostać przemieniona tak jak ty?
-Też nad tym myślałem. Ale jakby dożyła tego czasu? Nie wiem, co o tym myśleć. Przecież nie pójdę i nie sprawdzę.
-A dlaczego nie?
Odłożył nóż i spojrzał na nią pytająco.
-Męczy cię ta sprawa. Idź, znajdź tą kobietę i sprawdź czy to ona. Przecież nic się nie stanie.
-Nie będę się uganiał za jakąś kobietą. To nie będzie w porządku, w stosunku do ciebie.
-To był mój pomysł i chciałabym byś to sprawdził. Też jesteś ciekaw. Nie myśl, że jestem zazdrośnicą. Chce byś był spokojny. Gdybym była bardzo zazdrosna czy w ogóle byłabym, to powiedziałabym ci o tym pomyśle?
-No dobrze. Pójdę. Poradzisz sobie beze mnie? Postaram się szybko wrócić.
-Nic mi nie będzie. Idź. Będę spokojna jak ty też.
Pocałował ją i zniknął. Tak będzie lepiej. Benjamin musi sprawdzić.
Po kilku minutach nieobecności jej ukochanego usłyszała kobiecy głos, kłócący się z jakimś
mężczyzną. Normalnie nie zareagowałaby ale głosy dochodziły z plaży. Tylko, że plaża była prywatna, nikt nie mógł dostać się przez skały na ten teren. Odłożyła nóż i poszła do salonu. Kuchnia była za salonem w małym przedsionku, więc miała blisko. Weszła przez oszklone drzwi. Nie spodziewała się takiego widoku.
-Witaj Alexandro- kobieta uściskała ją jak dobrą znajomą. Hathor. Co ona tu robiła? Za nią był młody mężczyzna z kobietą. Horus i Bastet.
-Dzień dobry- powiedziała zaskoczona. Bogini traktowała ją jak równą sobie.
-Witaj Alexandro i jak podoba się nasz kraj? –zapytała zadowolona Bastet.
-Jest piękny- odsunęła się od niej Hathor i weszli do pomieszczenia. Rozsiedli się na kanapie i fotelu. Nastolatka była zaskoczona ich obecnością.
-No opowiadaj kochana. Muszę to od ciebie usłyszeć.
-Ale, o czym mam opowiedzieć?
-Mówiłem, że Hathor ściemnia. On się tak nie zmienił.
-Alexandro- zaczęła Bastet- to prawda, że jesteś w związku z Benjaminem.
-Tak- nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Hathor zaśmiała się, Bastet kipiała wręcz radością, a Biedny Horus patrzył zaskoczony.
-Co ty z nim zrobiłaś?- zapytał zaskoczony mężczyzna- Jesteś niesamowita.
-Tak bardzo się cieszę- usiadła koło niej Hathor i uściskała. –Mówiłam, że będziecie szczęśliwi.
-Tak miałaś rację- zaśmiała się Alexandra.
-Trzeba powiedzieć innym. Mamy nową królową- powiedziała zadowolona Bastet.
-Słucham? Kto?- zapytała nastolatka.
Troje bogów spojrzało na nią.
-Ja?!- zapytała zaskoczona.
-Benjamin jest faraonem, może nie rządzi krajem w tych czasach, ale nim jest. Jesteście razem, więc królową Egiptu. Gratuluję. Zawsze chciałam byś dołączyła do nas.
-Kibicowała ci odkąd tylko Benjamin o tobie powiedział. Z resztą nie tylko ty- powiedział zadowolony Horus.
-Miło to słyszeć- uśmiechnęła się.
-Opowiadaj jak to jest z wami. Horus, co ty w ogóle tutaj robisz? To kobiecy temat.
-Jestem na zwiadach. Ojciec mi kazał.
-Nie prawda. Ozyrys o niczym nie wie, nie kłam. Nie przystoi takiego zachowania. Wracaj do reszty. Powiedz o naszej królowej. My musimy porozmawiać.
-Też chce posłuchać!- obronił się.
-Jesteś za młody. Idź, bo sprawie, że zakochasz się w kimś, kogo nie cierpisz.
-Jesteś okropna. Do zobaczenia Alexandro- pożegnał się.
-Do zobaczenia- pożegnała go.
Kiedy tylko mężczyzna zniknął , obie kobiety spojrzały na nią.
-Może pójdziemy do kuchni? Widziałam, że coś tam robiłaś.
Przytaknęła i poszły do pomieszczenia. Kontynuowała krojenie sałatki.
-Zdradzisz nam coś? Nie rozpoznajemy Benjamina. Zaskoczyło mnie to, że odważył się wyznać komuś uczucia. Zdradź nam, prosimy.
-Jest wspaniały. Ciężko mu szło mówienie o uczuciach, ale teraz robi to z łatwością- uśmiechnęła się do kobiet.
-Jakie to urocze- powiedziała bogini miłości.
-Nasz Benjamin po tylu wiekach nauczył się wyznawania uczuć. Nie każdy miał tyle czasu.
-Lepiej później niż w cale. Jesteście śliczną parą.
-Dziękuje. Też się tym cieszę. Nie sądziłam, że będę taką szczęściarą…
Nagle trzy kobiety usłyszały kogoś w salonie.
-Pewnie Benjamin wrócił. Przepraszam, zaraz wrócę.
-Leć kocico- rzuciła do niej Bastet.
Wyszła z kuchni. Uśmiechnęła się by zobaczyć ukochanego, ale nie zobaczyła jego. Stanęła jak wryta. Tego się nie spodziewała. Zobaczyła kobietę. Skórę miała w miedzianym odcieniu skóry i długie, proste czarne włosy. Oczy miała szare, prawie czarne. Była ubrana w złotą, wytworną krótką sukienkę. Patrzyła na nią z wyższością. Co ona tu robiła?
-Widzę, że Benjamin zostawił cię samą? Co się stało? Nad rzeką byliście jak gruchające gołąbki. Czyżby poszedł po kolejną? Znudziłaś mu się?
-Skąd wiesz, gdzie mieszka i czego od niego chcesz?- zapytała. Co ta kobieta od niej chciała? Co od niego chciała?
-Widzę, że wybiera sobie teraz wojowniczki, a nie uległe królewny. No cóż. Nie pochwalił ci się kim jest? Nigdy o tym nie wspominał swoim kobietom.
-Co z tego, że jest wampirem. Nie interesują mnie jego kobiety z przeszłości. Czego od nas chcesz?
Kobieta zrobiła zaskoczoną  minę.
-Powiedział ci kim jest. Wow. Brawo braciszku- powiedziała.
-Braciszku? To ty musisz być…
-Na Ozyrysa! Kleopatra- usłyszała głos Hathor.
-Witaj Hathor, Bastet. Widzę, że Benjamin dopuścił cię do wiedzy o bogach. Od kiedy informuje swoje ofiary?- zwróciła się do Alexandry.
-Nie jestem jego ofiarą. Nie znasz swojego brata- powiedziała zła.
-Znam go najlepiej. Sądziłam, że jest zamknięty ale wydostał się. Pochwała dla niego. Zawsze lubiłam robić mu na złość. Teraz zabiorę mu jego małą zdobycz. Niczego do ciebie nie mam, ale to sprawa rodzinna.
Nagle kobieta przygotowała się do skoku na nią. Przybliżyła się wampirzym tempem do niej i chciała przygwoździć do ściany. Ale nie wiedziała, kim jest Alexandra. Skupiła swoją moc na nią. Kleopatra zatrzymała się i chwyciła za głowę. Krzyknęła. Kobieta poczuła ból głowy. Alexandra wyczytała, że tak broniono się przed atakiem. W ten sposób ja unieruchomiła.
-Przestań. Wyłącz to- krzyknęła kobieta klęcząc na podłodze.
Przestała. Nie chciała się nad nią znęcać. Niczego nie chciała jej zrobić. Broniła się. Kobieta odetchnęła. Nagle do pomieszczenia wszedł jeszcze ktoś. Benjamin.
-Co się… -spojrzał na siostrę.
-Nic. Alexandra obroniła się przed twoją siostrą.
-Jesteś cała? –podszedł do Alexandry i objął ją.
-Nic mi nie jest- przyjęła od niego pocałunek.
Spojrzał na Cleopatrę. Kobieta wstała i uśmiechnęła się złośliwie:
-Witaj braciszku. Stęskniłam się za tobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz