Translate

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 28 Potwór

Po rozmowie z Carlisle'm od razu wyjechał. Nie chciał by Alexandra zostawała sama. Był już wieczór. W czasie rozmowy z wampirem dużo ustalili. Carlisle nadal szukał nauczyciela dla dziewczyny. Przez to, że ktoś wie o nich , nastolatka nie może u nich zostać. Jacob z Sethem mieli patrolować las i okolice. Alex ma mieszkać u niego. Kiedy powiedział wszystkim o Richardzie , oburzyli się. Emmet już chciał interweniować tak jak inni. Teraz jechał do domu. Był zaniepokojony faktem, że ojciec zielonookiej , odnalazł ją. Kiedy usłyszał ukryty jego imię nie wiedział co zrobić. Widział reakcje dziewczyny raczej słyszał. Jej serce zaczęło bić jak oszalałe. Poczuł w więzi jej zaskoczenie, gniew, lęk. Kiedy chcieli wejść, nie wiedział co zrobić. Wykorzystał kłamstwo o małżeństwie i udał jej męża. Sam był w szoku, że go nie rozpoznali. A może tak było tylko nie dali po sobie znać?  Nie wiedział. Ciekawe czy wiedza o pustym grobowcu. Teraz najważniejsza jest Alexandra. Kiedy myślał o niej, to tak , jakby poczuł ciepło. Odnalazła go. Uwolniła. Nie odwróciła się od niego mimo, że chciał na początku ją zabić. Bała się na początku, to rozumie. Każdy by się bał. Światopogląd wtedy zmienia się gwałtownie, zbyt gwałtownie. Zaczynała się do niego przekonywać. Cały czas widziała w nim cechy ludzkie. Nie widziała samych wad. Zaprzyjaźnili się. Spędzali ze sobą dużo czasu. Kłócili się, śmiali się, rozmawiali. Opowiadał jej legendy przed snem, wspierał, opiekował się nią, przytulał kiedy tego potrzebowała. Zmieniła go. Nigdy nie sądził, ze będzie się tak zachowywał. Pokazała mu świat z perspektywy zwykłego człowieka. Nie jako ważna postać, jako zwykła dziewczyna. Lubił ja za to. Nauczyła go, ze bogactwo to nie wszystko. Że trzeba walczyć o swój cel, trenować by być lepszym. Zapracować na przyszłość. Dla niego świat był łatwiejszy ale poznał trudy losu. Alexandra sprawiła, ze zaczął widzieć świat jako człowiek, lecz nie chciał się w niego zamieniać. Lubił swoją moc i nieśmiertelność. Z siłą mógł wszystko. Ale na pewno swoją siłę wykorzysta do obrony przyjaciółki. Na pewno przyjaciółki? Ostatnio bardzo zacisnęły się ich więzi. Były dwie sytuację w których myślał, ze ją stracił. Były to okropne chwilę. Najpierw usłyszał jej krzyk w telefonie. Był pełen przerażenia. Następnie zobaczył ja nie ruchomą na drodze. Szybko wtedy do niej podszedł. Była taka sztywna, zimna, nieruchoma. Bał się, że ją stracił. Nie chciał tego. Zaczął coś do niej czuć. Stało się to od momentu kiedy przyjechała do niego po przeczytaniu listu. Pocieszał ja i przypadkowo się pocałowali. Następnie pocałował ją po tym jak się wybudziła po wypadku. Jej usta były takie miękkie jak jedwab. Ciepłe i pełne słodyczy. Chciałby je całować dniami. Nigdy nie spotkał takiej dziewczyny. W pałacu przespał się z wieloma kobietami. Całował je ale nie miały takich ust jak ona. Podjechał do budynku. Wysiadł i zaczął iść. Dokoła było ciemno ,a księżyc na niebie był w pełni. Wyglądał pięknie na tyle gwiazd i sypiącego śniegu. Wyciągnął klucze z myślą, co może robić szatynka. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu zamknął wszystkie zamki. Zobaczył, że salon jest pogrążony w ciemności. Nigdzie nie było widać światła. Gdzie ona była? Szybko poszedł w kierunku jej pokoju. Zapukał do jej drzwi i wszedł. W pokoju świeciły się dwie lampki nocne po obu stronach łoża. Ale jej nie było. Zobaczył jakąś sylwetkę na balkonie. Podszedł do szyby. Stała tam i patrzyła w przestrzeń. W więzi czuł pustkę. Nie rozumiał co ona oznacza. Otworzył drzwi balkonowe i wszedł na balkon. Był bardzo duży. Nastolatka nie zauważyła jego przyjścia. Patrzyła cały czas na księżyc ,a lewą dłonią przesuwała palcem po śniegu na murku. Wyglądała na zamyślona i zmęczona. Chciał ją jakoś pocieszyć ale jak to zrobić, by nie pomyślała, że się lituje? Wiedział, że nie lubi kiedy ktoś się o nią boi, troszczy czy lituje. Zawsze pokazywała, iż jest silna. I tak jest. Zawsze się podnosi po upadku.

***
Księżyc był w pełni. Wyglądał pięknie. Dookoła były gwiazdy usypane jak drobinki śniegu na czarnym materiale. Śnieg sypał obficie. Obserwowała ciało niebieskie i palcem przesuwała po śniegu. Kiedy on wróci? Bała się, że mogło się coś wydarzyć. Nie chciała myśleć. Nie chciała istnieć. Sprawa zaczyna ją przerastać. Nagle coś się wydarzyło. Dwa płatki śniegu złączyły się i przesunęły po jej policzku. Kolejne dwa płatki połączyły się i przesunęły po tym samym policzku. Spojrzała na nie. Krążyły wokół własnej osi. Dotknęła je zaciekawiona dłonią. Ruszyły się jakby były w nie widzialnej trąbie powietrznej. Nadstawiła dłoń i zaczęły krążyć nad dłonią dziewczyny. Dołączyło kilka mniejszych. Wyglądało to ślicznie. Potem dołączyły kolejne i kolejne. Śnieg zaczął tworzyć jakiś kształt. Niewyraźny kształt poruszył się. Płatki skończyły wirować i kilka upadło. Na dłoni miała śnieżnego ptaka. Wyglądał jak wróbelek tylko, że ten był stworzony ze śniegu. Ruszał główka i wpatrywał się w dziewczynę. Uśmiechnęła się. Było to piękne. Taką małą, piękną rzecz można stworzyć za pomocą czarów. Wróbelek otarł swoją małą główkę o jej policzek i spojrzał się na nią. Uśmiechnęła się szerzej. Wiedziała, że Benjamin stoi za tym. Był przecież władca żywiołów. Śniegowa postać ruszają łepkiem i odfrunęła. Leciała w stronę księżyca ,po chwili już nie było widać wróbla. Zniknął za sypiącym  śniegiem i ciemnością. Obróciła się. Ujrzała go. Właśnie chował jedna dłoń do kieszeni kurtki. Wiedziała, że to on stworzył śnieżnego wróbelka. Uśmiechnął się do niej i podszedł.
-Idealny wieczór-powiedział stając koło niej. Oparł się o murek balkonu i wpatrywał się z nią w księżyc.
-Idealny wieczór na co? -zapytała.
-By coś ciekawego robić -spojrzał. Uśmiechnął się a ona zrobiła tak samo.
-Nie staraj się mnie pocieszać. Zaraz zobaczysz słynną Alexandre na kanapie z chipsami która ogląda smutne romansidło. Zalana łzami bo główna bohaterka umrze a jej chłopak będzie cierpiał ,a ona zapłakana będzie jadła chipsy.-Spojrzała na niego.
Uśmiechnął się i przytulił ja.
-Wiesz są inne sposoby. Słyszałaś jak w starożytności pocieszają?
Spojrzała nie widząc o co chodzi. Potem wybuchła śmiechem. Już sobie przypomniała.
-Nie dziękuję-powiedziała śmiejąc się.-Nie musisz się ze mną kochać, by mnie pocieszyć.
On również się śmiał.
-Wiedziałem ,że się nie zgodzisz-zażartował.
-Wybacz jestem jeszcze dziewicą i czekam na tego jedynego -powiedziała.-Może kiedy indziej -zażartowała.
-Daj znać a przybędę-uśmiechnął się i mocniej ją objął. Czuł jak jej ciało przechodzi dreszcz-zmarzłaś.
-Może troszeczkę.
-Chodź. Idziemy na dół. Zrobimy coś w kuchni i zaczniesz wprowadzać mnie w świat romansów. Możesz wypłakać mi się na ramieniu-zaśmiał się krótko.
-Nie lubię romansidel -powiedziała śmiejąc się.
-Wiem. Lubiłaś  fantastykę ale chyba teraz nie za bardzo za nią przepadasz, co ?
-A właśnie, że do póki nie chcesz się na mnie rzucić i zjeść to mogę oglądać-znowu się zaśmiała. Jego mina na słowo "zjeść" była bezcenna.
-Zjeść? Nie jem ludzi, tylko piję ich krew-spojrzał z udawana obrazą.
-Dla mnie to jedno i to samo. Nie obrażaj mi się. Obejrzymy coś fajnego .Może ,, Sekretne życie wampira?"
-Mogę zapytać dlaczego akurat wampiry?
-Bo od małego lubiłam te postacie. Nie pytaj się. Po prostu lubiłam sądzić, że one mimo swojej natury, nie zabijają z zimną krwią. Że walczą z tym.
-Tak jak Cullenowie?
-Tak, tak jak oni i teraz jeszcze ty doszedłeś.
-To co mi powiedziałaś w szpitalu było prawdą? Że nie ważne jest dla ciebie pochodzenie.
-No tak. Wiem, że to głupie i moje zachowanie tego nie potwierdziło ale sądziłam, że są w tobie cechy. Bałam się , że jak zacznę to mówić to...
-To cię skrzywdzę -dokończył za nią. -Wiem. Potem dałaś mi ultimatum. Wiedziałaś , że nic co nie zrobię?
-Niczego w tamtym czasie nie byłam pewna-oparła głowę o jego klatkę piersiową.
-A jednak to powiedziałaś wtedy. Nie wiedziałaś jak zareaguje, a jednak to zrobiłaś. Mimo, że nie byłaś pewna. Jesteś szalona.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Wiem. Ale nie mów mi, że ryzyko było warte. Powstał kochany potworek.
-Nie prawda-zaczął się z nią droczyć.
-A właśnie, że było.
-Nie.
-Tak i nie dyskutuj.
Nagle chwycił ją w pasie i przełożył przez ramię.
-Puszczaj co ty robisz?! I tak mam rację.
-Idę zrobić to co każdy wampir powinien. Zobaczymy czy jestem kochanym potworkiem.
Zaczęła się śmiać.
-Umrę z myślą, że miałam rację.
Wszedł z nią na ramieniu do pokoju i zamknął drzwi balkonowe. Cały czas śmiała się i wyrywała.
-I tak nie uda ci się uciec-powiedział znudzony. Śmiał się z jej reakcji.
-Puszczaj mnie-poczuła, pod stopami podłogę. Stanął przed nią. Zaczęła ściągać płaszcz.
-Ja zawsze mam rację i nie kłuć się ze mną.
-Moja biedna ofiara-odłożyła płaszcz na krzesło i ponownie założył ja sobie na ramię-puszczaj!!! Nie zrywaj się! Zabije cię jak mnie postawisz!!
-Ja jestem już martwy księżniczko -powiedział wychodząc z pokoju.
-To zabije cię po raz drugi, co ty na to?- zaczęła bić go po plecach -ała.
-Zrobisz sobie krzywdę, lepiej tego nie rób.
-Dajesz mi radę a to oznacza, ze nie jesteś zły.
-Moja biedna ofiara jest taka naiwna-byli w salonie. Niczego nie widziała było tak ciemno. Nagle wampir się zatrzymał. Był jak posąg.
-Możesz mnie puścić ? Zaczyna to boleć. Masz twarde ramię.
-Ktoś tu jest-powiedział poważnym głosem.
Szybko ją postawił na ziemię. Chciała do niego podejść, lecz go już nie było.
-Jak to? Benjamin? Gdzie jesteś? -zapytała.
Nie widziała go ani pokoju. Szukała na ślepo. Starała się go dostrzec.
-Benji gdzie jesteś? -zapytała. Podejrzewała, ze to podstęp przyjaciela. Ale zaczynała powoli wątpić. Nagle poczuła czyjeś ramiona wokół swojej talii. Zdenerwowana chciała spojrzeć ale nie zdążyła. Szybko jakimś sposobem znalazła się na kanapie. Zdezorientowana rozejrzała się i nagle w kominku pojawił się ogień. Zobaczyła przez to twarz Benjamina. Zaskoczona podniosła się. Ten tylko się śmiał i ponownie ją położył. Zakneblował jej ręce nad głową.
-Niech ci będzie-powiedziała hamując śmiech-jesteś okropnym, strasznym, przerażającym, krwiopijnym potworem.
-Mówiłem, że mam rację-uśmiechnął się-wygrałem.
-Nie, nie wygrałeś-chciała się podnieść ,lecz cały czas miała ręce nad głową.-Puszczaj mnie.
-Nie.
Przestała się wyrywać. Spojrzała zmarudzona.
-To co ze mną zrobisz?
-Zjem-wybuchła śmiechem.
Przybliżył usta do jej szyi ,a potem do ucha.
-Benjaminie, ty wredny potworze! Puszczaj mnie! Teraz bo obrazę się na ciebie. Ani mi się waż tknąć mojej krwi.
Szepnął do jej ucha.
-Potwory lubią małe niewinne dziewczynki.
Ponownie wybuchła śmiechem.
-Właśnie daję ci dowody , że nie jestem dobrym-uśmiechnął się cwanie  pocałował jej policzek, po czym puścił jej ręce. Ona wstała i usiadła. Założyła ręce na piersi i patrzyła w ogień.
Spojrzał pytająco. Ona powiedziała tylko jedno:
-Foch.
Uśmiechnął się . Usiadł koło niej. Ona odsunęła się od niego. Kiedy była na brzegu kanapy, przeszła na fotel. Kiedy usiadła zamiast miękkiego materiału poczuła twarde kolana Egipcjanina. Szybko chciała wstać, lecz zatrzymał ją obejmując.
Spojrzała na niego morderczo. On natomiast zrobił minę słodkiego psa.
-Nie wiem za co mam przepraszać ale przepraszam.
-Coraz lepiej ci idzie potworze. Umiesz przepraszać-uśmiechnęła się.
-Jesteś okropna-puścił ja. Zeszła z jego kolan i usiadła na kanapie.
-To co oglądamy?
-"Sekretne życie wampira" -powiedziała.
-Co tylko sobie życzysz księżniczko. Coś jeszcze?
-Chodź zrobimy coś do jedzenia-zaproponowała.
-Będę patrzył jak się obżerasz.
-Nalej sobie krwi do szklanki i nie marudź.
-Uwielbiam twoje kreatywne poczucie humoru.
Uśmiechnęła się cwanie i poszła w kierunku kuchni. Otworzyła jakieś drzwi, które okazały się drzwiami od spiżarni. Znalazła kukurydzę porażona. Postanowiła zrobić popcorn. Wyszła z pomieszczenia i położyła paczkę na blat. Benjamin opierał się o lodówkę i patrzył rozbawiony. Pokazała mu język.
-Teraz powiedz co masz w szafkach.
-Szukaj a znajdziesz.
Przymrużyła oczy. Nie chciała dać za wygraną  nie da wygrać temu zapatrzonemu w siebie wampirowi. Spojrzała na szafki, stanęła przed nimi.
-Alex znam tą minę.
Nie zareagowała. Skupiła swoją moc. Wyciągnęła prawą rękę przed siebie. Na początku nic, niczego nie wyczuła. Skupiła się mocniej na rzeczach które potrzebuje. Nagle poczuła wibracje przechodzące z jej kamienia do ręki. W pewnej chwili z jej dłoni pojawiła się niebieska poświata. Była w kształcie kuli. Rozczepiła się i powstały dwie. Błękitne smugi poleciały w dwa różne kierunki.  Jedna w kierunku dolnej szafki, a druga do górnej. Przez chwilę stały w miejscu i zniknęły. Podeszła do szafek i pootwierała szafki . Wzięła przedmioty i uśmiechnęła się z wyższością.
-To było oszustwo-powiedział markotnie.
-Wcale nie-zaczęła przygotowywać posiłek.
-Zajrzę co z tym twoim filmem-powiedział i zniknął jej z oczu.
Włączyła podgrzewanie garnka. Uwielbiała świeżą prażoną kukurydzę. Spokojnie oparła się o blat i czekała. Otarła obolałe ramię. Ciało nadal odczuwało skutki wypadku. Zastanawiała się co z jej ukochanym wozem. Pewnie nadaje się tylko do kasacji. Szkoda. Był bardzo dobry i dziewczyna przywiązała się do czarnego audi. Kukurydza zaczęła odbijać się o ścianki naczynia robiąc przy tym charakterystyczny dźwięk strzelania. Podeszła do garnka ale nagle się oddaliła. Nie wiedziała co się dzieje. Świat nagle zawirował. Spojrzała. Nie przybliżyła się tylko oddaliła. Zdezorientowana zorientowała się, że koło niej stał Benjamin. Był jakby zmieszany, a w połączeniu czuła niepokój chłopaka.
-Możesz mi wyjaśnić co robisz? -spytała lekko oburzona.
-Mógłbym zapytać o to samo.
-To co przed twoim wyjściem z tego pomieszczenia. A w ogóle z czego mam się tłumaczyć? Ty mnie niespodziewanie przeniosłeś!
Spojrzał nie spokojnie w kierunku dźwięków.
-Sądziłem....-rozluźnił się.- Usłyszałem hałas przez co sądziłem, że coś ci się stało-powiedział lekko napiętym głosem.
-Sadziłeś, że coś mi się dzieję złego i przyszedłeś? -zapytała lekko zszokowana.
-No... tak.
-Mój kochany potworek się o mnie bał-powiedziała słodko, wiedziała, że go to pocieszy.-Wielki Pan i Władca zaniepokoił się o mnie. Czuję się zaszczycona-uśmiechnęła się do niego.
-O nie Alex, to za dużo na moje nerwy-podszedł do niej i wziął na ręce. Zszokowana nie wiedziała o co chodzi. Posadził ją na kanapę i ponownie zniknął. Położyła się na kanapie i czekała. Po minucie przyszedł, położył miskę i spojrzał na nią.
-Posuń się.
-Kilka tysięcy lat temu też byłeś taki troskliwy?
-Bo sam zaraz cię podniosę-powiedział omijając pytanie szatynki.
-A może jestem tym wyjątkiem?
Chwycił jej nadgarstki i podciągnął tak, że była oparta o jego klatkę piersiową.
-Jesteś zimny-powiedziała.
-Przeżyjesz. Skupisz się na filmie, zapomnisz.
-Ale najpierw chce usłyszeć odpowiedź-zażądała.
-Po filmie.
-Ja chce teraz.
-Alex..
-Benji -powiedziała. Wiedziała o tym, że nie lubi tego zdrobnienia.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Benji odpowiedź na pytanie-poprosiła słodko powstrzymując śmiech.
-Niech ci będzie. Jesteś pierwsza, możemy oglądać?
-Teraz tak-uśmiechnęła się in zaczęli oglądać film.
***
-To nie dla dzieci-zakrył jej oczy ręką.

-Ej, ja chce oglądać! Jeszcze tego nie robiłam, więc mogę oglądać -zażartowała.
Oglądali film. Właśnie była scena łóżkowa, gdzie główna bohaterka kochała się z jej ukochanym, który był wampirem.
-Nie. Jesteś za młoda.
-Mam dziewiętnaście lat. Nie jestem dzieckiem!!-udało jej się odsłonić oczy.
-A ja mam dwa tysiące dziewięćset dziewięćdziesiąt. Chcesz dalej dyskutować?
-Jesteś okropny-uderzyła go łokciem w żebra.
-Ja tylko stwierdzam fakty.
-Przestań, oglądam.
-Wolisz oglądać jak człowiek uprawia seks z wampirem na telewizorze niż robić to w realnym świecie?! Ranisz moje uczucia.
Spojrzała na niego.
-Nie wierzę ,że to powiedziałeś.
-A jednak.
-Nie prawda. Teraz ona musi przekonać dziewczyny do ucieczki, widzisz? Tu nie chodzi o starożytne pocieszanie-zaśmiała się.
-Ten film jest do bo bani. Te wampiry są do niczego-powiedział oburzony Benjamin.
-Wcale nie!- Podniosła się- są super!
-Kto piję krew z kieliszka? Albo ukrywa przed swoją dziewczyną , że jest potworem?
-On nie jest potworem. Ale fakt źle zrobił.
-Ja od razu pokazałem kim jestem.
-Pamiętam to doskonale. Najpierw chciałeś mnie zabić-spojrzał na nią zirytowany, zaczęła dalej wyliczać- potem ocaliłeś od psychola, upadku z balonu, w sprawie trucizny i od Josh'a.
-Gdybyś widziała swoją minę kiedy mnie zobaczyłaś-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne. Nie skrzywdził byś mnie, bo sama bym dostała zawału.
-Byłaś dzielna. Nie zemdlałaś i uciekłaś, co mnie wkurzyło.
-Zawsze ci uciekam-pokazała mu język.
-Ale to się zmieni. Będę musiał cię mieć na oku , młoda.
-Staruch-warknęła.
Film dobiegł końca. Benjamin wstał i wyłączył telewizor. Wykorzystała to i rozciągnęła się na całej długości kanapy. Pozostała w takiej lezącej pozycji.
-Nie za wygodnie ci Alex?
-Jest idealnie. Która jest godzina?
-Dochodzi ósma wieczorem.
-Dlaczego jestem taka zmęczona skoro jest tak wcześnie- położyła swoją dłoń na czoło.
-Miałaś ciężki dzień. Może wcześniej się dziś położysz?
-Chyba tak-ziewnęła.
-Ziewasz jak kotek. Zanieść cię?
-Wiesz co? Jak będziesz mnie tak wszędzie zanosił , zapomnę jak się chodzi.
-Wiesz ja z tego skorzystam.
-A ja nie.
-Doznasz zaszczytu dotknięcia faraona. Czy to nie korzyść?
-Ale sobie wlewasz skromnisiu.
-Niczego nie wlewam. Starsi mają rację, czyż nie?
-Nie zawsze. Przykładem jesteś ty.
-Alex , Alex.
-Idę spać. Koniec dyskusji. Pamiętaj Alexa ma zawsze rację.
-Postaram się szybko zapomnieć. Dobranoc. Idę na polowanie. Jeszcze wpadnę do ciebie.

***

Po trzydziestu minutach w lesie wrócił do swojego egipskiego domu. Nie chciał zbyt długo zostawiać dziewczyny samej. Wiedział ,że jest u niego absolutnie bezpieczna , lecz cały czas czuł niepokój. Zobaczył dziś jednego z winnych jego zamknięcia. Richard współpracował z Amunem i innymi, którzy go otruli i zamknęli. Miał ochotę wtedy się na niego rzucić ale miał ważniejszą sprawę na głowie. Musiał udawać męża Alexandry i uspokoić ją, Przytulił ją , wiedział ,że to ją uspokaja, a przy okazji wyglądało na czułość małżeńską. Widział jak Richardowi grunt z pod nóg osunął się ,gdy usłyszał ,że Alexa jest ''po ślubie''. Wypytywał się jakby się interesował. Przecież chciał ją zabić! Jako małe dziecko, bezbronne dziecko. Ten potwór nie jest jej ojcem. Tak jak ona nie jest jego córką. Zgasił światło w salonie. Po chwili pojawił się w korytarzu , gdzie były drzwi. Wszystkie były hebanowe, prócz jednych. Były wykonane z klonu kanadyjskiego. Zapukał co było nowym nawykiem. Zazwyczaj wszedłby bez pukania, lecz ona oczywiście to zmieniła. Niczego nie usłyszał. Wszedł bez zastanowienia. Może coś się stało?

Zobaczył mały czarny punkcik po drugiej stronie łóżka. Podszedł do niej. Leżała skulona na brzegu materaca. Uśmiechnął się. Uwielbiał kiedy spała. Jej twarz była spokojna. Nie bała się. Nie miała czego w krainie Morfeusza. Tam miała spokój. Nie to co na tym okropnym , bolesnym świecie. Tutaj wyłącznie cierpiała. Chodź potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy, cierpiała. Potrafiła zajmować się wszystkim czy wszystkimi tylko nie sobą. Wziął kołdrę i przykrył delikatnie nastolatkę. Poruszyła się w śnie. Wziął cicho jeden kosmyk włosów z jej twarzy i założył go za ucho. Musiała być wymęczona przez cały stres z dzisiejszego dnia. Przynajmniej spędzili trochę czasu w miłej atmosferze. Przecież niewiadomo co maż być następnego dnia. Nie wiadomo co przyniesie przyszłość , a ta przyszłość nie pokazywała się w wielu barwach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz