Po rozmowie z Carlisle'm od razu wyjechał. Nie chciał by Alexandra
zostawała sama. Był już wieczór. W czasie rozmowy z wampirem dużo ustalili.
Carlisle nadal szukał nauczyciela dla dziewczyny. Przez to, że ktoś wie o nich
, nastolatka nie może u nich zostać. Jacob z Sethem mieli patrolować las i
okolice. Alex ma mieszkać u niego. Kiedy powiedział wszystkim o Richardzie ,
oburzyli się. Emmet już chciał interweniować tak jak inni. Teraz jechał do
domu. Był zaniepokojony faktem, że ojciec zielonookiej , odnalazł ją. Kiedy
usłyszał ukryty jego imię nie wiedział co zrobić. Widział reakcje dziewczyny
raczej słyszał. Jej serce zaczęło bić jak oszalałe. Poczuł w więzi jej
zaskoczenie, gniew, lęk. Kiedy chcieli wejść, nie wiedział co zrobić.
Wykorzystał kłamstwo o małżeństwie i udał jej męża. Sam był w szoku, że go nie
rozpoznali. A może tak było tylko nie dali po sobie znać? Nie wiedział.
Ciekawe czy wiedza o pustym grobowcu. Teraz najważniejsza jest Alexandra. Kiedy
myślał o niej, to tak , jakby poczuł ciepło. Odnalazła go. Uwolniła. Nie
odwróciła się od niego mimo, że chciał na początku ją zabić. Bała się na
początku, to rozumie. Każdy by się bał. Światopogląd wtedy zmienia się
gwałtownie, zbyt gwałtownie. Zaczynała się do niego przekonywać. Cały czas
widziała w nim cechy ludzkie. Nie widziała samych wad. Zaprzyjaźnili się.
Spędzali ze sobą dużo czasu. Kłócili się, śmiali się, rozmawiali. Opowiadał jej
legendy przed snem, wspierał, opiekował się nią, przytulał kiedy tego
potrzebowała. Zmieniła go. Nigdy nie sądził, ze będzie się tak zachowywał.
Pokazała mu świat z perspektywy zwykłego człowieka. Nie jako ważna postać, jako
zwykła dziewczyna. Lubił ja za to. Nauczyła go, ze bogactwo to nie wszystko. Że
trzeba walczyć o swój cel, trenować by być lepszym. Zapracować na przyszłość.
Dla niego świat był łatwiejszy ale poznał trudy losu. Alexandra sprawiła, ze
zaczął widzieć świat jako człowiek, lecz nie chciał się w niego zamieniać.
Lubił swoją moc i nieśmiertelność. Z siłą mógł wszystko. Ale na pewno swoją
siłę wykorzysta do obrony przyjaciółki. Na pewno przyjaciółki? Ostatnio bardzo
zacisnęły się ich więzi. Były dwie sytuację w których myślał, ze ją stracił.
Były to okropne chwilę. Najpierw usłyszał jej krzyk w telefonie. Był pełen
przerażenia. Następnie zobaczył ja nie ruchomą na drodze. Szybko wtedy do niej
podszedł. Była taka sztywna, zimna, nieruchoma. Bał się, że ją stracił. Nie
chciał tego. Zaczął coś do niej czuć. Stało się to od momentu kiedy przyjechała
do niego po przeczytaniu listu. Pocieszał ja i przypadkowo się pocałowali.
Następnie pocałował ją po tym jak się wybudziła po wypadku. Jej usta były takie
miękkie jak jedwab. Ciepłe i pełne słodyczy. Chciałby je całować dniami. Nigdy
nie spotkał takiej dziewczyny. W pałacu przespał się z wieloma kobietami.
Całował je ale nie miały takich ust jak ona. Podjechał do budynku. Wysiadł i
zaczął iść. Dokoła było ciemno ,a księżyc na niebie był w pełni. Wyglądał
pięknie na tyle gwiazd i sypiącego śniegu. Wyciągnął klucze z myślą, co może
robić szatynka. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu zamknął wszystkie
zamki. Zobaczył, że salon jest pogrążony w ciemności. Nigdzie nie było widać
światła. Gdzie ona była? Szybko poszedł w kierunku jej pokoju. Zapukał do jej
drzwi i wszedł. W pokoju świeciły się dwie lampki nocne po obu stronach łoża.
Ale jej nie było. Zobaczył jakąś sylwetkę na balkonie. Podszedł do szyby. Stała
tam i patrzyła w przestrzeń. W więzi czuł pustkę. Nie rozumiał co ona oznacza.
Otworzył drzwi balkonowe i wszedł na balkon. Był bardzo duży. Nastolatka nie zauważyła
jego przyjścia. Patrzyła cały czas na księżyc ,a lewą dłonią przesuwała palcem
po śniegu na murku. Wyglądała na zamyślona i zmęczona. Chciał ją jakoś
pocieszyć ale jak to zrobić, by nie pomyślała, że się lituje? Wiedział, że nie
lubi kiedy ktoś się o nią boi, troszczy czy lituje. Zawsze pokazywała, iż jest
silna. I tak jest. Zawsze się podnosi po upadku.
***
Księżyc był w pełni. Wyglądał pięknie.
Dookoła były gwiazdy usypane jak drobinki śniegu na czarnym materiale. Śnieg
sypał obficie. Obserwowała ciało niebieskie i palcem przesuwała po śniegu.
Kiedy on wróci? Bała się, że mogło się coś wydarzyć. Nie chciała myśleć. Nie
chciała istnieć. Sprawa zaczyna ją przerastać. Nagle coś się wydarzyło. Dwa
płatki śniegu złączyły się i przesunęły po jej policzku. Kolejne dwa płatki
połączyły się i przesunęły po tym samym policzku. Spojrzała na nie. Krążyły
wokół własnej osi. Dotknęła je zaciekawiona dłonią. Ruszyły się jakby były w
nie widzialnej trąbie powietrznej. Nadstawiła dłoń i zaczęły krążyć nad dłonią
dziewczyny. Dołączyło kilka mniejszych. Wyglądało to ślicznie. Potem dołączyły
kolejne i kolejne. Śnieg zaczął tworzyć jakiś kształt. Niewyraźny kształt
poruszył się. Płatki skończyły wirować i kilka upadło. Na dłoni miała śnieżnego
ptaka. Wyglądał jak wróbelek tylko, że ten był stworzony ze śniegu. Ruszał
główka i wpatrywał się w dziewczynę. Uśmiechnęła się. Było to piękne. Taką
małą, piękną rzecz można stworzyć za pomocą czarów. Wróbelek otarł swoją małą
główkę o jej policzek i spojrzał się na nią. Uśmiechnęła się szerzej.
Wiedziała, że Benjamin stoi za tym. Był przecież władca żywiołów. Śniegowa
postać ruszają łepkiem i odfrunęła. Leciała w stronę księżyca ,po chwili już
nie było widać wróbla. Zniknął za sypiącym śniegiem i ciemnością.
Obróciła się. Ujrzała go. Właśnie chował jedna dłoń do kieszeni kurtki. Wiedziała,
że to on stworzył śnieżnego wróbelka. Uśmiechnął się do niej i podszedł.
-Idealny wieczór-powiedział stając koło
niej. Oparł się o murek balkonu i wpatrywał się z nią w księżyc.
-Idealny wieczór na co? -zapytała.
-By coś ciekawego robić -spojrzał. Uśmiechnął
się a ona zrobiła tak samo.
-Nie staraj się mnie pocieszać. Zaraz
zobaczysz słynną Alexandre na kanapie z chipsami która ogląda smutne romansidło.
Zalana łzami bo główna bohaterka umrze a jej chłopak będzie cierpiał ,a ona
zapłakana będzie jadła chipsy.-Spojrzała na niego.
Uśmiechnął się i przytulił ja.
-Wiesz są inne sposoby. Słyszałaś jak w
starożytności pocieszają?
Spojrzała nie widząc o co chodzi. Potem
wybuchła śmiechem. Już sobie przypomniała.
-Nie dziękuję-powiedziała śmiejąc się.-Nie
musisz się ze mną kochać, by mnie pocieszyć.
On również się śmiał.
-Wiedziałem ,że się nie
zgodzisz-zażartował.
-Wybacz jestem jeszcze dziewicą i czekam
na tego jedynego -powiedziała.-Może kiedy indziej -zażartowała.
-Daj znać a przybędę-uśmiechnął się i
mocniej ją objął. Czuł jak jej ciało przechodzi dreszcz-zmarzłaś.
-Może troszeczkę.
-Chodź. Idziemy na dół. Zrobimy coś w
kuchni i zaczniesz wprowadzać mnie w świat romansów. Możesz wypłakać mi się na
ramieniu-zaśmiał się krótko.
-Nie lubię romansidel -powiedziała śmiejąc
się.
-Wiem. Lubiłaś fantastykę ale chyba teraz nie za bardzo za
nią przepadasz, co ?
-A właśnie, że do póki nie chcesz się na
mnie rzucić i zjeść to mogę oglądać-znowu się zaśmiała. Jego mina na słowo
"zjeść" była bezcenna.
-Zjeść? Nie jem ludzi, tylko piję ich
krew-spojrzał z udawana obrazą.
-Dla mnie to jedno i to samo. Nie obrażaj
mi się. Obejrzymy coś fajnego .Może ,, Sekretne życie wampira?"
-Mogę zapytać dlaczego akurat wampiry?
-Bo od małego lubiłam te postacie. Nie
pytaj się. Po prostu lubiłam sądzić, że one mimo swojej natury, nie zabijają z
zimną krwią. Że walczą z tym.
-Tak jak Cullenowie?
-Tak, tak jak oni i teraz jeszcze ty
doszedłeś.
-To co mi powiedziałaś w szpitalu było
prawdą? Że nie ważne jest dla ciebie pochodzenie.
-No tak. Wiem, że to głupie i moje
zachowanie tego nie potwierdziło ale sądziłam, że są w tobie cechy. Bałam się ,
że jak zacznę to mówić to...
-To cię skrzywdzę -dokończył za nią. -Wiem.
Potem dałaś mi ultimatum. Wiedziałaś , że nic co nie zrobię?
-Niczego w tamtym czasie nie byłam
pewna-oparła głowę o jego klatkę piersiową.
-A jednak to powiedziałaś wtedy. Nie
wiedziałaś jak zareaguje, a jednak to zrobiłaś. Mimo, że nie byłaś pewna. Jesteś
szalona.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Wiem. Ale nie mów mi, że ryzyko było
warte. Powstał kochany potworek.
-Nie prawda-zaczął się z nią droczyć.
-A właśnie, że było.
-Nie.
-Tak i nie dyskutuj.
Nagle chwycił ją w pasie i przełożył przez
ramię.
-Puszczaj co ty robisz?! I tak mam rację.
-Idę zrobić to co każdy wampir powinien. Zobaczymy
czy jestem kochanym potworkiem.
Zaczęła się śmiać.
-Umrę z myślą, że miałam rację.
Wszedł z nią na ramieniu do pokoju i
zamknął drzwi balkonowe. Cały czas śmiała się i wyrywała.
-I tak nie uda ci się uciec-powiedział
znudzony. Śmiał się z jej reakcji.
-Puszczaj mnie-poczuła, pod stopami
podłogę. Stanął przed nią. Zaczęła ściągać płaszcz.
-Ja zawsze mam rację i nie kłuć się ze
mną.
-Moja biedna ofiara-odłożyła płaszcz na
krzesło i ponownie założył ja sobie na ramię-puszczaj!!! Nie zrywaj się! Zabije
cię jak mnie postawisz!!
-Ja jestem już martwy księżniczko -powiedział
wychodząc z pokoju.
-To zabije cię po raz drugi, co ty na to?-
zaczęła bić go po plecach -ała.
-Zrobisz sobie krzywdę, lepiej tego nie
rób.
-Dajesz mi radę a to oznacza, ze nie
jesteś zły.
-Moja biedna ofiara jest taka naiwna-byli
w salonie. Niczego nie widziała było tak ciemno. Nagle wampir się zatrzymał. Był
jak posąg.
-Możesz mnie puścić ? Zaczyna to boleć. Masz
twarde ramię.
-Ktoś tu jest-powiedział poważnym głosem.
Szybko ją postawił na ziemię. Chciała do
niego podejść, lecz go już nie było.
-Jak to? Benjamin? Gdzie jesteś? -zapytała.
Nie widziała go ani pokoju. Szukała na
ślepo. Starała się go dostrzec.
-Benji gdzie jesteś? -zapytała. Podejrzewała,
ze to podstęp przyjaciela. Ale zaczynała powoli wątpić. Nagle poczuła czyjeś
ramiona wokół swojej talii. Zdenerwowana chciała spojrzeć ale nie zdążyła. Szybko
jakimś sposobem znalazła się na kanapie. Zdezorientowana rozejrzała się i nagle
w kominku pojawił się ogień. Zobaczyła przez to twarz Benjamina. Zaskoczona
podniosła się. Ten tylko się śmiał i ponownie ją położył. Zakneblował jej ręce
nad głową.
-Niech ci będzie-powiedziała hamując
śmiech-jesteś okropnym, strasznym, przerażającym, krwiopijnym potworem.
-Mówiłem, że mam rację-uśmiechnął
się-wygrałem.
-Nie, nie wygrałeś-chciała się podnieść
,lecz cały czas miała ręce nad głową.-Puszczaj mnie.
-Nie.
Przestała się wyrywać. Spojrzała
zmarudzona.
-To co ze mną zrobisz?
-Zjem-wybuchła śmiechem.
Przybliżył usta do jej szyi ,a potem do
ucha.
-Benjaminie, ty wredny potworze! Puszczaj
mnie! Teraz bo obrazę się na ciebie. Ani mi się waż tknąć mojej krwi.
Szepnął do jej ucha.
-Potwory lubią małe niewinne dziewczynki.
Ponownie wybuchła śmiechem.
-Właśnie daję ci dowody , że nie jestem
dobrym-uśmiechnął się cwanie pocałował jej policzek, po czym puścił jej
ręce. Ona wstała i usiadła. Założyła ręce na piersi i patrzyła w ogień.
Spojrzał pytająco. Ona powiedziała tylko
jedno:
-Foch.
Uśmiechnął się . Usiadł koło niej. Ona
odsunęła się od niego. Kiedy była na brzegu kanapy, przeszła na fotel. Kiedy
usiadła zamiast miękkiego materiału poczuła twarde kolana Egipcjanina. Szybko
chciała wstać, lecz zatrzymał ją obejmując.
Spojrzała na niego morderczo. On natomiast
zrobił minę słodkiego psa.
-Nie wiem za co mam przepraszać ale
przepraszam.
-Coraz lepiej ci idzie potworze. Umiesz
przepraszać-uśmiechnęła się.
-Jesteś okropna-puścił ja. Zeszła z jego
kolan i usiadła na kanapie.
-To co oglądamy?
-"Sekretne życie wampira" -powiedziała.
-Co tylko sobie życzysz księżniczko. Coś
jeszcze?
-Chodź zrobimy coś do
jedzenia-zaproponowała.
-Będę patrzył jak się obżerasz.
-Nalej sobie krwi do szklanki i nie
marudź.
-Uwielbiam twoje kreatywne poczucie
humoru.
Uśmiechnęła się cwanie i poszła w kierunku
kuchni. Otworzyła jakieś drzwi, które okazały się drzwiami od spiżarni. Znalazła
kukurydzę porażona. Postanowiła zrobić popcorn. Wyszła z pomieszczenia i
położyła paczkę na blat. Benjamin opierał się o lodówkę i patrzył rozbawiony. Pokazała
mu język.
-Teraz powiedz co masz w szafkach.
-Szukaj a znajdziesz.
Przymrużyła oczy. Nie chciała dać za wygraną
nie da wygrać temu zapatrzonemu w siebie
wampirowi. Spojrzała na szafki, stanęła przed nimi.
Nie zareagowała. Skupiła swoją moc.
Wyciągnęła prawą rękę przed siebie. Na początku nic, niczego nie wyczuła.
Skupiła się mocniej na rzeczach które potrzebuje. Nagle poczuła wibracje
przechodzące z jej kamienia do ręki. W pewnej chwili z jej dłoni pojawiła się niebieska
poświata. Była w kształcie kuli. Rozczepiła się i powstały dwie. Błękitne smugi
poleciały w dwa różne kierunki. Jedna w kierunku dolnej szafki, a druga
do górnej. Przez chwilę stały w miejscu i zniknęły. Podeszła do szafek i
pootwierała szafki . Wzięła przedmioty i uśmiechnęła się z wyższością.
-To było oszustwo-powiedział markotnie.
-Wcale nie-zaczęła przygotowywać posiłek.
-Zajrzę co z tym twoim filmem-powiedział i
zniknął jej z oczu.
Włączyła podgrzewanie garnka. Uwielbiała świeżą
prażoną kukurydzę. Spokojnie oparła się o blat i czekała. Otarła obolałe ramię.
Ciało nadal odczuwało skutki wypadku. Zastanawiała się co z jej ukochanym
wozem. Pewnie nadaje się tylko do kasacji. Szkoda. Był bardzo dobry i
dziewczyna przywiązała się do czarnego audi. Kukurydza zaczęła odbijać się o
ścianki naczynia robiąc przy tym charakterystyczny dźwięk strzelania. Podeszła
do garnka ale nagle się oddaliła. Nie wiedziała co się dzieje. Świat nagle
zawirował. Spojrzała. Nie przybliżyła się tylko oddaliła. Zdezorientowana
zorientowała się, że koło niej stał Benjamin. Był jakby zmieszany, a w
połączeniu czuła niepokój chłopaka.
-Możesz mi wyjaśnić co robisz? -spytała
lekko oburzona.
-Mógłbym zapytać o to samo.
-To co przed twoim wyjściem z tego
pomieszczenia. A w ogóle z czego mam się tłumaczyć? Ty mnie niespodziewanie
przeniosłeś!
Spojrzał nie spokojnie w kierunku
dźwięków.
-Sądziłem....-rozluźnił się.- Usłyszałem
hałas przez co sądziłem, że coś ci się stało-powiedział lekko napiętym głosem.
-Sadziłeś, że coś mi się dzieję złego i
przyszedłeś? -zapytała lekko zszokowana.
-No... tak.
-Mój kochany potworek się o mnie
bał-powiedziała słodko, wiedziała, że go to pocieszy.-Wielki Pan i Władca
zaniepokoił się o mnie. Czuję się zaszczycona-uśmiechnęła się do niego.
-O nie Alex, to za dużo na moje
nerwy-podszedł do niej i wziął na ręce. Zszokowana nie wiedziała o co chodzi.
Posadził ją na kanapę i ponownie zniknął. Położyła się na kanapie i czekała. Po
minucie przyszedł, położył miskę i spojrzał na nią.
-Posuń się.
-Kilka tysięcy lat temu też byłeś taki
troskliwy?
-Bo sam zaraz cię podniosę-powiedział
omijając pytanie szatynki.
-A może jestem tym wyjątkiem?
Chwycił jej nadgarstki i podciągnął tak,
że była oparta o jego klatkę piersiową.
-Jesteś zimny-powiedziała.
-Przeżyjesz. Skupisz się na filmie,
zapomnisz.
-Ale najpierw chce usłyszeć
odpowiedź-zażądała.
-Po filmie.
-Ja chce teraz.
-Alex..
-Benji -powiedziała. Wiedziała o tym, że
nie lubi tego zdrobnienia.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Benji odpowiedź na pytanie-poprosiła
słodko powstrzymując śmiech.
-Niech ci będzie. Jesteś pierwsza, możemy
oglądać?
-Teraz tak-uśmiechnęła się in zaczęli
oglądać film.
***
-To nie dla dzieci-zakrył jej oczy ręką.
-Ej, ja chce oglądać! Jeszcze tego nie robiłam, więc mogę oglądać -zażartowała.
Oglądali film. Właśnie była scena łóżkowa,
gdzie główna bohaterka kochała się z jej ukochanym, który był wampirem.
-Nie. Jesteś za młoda.
-Mam dziewiętnaście lat. Nie jestem
dzieckiem!!-udało jej się odsłonić oczy.
-A ja mam dwa tysiące dziewięćset
dziewięćdziesiąt. Chcesz dalej dyskutować?
-Jesteś okropny-uderzyła go łokciem w
żebra.
-Przestań, oglądam.
-Wolisz oglądać jak człowiek uprawia seks
z wampirem na telewizorze niż robić to w realnym świecie?! Ranisz moje uczucia.
Spojrzała na niego.
-Nie wierzę ,że to powiedziałeś.
-A jednak.
-Nie prawda. Teraz ona musi przekonać
dziewczyny do ucieczki, widzisz? Tu nie chodzi o starożytne
pocieszanie-zaśmiała się.
-Ten film jest do bo bani. Te wampiry są
do niczego-powiedział oburzony Benjamin.
-Wcale nie!- Podniosła się- są super!
-Kto piję krew z kieliszka? Albo ukrywa
przed swoją dziewczyną , że jest potworem?
-On nie jest potworem. Ale fakt źle
zrobił.
-Ja od razu pokazałem kim jestem.
-Pamiętam to doskonale. Najpierw chciałeś
mnie zabić-spojrzał na nią zirytowany, zaczęła dalej wyliczać- potem ocaliłeś
od psychola, upadku z balonu, w sprawie trucizny i od Josh'a.
-Gdybyś widziała swoją minę kiedy mnie
zobaczyłaś-zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne. Nie skrzywdził byś mnie,
bo sama bym dostała zawału.
-Byłaś dzielna. Nie zemdlałaś i uciekłaś,
co mnie wkurzyło.
-Zawsze ci uciekam-pokazała mu język.
-Ale to się zmieni. Będę musiał cię mieć
na oku , młoda.
-Staruch-warknęła.
Film dobiegł końca. Benjamin wstał i
wyłączył telewizor. Wykorzystała to i rozciągnęła się na całej długości kanapy.
Pozostała w takiej lezącej pozycji.
-Nie za wygodnie ci Alex?
-Jest idealnie. Która jest godzina?
-Dochodzi ósma wieczorem.
-Dlaczego jestem taka zmęczona skoro jest
tak wcześnie- położyła swoją dłoń na czoło.
-Miałaś ciężki dzień. Może wcześniej się
dziś położysz?
-Chyba tak-ziewnęła.
-Ziewasz jak kotek. Zanieść cię?
-Wiesz co? Jak będziesz mnie tak wszędzie
zanosił , zapomnę jak się chodzi.
-Wiesz ja z tego skorzystam.
-A ja nie.
-Doznasz zaszczytu dotknięcia faraona. Czy
to nie korzyść?
-Ale sobie wlewasz skromnisiu.
-Niczego nie wlewam. Starsi mają rację,
czyż nie?
-Nie zawsze. Przykładem jesteś ty.
-Alex , Alex.
-Idę spać. Koniec dyskusji. Pamiętaj Alexa
ma zawsze rację.
-Postaram się szybko zapomnieć. Dobranoc.
Idę na polowanie. Jeszcze wpadnę do ciebie.
***
Po trzydziestu minutach w lesie wrócił do
swojego egipskiego domu. Nie chciał zbyt długo zostawiać dziewczyny samej.
Wiedział ,że jest u niego absolutnie bezpieczna , lecz cały czas czuł niepokój.
Zobaczył dziś jednego z winnych jego zamknięcia. Richard współpracował z Amunem
i innymi, którzy go otruli i zamknęli. Miał ochotę wtedy się na niego rzucić
ale miał ważniejszą sprawę na głowie. Musiał udawać męża Alexandry i uspokoić
ją, Przytulił ją , wiedział ,że to ją uspokaja, a przy okazji wyglądało na czułość
małżeńską. Widział jak Richardowi grunt z pod nóg osunął się ,gdy usłyszał ,że
Alexa jest ''po ślubie''. Wypytywał się jakby się interesował. Przecież chciał
ją zabić! Jako małe dziecko, bezbronne dziecko. Ten potwór nie jest jej ojcem.
Tak jak ona nie jest jego córką. Zgasił światło w salonie. Po chwili pojawił
się w korytarzu , gdzie były drzwi. Wszystkie były hebanowe, prócz jednych.
Były wykonane z klonu kanadyjskiego. Zapukał co było nowym nawykiem. Zazwyczaj
wszedłby bez pukania, lecz ona oczywiście to zmieniła. Niczego nie usłyszał.
Wszedł bez zastanowienia. Może coś się stało?
Zobaczył mały czarny punkcik po drugiej
stronie łóżka. Podszedł do niej. Leżała skulona na brzegu materaca. Uśmiechnął
się. Uwielbiał kiedy spała. Jej twarz była spokojna. Nie bała się. Nie miała
czego w krainie Morfeusza. Tam miała spokój. Nie to co na tym okropnym ,
bolesnym świecie. Tutaj wyłącznie cierpiała. Chodź potrafiła cieszyć się z najmniejszych
rzeczy, cierpiała. Potrafiła zajmować się wszystkim czy wszystkimi tylko nie
sobą. Wziął kołdrę i przykrył delikatnie nastolatkę. Poruszyła się w śnie.
Wziął cicho jeden kosmyk włosów z jej twarzy i założył go za ucho. Musiała być
wymęczona przez cały stres z dzisiejszego dnia. Przynajmniej spędzili trochę
czasu w miłej atmosferze. Przecież niewiadomo co maż być następnego dnia. Nie
wiadomo co przyniesie przyszłość , a ta przyszłość nie pokazywała się w wielu
barwach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz