Translate

sobota, 11 października 2014

Rozdział 22 Moc

Po przebudzeniu czuła się o wiele lepiej.Nie była tak bardzo obolała.Jedynie co sprawiało jej ból to ramię i świadomość,że ojciec zamordował matkę i chciał zabić i ją.Wiedziała,że ma okropnego ojca.Ale nie sądziła,że aż tak.To bardzo bolało.Zawsze chciała mieć kochającą rodzinę.Wraz z mamą byłaby w domu,a wieczorami wracałby kochający mąż i ojciec.Bawiłby się z córką i kochał rodzinę.Ale to była głupia fantazja i nierealne marzenie.Nigdy tak nie będzie i była tego świadoma.Była zaklętą.Słyszała o różnych postaciach.Wampirach ,wilkołakach,czarodziejach.Ale nigdy o zaklętych.Teraz rozumiała skąd te wizje,nie przespane noce i uwolnienie Egipcjanina.Trochę jej ulżyło,że nie ześwirowała.Ale najbardziej niepokoiło ją jedno.Jej ojciec chciał jej śmierci.Niczego mu nie zrobiła.Niczym nie zawiniła a już podiął decyzję.To bolała bardzo,tak jak śmierć rodzicielki.Po ciepłym prysznicu było o drobinkę lepiej.Miała wrażenie ,że ból fizyczny odpływa wraz z wodą.Zjadła małe śniadanie.Oczywiście Renesmee i Rose marudziły,że mało je.
-Dziewczyno ty chyba sobie żartujesz?!-powiedziała Rose-Ty się głodzisz.
-Nie ,nie głodzę się Rose.Naprawdę ja już nie mogę jeść.
-Doprowadzimy do cudu i zjesz to-powiedziała Nessie.
-Mówisz jak Benjamin-mruknęła do siebie pijąc herbatę ziołową.
-I ma rację?-Alexa spojrzała na blondynkę z zaskoczeniem.
-Od kiedy to przyznajesz,że ma rację?
-Masz z tym jakiś problem?-uśmiechnęła się złośliwie złotooka.
 Nastolatka wpatrywała się w blondynkę.
-No co?- zapytała-Widzę,że się nie odczepisz.Tak.Popieram jego zdanie,zadowolona?-uśmiechnęła się do niej.Nessie zaczęła chichotać.
-Wow-zdążyła powiedzieć zielonooka.
Trójka przyjaciółek zaśmiała się.Alexa chwyciła się za żebra.Nadal była obolała po uwolnieniu mocy.Zobaczyła zmartwioną minę wampirzyc.
-To nic.Poboli trochę i minie-uspokoiła je.
Do pomieszczenia wszedł Carlisle.Miał ze sobą gruby tom.Był bardzo stary.Okładka była czarna,a na środku był szary,pewnie kiedyś był biały,znak.Nie wiedziała jaki to jest.Spojrzał na Alexandrę.Posłał jej uspokajający uśmiech.
-Jak się dzisiaj czujesz?-zapytał
-Obolała ale jest dobrze-odrzekła
-Musimy zobaczyć jak wygląda twoje znamię.-zrobiła duże oczy.Usiadł na przeciwko niej.-Spokojnie.Tym razem nie będzie cię tak bolało.Najgorsze masz już daleko za sobą.
Pokiwała twierdząco głową.Rose szybkim ruchem odniosła tacę z nie dokończonym jedzeniem i pojawiła się obok.Nastolatka nie zauważyła nawet tego.Była przerażona.Zobaczy swoje znamię.Ostatnio jak je widziała było okropne.Krwawiąca rana,jakby wypalona na jej porcelanowej skórze.Usiadł koło niej.Ściągnęła rękawek bluzy.Ramię było zabandażowane.Czuła się głupio.Teraz wszyscy domownicy pewnie usłyszeli jak serce jej przyśpiesza.Przypomniało jej się ,że Edward czyta w myślach.Spojrzała na niego.Wyglądał na niepewnego.Nie rozumiała o co chodzi.
-Mocno cię boli?-zapytał doktor.
-O wiele mniej niż wcześniej.Tak jakbym się skaleczyła.
Rozwijał bandaż.Serce dziewczyny przyśpieszyło.
-Spokojnie-powiedział złotooki.Posłał jej uspokajający uśmiech.
-Staram się.Ale ostatnio jak je widziałam nie było zbyt piękne.
-Teraz powinno być lepiej-odwinął do końca.
Jej skóra była taka jak wcześniej.Porcelanowa.Tylko tym razem na ramieniu był czarny znak.Nie było krwi.Nie wyglądało jak oparzenie.Znamię wyglądało jak tatuaż,tylko było ciemniejsze.Głęboka czerń.Była totalnie zaskoczona.Spojrzała na doktora.Jego twarz pokazywała z skupienie ale w oczach było zaskoczenie i to niemiłe.
-Coś z nim jest nie tak,prawda?-powiedziała niepewnie.
Delikatnie dotknął znaku.
-Boli cię?
-Nie-odpowiedziała-a powinno?
-Ono za szybko się zagoiło.Ramię powinno być sinawe i obolałe.-Spojrzał na nią uspokajająco.-Dobrze ,że jest już po wszystkim.
-Ale to się stało za szybko,prawda?-spojrzała niepewna.
-Tak-przyznał-Nie wiemy wszystkiego o twoim pochodzeniu.Słyszałem o zaklętych,znam ich zdolności.Znam pół wampiry,pół ludzi ,bo Renesmee nim jest.Ale nigdy nie miałem wiedzy na temat dziecka zaklętej i pół wampira.Nikt nie zna zbyt dobrze dzieci singularis.
Czyli jestem jeszcze większym dziwadłem-pomyślała.
-Myślisz o czymś?-usłyszała głos Edwarda.
Spojrzała na niego.Przecież on powinien pierwszy znać jej myśli od razu po niej.Nie rozumiała o co mu chodzi.
-Co masz na myśli?-zapytała zagubiona .
-Nie słyszę twoich myśli.Nie słyszałem ich tylko u Belli-chwycił ukochaną za rękę- ale teraz nie słyszę ich u ciebie,a wcześniej bez problemu je słyszałem.
-Możliwe,że to przez moc?-zapytał Benjamin.Spojrzała w jego kierunku.Stal przy drzwiach wyjściowych.Nie zauważyła,że przyszedł.
-Bardzo możliwe.Coś blokuje jej myśli.-Powiedział Pan Cullen-Zaklęci tak potrafili ale nieliczni.Musiałaś odziedziczyć ten dar po mamie.
-Następna dziewczyna ,której nie czytasz w myślach-powiedziała Bella do męża-zaczyna mi się to podobać.
Spojrzał na nią lekko rozbawiony.
-To normalne ,że moje Żyły na rękach trochę pieką?-zapytała szatynka pocierając nadgarstki.
-Na początku będziesz to odczuwać ale minie szybko.Pewnie szybciej niż u zaklętych.
Słyszała z piętra włączony telewizor.Strasznie ją głowa bolała.Dla niej najmniejszy dźwięk był strasznie glośny.Carlisle chyba to wyczuł.
-Alice ,wyłączysz ten telewizor?
-Nie,nie trzeba.Można go tylko ściszyć.
Alice chciała pójść do sprzętu ale wszyscy stali nieruchomo.Program w telewizji ucichł.Wpatrywali się w szatynkę.
-Niesamowite-powiedziała Esme.
-To ja zrobiłam?-spojrzała przerażona.
-Spokojnie.Widocznie wola tak chciała i moc zadziałała.Spokojnie.Nauczysz się to kontrolować.
Położyla na kolana łokcie i schowała twarz w dłoniach.Po chwili powiedziała:
-Chyba pójdę się położyć.
-Teraz potrzebny ci jest odpoczynek.Zostawię ci księgę w pokoju.Dowiesz się coś o rasie swojej mamy i częściowo swojej.
-Dziękuje-powiedziała i zaczynała wstawać.Świat nagle zawirował i straciła równowagę.Od razu pojawiła się Alice i Benjamin.Przytrzymali ją z dwóch stron.Chwyciła się za głowę.
-Może lepiej,jak zaniesiesz ją do pokoju-usłyszała glos Alice.
Zobaczyła kątem oka,że Egipcjanin kiwa Głową.Esme zniknęła gdzieś w okolicach kuchni.Carlisle trzymał książkę i przytaknął do nich.Dziewczyna poczuła,że ją chwyta.Wziął ją na ręce.Był tak przyjemnie chłodny.Czuła koło głowy jego ramie.Oczy były przymknięte.Usłyszała i poczuła podmuch wiatru.Potem ruch i czuła materac łóżka.Potem jak ktoś ją okrywa kocem.Otworzyła oczy.Zrobił to Benjamin.Carlisle stal w otwartych drzwiach.Nadal patrzył na niego z odrobiną nieufności.
-Położyłem ci księgę na szafkę.Jak dobrze się poczujesz lub coś,możesz do niej zajrzeć.
-Dziękuje-powiedziała bliska szeptu.
-Zostań z nią-powiedział życzliwie do niego.On kiwnął kłową.Drzwi się zamknęły.Spojrzała na niego.Na jego twarzy malowała się troska.Była wzruszona.Martwił się o nią.Trzy miesiące temu taki nie był.Chwycił jej dłoń,a ona ją uścisnęła.
-Uparta jak zwykle-powiedział-musisz odpocząć.
-Cały dzień mi o tym mówią-uśmiechnęła się słabo-jakoś to będzie.
-Będzie dobrze.
-Ja i tak mam swoją teorię,że wampiry chorują.Ty nie możesz się teraz zamartwiać.To do ciebie nie podobne.
-Bo tamten Benjamin został w sarkofagu-uśmiechnął się do niej.-Mówiłem ci,nie chorujemy.
-Ja i tak wiem swoje.Mówiłam ci,że jestem dziwadłem,a ty w to wątpiłeś.
-Nie jesteś dziwadłem.Jesteś wyjątkowa.
-Jestem jeszcze dziwniejsza niż rasa rodziców.Miałam rację.Wygrałam-lekko go szturchnęła pięścią.
Niech ci będzie dziwolągu.Powinienem się ciebie bać-zażartował.-Możesz mnie pokonać swoimi mocami.
-I tak nie są takie fajne jak moce żywiołów-powiedziała.
-Może będziesz takie miała,kto wie co tam ukrywasz?
-Sama się nie rozumiem ,to ciekawe czy ktoś mnie zrozumie.Powiem mu by wytłumaczył mnie ,mi.
Zaśmiali się oboje.
-Odpocznij.Potrzebny ci wypoczynek.
-Wiem ,wiem-powiedziała zirytowana.-Prześpię się trochę.
***
Spala jakieś dwie godzinki.Dochodziło popołudnie.Nie chciała się nikomu narzucać ,więc postanowiła przejrzeć księgę.Może dowie się czegoś ciekawego.
Zaklęci są pra starą rasą ludzi.Zostali stworzeni by walczyć ze złymi istotami.Dawno temu ich przyjaciółmi zostały pół wampiry i rodowite wampiry.Również wilkołaki do nich należeli.Moce zaklętych były różnorodne ale każdy z nich posługiwał się:telepatią9zaawansowana magia),mocą przenoszenia  ,włączenie i wyłączenia przedmiotu.Może wyciszać umysł dla innych by nikt nie słyszał ich myśli.Potrafili się bronić mocą poprzez rzuceniu zaklęcia.Zaklęci od lat mieli odwiecznego wroga.Byli nimi ludzie podobni do demonów i wampirów.Zabierały energię życiową łowców i w ten sposób umierali.
Czyli będzie mogła posługiwać się telepatią.Nikt nie usłyszy jej myśli.Nawet to było świetne.Ale czytając to wszystko czuła się zagubiona.Dlaczego mamie zależało by tego nie wiedziała?Przecież gdyby rozwijała wiedzę magiczną mogłaby się obronić.Może by nawet ją uratowała.Odłożyła książkę.Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek.Czułą taką bezsilność.Dotknęła dłonią znamienia.Skóra była gładka,chłodna i miękka jak zwykle.Tylko,że na nim był czarny znak.Symbol jej odmienności.Była spokrewniona z wampirami i łowcami zaklętymi.Myślała,że jest zwykłą nastolatką. Prowadziła normalne życie.Nic nie wiedziała o swojej mocy.Czuła się tym przytłoczona.Poczuła,że łza spływa po policzku.Wolno ,cicho i delikatnie,by jej nie zauważyła.Delikatnie ją starła.Nie lubiła swojej wrażliwości,nie lubiła łez.To było nie fair.Od zawsze pakowała się w kłopoty ale tego się nie spodziewała.Usłyszała pukanie do drzwi.Szybko starła łzy i zamrugała kilkakrotnie by je odpędzić.
-Proszę-powiedziała.
Drzwi się lekko uchyliły.Była do nich tyłem więc nie widziała kto wchodzi.
-Jeszcze śpi-usłyszała głos Rose.
-Nie śpię-powiedziała Alexa odwracając się do niej-nie słyszałaś mnie?-zapytała.
Złotooka weszła z nieodgadnionym wyrazem twarzy.Wpatrywała się w nią.
-Płakałaś-stwierdziła siadając koło niej na łóżku.
-Nie,wszystko jest w porządku.
-Zawsze miałaś problemy z kłamaniem-powiedziała ściskając jej dłoń.
Ta uśmiechnęła się lekko.
-Naprawdę nie słyszałaś mnie jak mówiłam do ciebie żebyś weszła?
-Nie słyszałam nawet jak się obudziłaś.Nikt tego nie słyszał.Jasper nawet nie czuje twoich uczuć.
-Czyżby moje dziwactwo?-zapytała.
-Nie mów tak-nastolatka usiadła.Spojrzała w oczy przyjaciółki.Piękna Rosalie,mogąca startować w konkursach Miss z silnym charakterem patrzyła na nią zmartwiona.Nigdy nie widziała jej przygnębionej.Zawsze była tą piękną i silną.Teraz wydawała się wręcz krucha.Spojrzała na swoje dłonie.Jej było trochę łatwiej.Wiedziała kim są wampiry.Miał kto jej powiedzieć kim jest,jakie ma zdolności.Jej nikt nie pomoże.Na tę myśl znowu łza się zakręciła.Nie będzie się rozklejać.Łzy na nic tu nie pomogą.
-Alex-powiedziała blondynka obejmując ją.Nastolatka zrobiła tak samo.Czuła zimno bijące od ciała przyjaciółki.Delikatnie muskała jej plecy.-Nie jesteś dziwna tylko wyjątkowa.Poradzisz sobie, wszyscy razem.Pomożemy ci w poznaniu tych mocy czy energii.Będzie wszystko dobrze.
-Jeden plus tego,że Edward nie słyszy moich myśli-zażartowała.
Obie się cicho zaśmiały.
-Nikt już kompletnie nie będzie cię rozumiał-zaśmiała się blondynka.
-Sama się nie rozumiem-dodała
Odsunęły się.Nadal trzymały się za ręce.
-Wiadomo kiedy będę mogła wrócić do domu?-zapytała poważnie
-Aż tak ci tu źle-zażartowała ponownie.Szatynka lekko się uśmiechnęła.
-Nie,oczywiście ,że nie.Tylko chciałam wrócić i jakoś przemyśleć wszystko.Chciałam też przeszukać strych domu i zobaczyć czy czegoś tam moja matka nie zostawiła.Może czegoś bym się dowiedziała.
-Rozumiem.Na pewno szybko się dowiemy to czego trzeba.Mam nadzieje ,że nie będziesz miała takiej mocy żeby zrewanżować się Emmetowi za to wrzucenie do basenu w twoje urodziny-zaśmiały się obie.
-Zemsta jest słodka.Nie odpuszczę mu tego-powiedziała.
-Niczego mu nie powiem ale chce być w to wtajemniczona.
-Tylko powiedz Edwardowi by niczego nie mówił,a i Alice by też niczego nie mówiła jak zobaczy coś w wizji.
-Nie ma sprawy załatwione-przepiły żółwika.
Usłyszały pukanie do drzwi.Alexandra zaprosiła tego kogoś.Nikt nie wszedł.
-Znowu robią sobie jakieś żarty?-zapytała Alexandra.
-Nie wiem,ale wątpię.
Usłyszały rozmowę przy drzwiach.
-Gdzie jest Rosalie?-był to Emmet.-Pukałem nikogo nie słychać w pokoju.
-Nie wiem-była to Esme.-Szła sprawdzić co z Alexandrą.
-O co chodzi-zapytała zaniepokojona koleżankę.
-Nie wiem-podeszła do drzwi i je otworzyła.Zobaczyła dwoje członków rodziny.Patrzyli zszokowani.
-Wy tu byłyście?-zapytała Esme.
-Cały czas-spojrzała na Alexandrę-właśnie rozmawiałyśmy.
Nastolatka usiadła na brzegu łóżka.Założyła swoją białą bluzę.Było jej chłodno i chciała zakryć znamię.
-Nikogo nie słyszeliśmy,prócz miarowego oddechu Alex .Sądziliśmy ,że śpi.
-Ale ja nie śpię od dwóch godzin-powiedziała zdezorientowana zielonooka.
-Trzeba powiadomić Carlisla.
-Gdzie on teraz jest-zapytała Rose.
-Rozmawia z Benjaminem w gabinecie.Edward jest z nimi.
Nastolatka wstała i założyła swoje tenisówki.
-Może lepiej tam pójdę-wstała i poszła z Esme.

***
Weszła do gabinetu.Przed biurkiem siedział Benjamin z Edwardem na przeciwko,a po drugiej stronie mebla siedział Carlisle z tomami ksiąg.Spojrzeli na nią i wampirzyce.Edward był zaniepokojony,Carlisle poważny,a Benjamin zaskoczony wizytą.Patrzył na nią z troską i ciepłem.Uśmiechnęła się słabo ale uśmiech od razu zszedł.
-Coś się stało?-zapytał Carlisle.
-Chyba następna moc się uwolniła.
-Tak szybko?
Obie podeszły do nich.Benjamin zwolnił jej miejsce i stanął obok.Podziękowała mu i usiadła.Nadal wyczuwała zmęczenie.
-Co się wydarzyło?
-Nie wiem jak ale wycisza pomieszczenie-wyznała Esme koło męża.
-Zrobiła to też w salonie.
-Nie o to chodzi-powiedziała Alexandra.Wszystkie oczy spojrzały się na nią.-Byłam w pokoju i przyszłą Rosalie.Rozmawiałyśmy wystarczająco głośno by wszyscy nas słyszeli.Potem Emmet zapukał do drzwi i słyszałyśmy jak pyta się Esme gdzie ona jest.Mówił,że słyszy ,iż śpię a Rose ze mną nie ma ,a przecież  była.
Mężczyzna chwilę myślał nad jej słowami.
-Wyciszanie myśli i rozmów.Chciałaś by ktoś to usłyszał?
-Nie.Nigdy nie lubię jak ktoś słucha moich prywatnych rozmów.Ale jak to mogłam zrobić skoro zaklęci nie mają takiej zdolności?
-Przejżałaś już księgę?
-Częściowo.
-Może to dzięki połączeniu ras twoich rodziców?Właśnie nad tym myślimy.Edward nie może wyczytać twoich myśli.Sprawdzaliśmy czy Benjaminowi też można po tym połączeniu.
-I co?-zapytała.Carlisle spojrzał na Egipcjanina.
-Nie może mi czytać tak jak tobie.
-Połączenie więzi między wami sprawiło to,że oboje możecie ukrywać myśli.Będziecie czuć uczucia swoje nawzajem.Jeżeli będziesz szczęśliwa ,on to wyczuje.A kiedy on będzie,ty to wyczujesz.Będziesz miała z nim większy,lepszy kontakt telepatyczny.
-I to wszystko ja zrobiłam?-spojrzała z lekkim lękiem.
-Twoja moc.Musieliśmy wymienić więź inaczej byś nie przeżyła-powiedział szarooki-Alex gdyby nie to,nie udałoby się.
-Mówiłam ,że będę przynosić same kłopoty będąc w moim towarzystwie-mruknęła do niego.
-Przestań.Może być całkiem ciekawie.
Spojrzała na niego.Był zadowolony.Chyba nigdy go nie zrozumie.Była tym lekko poirytowana.

-Alex czuje twoją irytację-powiedział hamując śmiech.Usłyszała za to śmiech Edwarda.


-Zaraz zabije cię wzrokiem-powiedział.
Jej irytacja się zwiększyła.
-Dajcie jej spokój-powiedziała Esme.Na twarzy małżeństwa pojawił się lekki uśmiech.Alexadra również się uśmiechnęła.
-Nie da się tego jakoś wyłączyć?-zapytała gestykulując rękami na bok.
-Nie nie da się.Możesz jedynie to zatuszować ale trochę potrwa nauka.Musimy znaleźć jakiegoś zaklętego ,żeby mógł cię uczyć.
-Czyli nie-powiedziała zrezygnowania.-Będzie mnie prześladował do końca moich dni-opuściła bezwładnie rękę.Nagle poczuła szybki podmuch wiatru.Edward zniknął.Zobaczyła go po prawej stronie.Trzymał jakąś ksiązkę.Chyba zleciała.
-Niezła jesteś-powiedział lekko rozbawiony.
-Co ja zrobiłam? -zapytała zdezorientowana.
-Zrzuciłaś książkę.Widziałem-powiedział odkładając ją na biurko.Spojrzał na Carlisla.
-Moc zbyt szybko się uaktywnia.Albo masz jej za dużo w sobie lub jest tak potężna.
-Że niby ja to zrobiłam?-wskazała na siebie palcem.
-Skup się na tej książce.Spraw by się podniosła-powiedział Pan Cullen.
-Przecież ja tego nie potrafię!-zaprzeczyła.
-Przed chwilą to zrobiłaś,nieświadome.
Ale ja nie..-poczuła dłoń na ramieniu.Był to Egipcjanin.
-Dasz sobie radę.Pamiętasz jak pokazywałem ci sztuczkę z ogniem?To pewnie podobnie będzie z tym.Tylko skup się.Wyciągnij rękę i skup się na czynności.
Spojrzała zrezygnowania na księgę.A co zaszkodzi jej spróbować.Skupiła się na księdze i wyciągnęła prawą rękę.Długo nie musiała czekać.Pod książką pojawił się lekko niebieski błysk.Zaskoczona opuściła rękę.
-Było dobrze.Nie przejmuj się to normalne-usłyszała głos blondyna.
Ponownie uniosła rękę.Lekko jej się trzęsła.Pod książką znów pojwaił się połysk błękitu.Lekko się uniosła.Dziewczyna myślała,że śni.Usłyszała śmiech Edwarda.
-To Emmet będzie miał niezłą zemstę za ten basen.
Odłożyła delikatnie książkę.Wpatrywała się w nią w osłupieniu.
-Alex?-zapytał zadowolony Benjamin.Dziewczyna nie odezwała się.
-Alex wszystko w porządku-powiedział Carlisle.
Dziewczyna nie reagowała.
-Musi być w szoku-powiedziała troskliwie Esme,chciała do niej podejść ale nastolatka się odezwała:
-Jestem nienormalna-powiedziała z niedowieżaniem-ale i tak wolałabym moc żywiołów.
Wszyscy się zaśmiali.
-To jest dziwne,mówię poważnie.
-Będziesz musiała się przyzwyczaić-powiedział gospodarz domu-i liczę ,że zostaniemy wtajemniczeni w tajemnicę zemsty nad Emmetem-uśmiechnął się życzliwie.
-Ma się rozumieć.Tylko będe musiała trochę poćwiczyć z moimi zdolnościami-zaśmiali się krótko.
-Postaramy się znależć ci jakiegoś nauczyciela.Księgi też ci pomogą ale lepiej by od kogoś podobnego do siebie się nauczyć praktyki.Postaraj się aż tak nie eksperymentować.
-Postaram się ale niczego nie obiecuje-uśmiechnęła się lekko. 
-I tak nie posłuchasz-powiedział Edwrd.
Spojrzała na niego mrużąc oczy.
-Nic nie mówiłem-podniósł ręce w obronnym geście.
-Szkoda,że nie mam mocy zabijania w oczach-powiedziała hamując śmiech.
-Alexia,Alexia-powiedział rozbawiony.
-Wolałbym ci się przymknąć bo jej złość i irytacja są bardzo wysoko-powiedział Benjamin.
-Ostrzegaj mnie na przyszłość.
-Od kiedy zrobiła się z was para dobrych kumpli?
-Od niedawna-powiedziała Esme-a wszystko sprawiłaś ty.
-Nie róbcie ze mnie anioła,nie jestem święta.
-I ja to potwierdzam-powiedział Egipcjanin.Spojrzała na niego.Dała mu kuksańca w ramię.
-Zdrajca -mruknęła.
-To uaktywnianie mocy zapowiada się bardzo ciekawie-powiedział Carlisle do małżonki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz