Translate

środa, 17 września 2014

Rozdział 18 List ,który zmienił zycie

Poczuła materiał pod policzkiem.Otworzyła oczy.Była w swoim pokoju.W swoim łóżku.Usiadła na materacu i przetarła oczy.Zobaczyła,że na zegarku jest 8:13.Wstała i poszła od łazienki.Wykąpała się ,założyła czarną bieliznę i szlafrok.Podejrzewała,ze Benjamin jest na polowaniu.Przypomniała jej się wczorajsza rozmowa.Głupio jej było, że tak wybuchła i powiedziała mu tyle swoich spraw.Ale i cieszyła się,że niczego przed nim nie musi ukrywać.Zna ją bardzo dobrze.Szczerze mówiąc lepiej od Jack'a.Weszła do kuchni.Nalała sobie soku pomarańczowego.Zadzwonił jej telefon.-Halo?-zapytała.
-Cześć Alexa tu Anastasia-usłyszała głos koleżanki.
-O cześć.Wybacz ,ze nie było mnie wczoraj na imprezie ale zasnęłam.
-Nie ma sprawy.Dzwoniłam wczoraj do ciebie,że nie ma zabawy.Została odwołana.Odebrał Benjamin.To twój chłopak?
-Nie ,nie.Kiedy jest impreza?
-Jest dzisiaj o osiemnastej.Wpadniesz?
-Dobrze.Mogę na chwile wpaść.
-To świetnie.
-Anastasia a co z Lisą?Jak jej kostka?
-Już dobrze.Nosi ortezę i też przyjdzie.
-Świetnie do zobaczenia.
Rozlaczyla się.Odłożyła telefon.Benjamin zadbał o wszystkim.Poszła i ubrała czarne rurki i ciemnozieony sweter.Jej oczy były idealnie podkreślone.Zrzedła na dół.Usłyszała pukanie do drzwi.Otworzyła je.Zobaczyła Egipcjanina.Uśmiechał się do niej.
-Dzień dobry.Widzę ,ze już wstałaś.
-Hej wejdź-wpuściła go-nie wstałam pół godziny temu.
-Wyspałaś się?
-Nie za bardzo ,bo spałam w spodniach i odcisnęły mi się na nogach.
-To co następnym razem mam cię przebrać jak małe dziecko?
Zaśmiała się.Usiadła na fotelu a on na kanapie.
-W porządku.Możesz mnie przebrać w koszulę nocną ale wątpię by to się powtórzyło-uśmiechnęła się.
-Czas pokaże-odpowiedział.
-Benjaminie?-powiedziała niepewnie.
-Słucham?Coś się stało?
-Przepraszam za wczoraj,ze tak wybuchłam.To było nie na miejscu.
-A właśnie ,ze było.Dziękuje ,ze mi to wszystko powiedziałaś-uśmiechnął się.
Odwzajemniła to niepewnie.Chwycił jej dłoń.
-Nie przejmuj się.Ja dzisiaj nie zbyt będę mógł przyjść.Muszę mieć spotkanie z Bogami.Muszę wiedzieć,czy mają jakieś informacje o tym,czy ktoś zauważył moje odejście z więzienia.Ten rytuał jest dość długi.Dopiero koło osiemnastej będę mógł przyjść.
-A ja o osiemnastej jestem umówiona na imprezę,która miała być wczoraj.A i dziękuje,ze powiedziałeś Anastasi o tym,iż nie mogłam przyjść.
-Nie ma sprawy.To może przed snem przyjdę?Co?
-Nie będę długo na niej.Więc na pewno dziś.Zadzwonię do ciebie.
-To jesteśmy umówieni-wstał.-Do zobaczenia wieczorem.
-Pa-pokiwała mu i wyszedł szybko przez drzwi.
Zakluczyła drzwi i rozpakowała soją torbę.Wrzuciła strój startowy na zawody do pralki.Puchar położyła na półce.Uśmiech zagościł na jej twarzy.Spełniła marzenia dziewczyn i swoje.Wygrały.Zeszła do kuchni.Musiała wstąpić do sklepu na małe zakupy.Zmieniła bluzkę na czarną i włożyła kurtkę ze skóry.Rzadko ubierała się na czarno.Wyszła z domu i zakluczyła go.Wsiadła do samochodu i wyjechała.
***
Widziała jak młoda kobieta wychodzi z domu i wyjeżdża samochodem.Ubrana była na czarno.
Żałoba po matce,biedna dziewczyna-pomyślała kobieta.
Widziała jak wyjechała.Po kilku minutach weszła do jej domu.Nie potrzebowała kluczy.Dzięki jej magicznym zdolnością może otworzyć każdy zamek.Zobaczyła śliczne i zadbane mieszkanie.Widziała zdjęcia nastolatki z Gabrielą.Były tak blisko.Gabriela była jej jedyną i najlepszą siostrą.Nie mogła się z nią nawet pożegnać,a jej siostrzenica nie zna jej.Była tak podobna do jej siostry.Też ma tak porcelanową cerę i zielone oczy.Weszła po schodach.Otworzyła drzwi.Był to pusty pogój dla gości.Otwarła następny to samo.Otwarła trzeci.Ten pokój należał do niej.Weszła powoli.Kobieta zauważyła,że na półkach są książki z legendami egipskimi.
Te same książki ,które ci czytałyśmy-pomyślała-te same historie ,które ci opowiadałyśmy.
Zobaczyła puchar na półce.Było na nim napisane : data i nazwa zawodów.Kobieta poczuła dumę.Jej siostrzenica była dobra w sporcie.Realizowała część swoich marzeń.Ale nie wiedziała,ze Alexandra nie marzy o karierze sportowej.Zeszła na dół.Położyła list na stoliku przed kanapą.Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie Alexandry i Gabrieli.
Dlaczego nam cię odebrano?-pomyślała.
Z kącików oczu po płynęły łzy.Szybko je starła.Wyszła z domu i zamknęła go.Wsiadła do samochodu zaparkowanego kilkanaście metrów dalej.Chwilę później zobaczyła,że dziewczyna wróciła.Była tak strasznie podobna do matki.
Wygląda tak spokojnie i dojrzale.Mam nadzieje,ze on cię nigdy nie znajdzie.Że ta moc nie uaktywni się,tak jak twoja matka tego chciała.
Zobaczyła ,że dziewczyna wysiada.Odebrała właśnie chyba sms.Uśmiechała się.Miała idealny uśmiech,taki jak matka.
Biedna musi myśleć ,że jest sama na świecie.Bez rodziny.
***
Alexandra wyszła z samochodu.Otworzyła bagażnik i wyciągnęła dwie reklamówki z zakupami.Chodzenie w sklepie zajęło jej godzinę.Telefon jej zawibrował.Dostała sms'a.Był od Jack'a.
Cześć mistrzyni.Do zobaczenia na imprezie.
Uśmiechnęła się.Jej najlepszy przyjaciel zawsze musi coś wymyślić.Zamknęła samochód i weszła do domu.Powędrowała od razu do kuchni.Rozpakowała zakupy i poszła do swojego pokoju.Nie zauważyła nawet listu na stoliku.
***
Po kąpieli szykowała się na spotkanie.Założyła czarną sukienkęZakrywała jej biust ,widać było tylko jej obojczyki i szyję.Dół był rozkloszowany.Długością sięgała jej do przed kolan.Była idealnie dopanowana do tułowia.Długie brązowe włosy,które od niedawna zaczęły się robić falowane zostawiła rozpuszczone.Założyła czarne szpilki na nie dużym obcasie.Rzadko wychodziła ubrana tak elegancko.
Wzięła małą torebeczkę na dokumenty,portfel i klucze od domu i samochodu.Zeszła na dół.Chciała pójść usiąść na kanapie i zadzwonić do Jack'a.Ale nagle się powstrzymała.Na stoliczku zobaczyła nie dużą kopertę ze swoim imieniem.Idealne ,ładne pochyłe pismo.Pomyślała o Benjaminie.Uśmiechnęła się,lecz nie wiedziała,ze przez ten list zmieni się jej całe życie.Otworzyła go,a treść brzmiała:
Droga Alexandro.
Niestety nie będziesz mnie pamiętała ani znała.Jestem , a raczej byłam bliską osobą twojej mamy.Bardzo mi z tego powodu przykro,że odeszła i zostałaś sama.Była wspaniałą kobietą ,matką siostrą i przyjaciółką.To wielka strata dla mnie i dla ciebie.Zostawiłam ci ten lit z informacją i ostrzeżeniem.Przepraszam,że muszę zniszczyć twój spokój ale musisz znać prawdę, dlaczego ona odeszła.Dlaczego się tak często prze prowadzałyście.Otóż,chodzi o to,że twoja matka nie zmarła na raka.Została otruta,otruta przez własnego męża.
Nastolatce serce zaczęło szybciej bić.Zaczęła głębiej oddychać,a ręce zaczynały się trząść,lecz czytała dalej.
Kiedy się narodziłaś twój ojciec chciał cię odebrać.Zabrać twojej matce.Ona nie chciała by cię skrzywdził,więc zaczęła ucieczkę.Ścigał was z grupą niebezpiecznych ludzi,o ile można tak ich nazwać.Potrzebowali twojej matki do pewnej okropnej sprawy ale ona się nie zgodziła.pomagałam jej w wychowywaniu ciebie i ucieczce.Ale zawsze musiała uciekać.Zajmowała się tobą najlepiej jak potrafiła.Lecz rok przed jej śmiercią,znaleźli ją.Byłaś wtedy w szkole.Okłamała twojego ojca że zmarłaś.Był wściekły.Ona nie chciała się zgodzić by ją zabrał i wykorzystał do pewnej sprawy.Otruł ją.Zaczęła stopniowo umierać.Chciał się zemścić.Kazano mu ,a on to zrobił.Jest strasznym tyranem.Twoja matka leczyła się jak mogła ale nic nie mogliśmy zrobić.Dlatego proszę Cię Alexandro,bądź ostrożna.Jeżeli kiedyś,w najbliższej i tej dalekiej przyszłości ktoś zapyta cię o matkę powiedz ,ze wyjechała i wróci niedługo.Potem uciekaj ale schroń się u kogoś.Gabriela nie chciała by cię odnaleźli.Proszę cię w jej imieniu byś uwarzała.Ci ludzie będą chcieli cię skrzywdzić.Są piękni ,lecz niebezpieczni.Krew dla nich jest wybawieniem tak jak i śmierć.Dlatego uważaj.Twoja matka na pewno jest z ciebie dumna.Tak jak ja
                                                                                                       A.W

Po przeczytaniu tego listu dziewczyna wręcz dyszała.Była przerażona.Ktoś chce ją skrzywdzić,a przede wszystkim JEJ MATKA ZOSTAŁA ZAMORDOWANA!.Szybko zadzwoniła do Jack'a.List powoli do niej docierał.Ludzie piękni i niebezpieczni.....krew jest dla nich wybawieniem tak jak śmierć...uważaj...
-Cześć Alexa-usłyszała glos przyjaciela-zaraz jadę.Przyjechać po ciebie?
-Nie Jack.Ja...-zamilkła-chyba nie pójdę na tą imprezę.
-Co?!Dlaczego?-przyjaciel był niezadowolony.
-Jack... ja,po prostu źle się czuje i ręka strasznie mnie boli.Nie dam rady przykro mi.-Serce szybko jej biło.
-Na pewno wszystko w porządku?Dobrze,moze do ciebie przyjechać?Co?
-Nie nie trzeba.Poradzę sobie.Przeproś wszystkich ode mnie.
-Dobrze,trzymaj się Alex.
-Do zobaczenia-rozłączyła się.
Jej serce biło jak oszalałe.Jej matka została zamordowana.Nie miała raka.Była otruta,otruta przez zakluczjąc.Nawet nie była pewna czy prze kluczyła zamek.Weszła do samochodu.Ręce jej się tak mocno trzęsły,ze miała problem z włożeniem kluczyka do stacyjki.Wyjechała.Musiała szybko się z nim zobaczyć.On na pewno jej jakoś pomoże.
własnego męża.Przez jej ojca.Jej świat runął do góry nogami.Poczuła się sama,bezbronna.Co ma zrobić?Łzy zaczęły jej spływać po policzkach.To niemożliwe.On myśli,ze nadal żyje jej matka.Szukają jej,a co jak dowiedzą się ,ze Gabriela nie żyje?Ją wykorzystają do tajemniczej sprawy?Bez namysłu wzięła torbę i wybiegła z mieszkania szybko je
***
Dojechała na miejsce.Tak się śpieszyła,ze nie zabrała kurtki.Była w samej sukience w listopadowy wieczór.Podeszła do drzwi domu.Zapukała.Raz ,drugi,trzeci.Nikt się nie odzywał.Nacisnęła klamkę.Drzwi były otwarte.Szybko weszła do domu.Przecierała co chwilę łzy ,lecz na marne.Ponownie zasłaniały obraz.Cała się trzęsła.Z zimna i strachu.Weszła do salonu.
-Benjamin!-zawołała
Nic ,głucha cisza.
Szła dalej.
-Benjaminie!-zawołała po raz drugi.
Szła po większości domu,którą znała.Była w pokojach,kuchni salonie,nawet w pomieszczeniu gdzie miał basen.Nigdzie go nie było.Wróciła do salonu.Była zrozpaczona.Gdzie on mógł być?Usłyszała za sobą szelest ,szybko się odwróciła.
***
Benjamin właśnie wracał z lasu.Miał rozmowę ze swoimi Bogami.Niczego się nie dowiedział ,co by mu dało dobrą odpowiedź.Był nie cały kilometr od swojego domu.Usłyszał,że ktoś w nim jest.Złodzieje?Co prawda nie zamykał domu,bo bez problemu złapałby rabusia.Pobiegł do domu.W sekundzie nalazł się przed domem.Wszedł do środka.Zrobił kilka kroków.Zatrzymał się.Zobaczył Alexandrę.Stała do niego tyłem.Była w czarnej sukience,a włosy miała ładnie rozczesane.Co ją tu sprowadziło?Chciał ją przywitać,lecz nagle się odwróciła.Tego się nie spodziewał.Jej twarz była zalana łzami.Całe policzki
były mokre,oczy czerwone od nadmiaru łez.Była w totalnej rozsypce.
-Alexando co się stało?-Podszedł do niej,ona również poszła do niego.
Szybko złapał ją w objęcie.Poczuł jej ramiona ,bardzo drobne na swojej talli.Zamknął ją w uścisku.Zaczęła mocniej szlochać.Co jej się stało?Kto jej to zrobił?Co było przyczyną.Wtuliła się w jego pierś.Mężczyzna delikatnie gładził jej głowę.Nastolatka nie mogła się uspokoić.
-Ćsiiii Alex spokojnie.Powiedz ,co się stało?-powiedział jej cicho.
Dziewczyna mocniej się w niego wtuliła i delikatnie pokręciła głową.Wziął jej nogi i zaniósł na kanapę.Siedziała mu na kolanach.Była wtulona w jego zagięciu między szyją, a obojczykiem.Szlochała cały czas.
-Alexandro powiedz coś bo zaraz oszaleję-wział jej twarz w dłonie.Spojrzała na niego.Jej oczy były pełne bólu,serce biło jak oszalałe.Biło nawet szybciej niż wtedy ,w dniu kiedy go odnalazła.
-Spokojnie ,jestem tutaj.Powiedz ,co się dzieje?
Zobaczył ,że w ręku ma jakąś kartkę.Starała się mu podać ją.Wziął ją od niej.
-Mam to wziąć?-zapytał 
Pokiwała głową,a kiedy spojrzała na list ,z jej oczu popłynęło jeszcze więcej łez.Szybko ja objął.Cała się trzęsła.Twarz miała zakrytą włosami.Benjamin wziął i przeczytał list.Był w szoku..
***
,,Ludzie piękni i niebezpieczni..'' ...,,krew jest dla nich wybawieniem tak jak śmierć'' ....  ,,została zamordowana przez swojego męża''..... ,,Ci ludzie będą chcieli cię skrzywdzić''
Te zdania chodziły po umyśle wampira od kąd tylko przeczytał ten list.Matka Alexandry została zamordowana,a następna moze być ona.Na tę myśl wręcz cały się napiął.Jej ojciec zabił własną żonę ,a teraz mogą dowiedzieć się o niej.Ludzie ,piękni ,lubiący krwi i śmierć.Nie możliwe by to były wampiry.Kobieta z listu nie powiedziała wprost,bo sądziła,ze dziewczyna nie będzie wiedziała o ich istnieniu.Teraz rozumiał.Nastolatka jest w niebezpieczeństwie.Skoro ta kobieta ją znalazła,to innym uda się to bez problemu.Poczuł,że dziewczyna mocniej obejmuje go za szyję.Cały czas była w szoku.Trzęsła się i płakała.Nie chciał tego.Obiecał,ze wymorduje każdego ,ktokolwiek ją skrzywdzi.Odłożył szybko list na stolik i objął ją drugą ręką.Delikatnie gładził jej długie włosy.Były miękkie w dotyku jak zawsze.Czuł zapach słonawych łez ,które nie pasowały do niej.Delikatnie pocierał jej plecy na znak bezpieczeństwa.
-Ciii spokojnie-zdołał tylko powiedzieć.
Sam był w szoku.Przecież ona niczego nie zrobiła.Prowadziła normalne życie,uczyła sie ,spotykała znajomych ,spełniała marzenia.Nikomu się nie naraziła ,a tyle wycierpiała.Usłyszał,ze dziewczyna sie już trochę uspokoiła.Poczuł się lżej,ale nadal było ciężko.
-Alexandro spokojnie-powiedział cicho-poradzimy sobie.
-Odebrali mi ją.Mój własny ojciec pozbawił mnie osoby którą kochałam-powiedziala z głową zakrytą przez włosy.Była oparta o jego ramię,jej ręce miał założone na szyi.Nie chciała pokazywać w jakim jest stanie nawet teraz,jak bardzo cierpi.
-Nic na to teraz nie poradzimy.Wiem,ze ci ciężko. Poradzimy sobie.Będę pilnował by nikt cie nie skrzywdził ,ani nikogo z twoich bliskich-wziął jej włosy i delikatnie je odgarnął by zobaczyć jej twarz.Mimo tych łez nadal zachowała urok.Na jej porcelanowych i zaróżowionych policzkach było pełno łez.Te piękne zielone oczy były teraz opuchnięte i załzawione.Nie było w nich widać radości ani determinacji.Był w nich wyłącznie ból i lęk.Spojrzała na niego.Była taka zagubiona.
-Boję się ,Benjaminie.Boje się-powiedziała szeptem.
Po tych słowach objął ją tak,że jej ręce były przy jego klatce piersiowej.Oddała się temu.Nadal czul jej dreszcze po placzu,który nadal trwał.Trzęsła się.Była przestraszona.Chwycił jej twarz w dłonie.Wycierał kciukami jej łzy.Stopniowo zaczęły znikać.
-Nie musisz się bać-powiedział spokojnie.Sam był zdenerwowany i wręcz wrzał gniewem,że szatynka jest w niebezpieczeństwie.Starał się zachować zewnętrzny i wewnętrzny spokój.-Jestem tu przy tobie i będę cały czas.Nie zostawię cię.Będę przy tobie,nikt nie skrzywdzi ciebie,Jack'a i innych.Nie bój się.I pamiętaj-przerwał na chwilę by wytrzeć dwie spływające łzy.Słuchała go.Łzy przestawały spływać-nie mówię tak ,bo mnie uratowałaś i czuje się winny przysługi.Zrobię to dla ciebie,jak dla bliskiej mi osoby.Nie chcę by cię skrzywdzili.
Delikatnie pokiwała głową.Posłał jej delikatny uśmiech na uspokojenie.Przytulił ją.Była już spokojniejsza.Spojrzał na nią.W tej sukience wyglądała tak pięknie.Powinna teraz śmiać się i tańczyć ze znajomymi jak inni.Ale tak nie jest.Leży w objęciach wampira na kanapie.On ją pociesza.Ona jest przerażona.Tak nie powinno być.Delikatnie kołysał ją na boki.Jak małe dziecko,które płakało.
-Dziękuje-usłyszał jej cichy głosik.-Dziękuje,że mogę na ciebie liczyć,że mogę tu z tobą być.
Nie odpowiedział.Delikatnie dotknął wargami jej czoła.Pocałował je.Jej skora była ciepła i miękka pod jego zimnymi ustami.Dziewczyna się uspokoiła.Siedziała juz o wiele spokojniej niż wiele czasu temu.Spojrzał jeszcze raz na nią.Posłał jej kolejny,tym razem śmielszy uśmiech.Odwzajemniła go bardzo delikatnie.
-Dla ciebie zawsze będzie tu miejsce-powiedział.
Poczuł jej dłoń na swojej.Delikatnie się trzęsła.Nadal była w szoku.Uścisnęła jego dłoń.Była wdzięczna.Patrzyła na nie.Ciekawe o czym myślała.Siedzieli tak przez chwilkę.Nachylił się ponownie i jeszcze raz chciał pocałować jej czoło na znak bezpieczeństwa.Ona nagle podniosła głowę i zamiast czoła pocałował jej usta.Były takie miękkie i ciepłe.Smakowały solą po jej łzach.Ona zaskoczona delikatnie ucałowała jego wargi,lecz oboje szybko się odsunęli.Było to wręcz muśnięcie ich warg.Delikatny,niewinny pocałunek.Usłyszał bicie jej serca.Było spokojejsze, a po tym delikatnym pocałunku przyśpieszyło.Spojrzał w jej oczy.Nie chciał by myślała,ze wykorzystuje jej stan dla siebie,dla swoich zachcianek.
-Wybacz-powiedział szybko-nie myśl o mnie ,że wykorzystuję cię ,bo mam okazję.
-Wiem-powiedziała cicho.Posłała mu delikatny uśmiech.Przytuliła się.-Wiem o tym.Dziękuje.
Czuł jej nagie ramiona.Wiedział,że jest wyrozumiała.Uwielbiał ja za to.Ale ten pocałunek.Był taki szybki,delikatny.Zaledwie muśnięcie a Egipcjaninowi ciepło się zrobiło na sercu.Pierwszy raz poczuł takie ciepło od środka.A sądził,ze jako ta istota nie będzie w stanie odczuwał niczego.Mylił się.Był szczęśliwy.Po tym jednym ,przypadkowym razie,chciałby więcej.Wiedział,ze to ją uspokoiło.Jej serce nadal lekko było przyśpieszone,ale nie tak jak przyszła.Nie sądził,ze będzie miał kiedyś motywację do pokochania,czy zaprzyjaźnienia się.teraz to zrobił.Alexandra była jego przyjaciółką.Zależało mu na niej.uwielbiał jej upór ,wolę walki i uśmiech.Kochał jej sprzeczki z nim.Jak ta ,kiedy powiedział ,że za mało je.Niby była zła,a kiedy przyszedł do niej i zrobił niespodziankę,śmiała się.Oddech dziewczyny powoli robił się równomierny zasypiała.Poruszył się lekko.Dziewczyna otworzyła oczy i powiedziała:
-Nie zostawiaj mnie samej-w tym szepcie była odrobina lęku.
-Nie zostawię cię nawet na chwilę.Będę cały czas przy tobie.Możesz spokojnie spać.
Przytaknęła delikatnie głową.Wtuliła się w jego klatkę piersiową.Po chwili jej oddech był miarowy.Serce wróciło do normalnego rytmu.Była spokojna.Zasnęła
                                                  ***
.Jej bezwładne ciało było takie delikatne.Policzki były suche i zaróżowione.Wstał z dziewczyną na rękach.Robił to bardzo cicho i powoli by jej nie obudzić.Zorientował się,że śpi bardzo głęboko.Cały strach ,zdenerwowanie,lęk.Wyciągnęły z niej życiową energię.Szybko pojawił się w swoim pokoju.Całe szczęście pomyślał o tym,by wstawić do niego łóżko.Było tak samo duże jak jej.Pościel była w kolorach złota i czerni.Kolory władzy egipskiej.Wyglądała elegancko.Delikatnie położył dziewczynę na nie.Nadal spała.Szybko pojawił się w pokoju,który był zaprojektowany dla niej.Zabrał koszulę dla dziewczyny i ponownie pojawił się przed drzwiami swojego pokoju.Cicho otworzył drzwi.Bał się,ze przez swoją szybkość może ją obudzić.Szedł powoli i cicho.Jakby nie dotykał stopami ziemi.Leżała spokojnie.Podszedł do niej.Jeden kosmyk włosów był na jej twarzy.Delikatnie go wziął z jej twarzy.Ściągnął jej buty i położył na podłodze.Cicho i niezauważalnie rozpiął zamek w jej sukience.Na szczęście zameczek był na całej długości jej sukienki ,na boku.Rozebrał ją z sukienki i położył ją na brzegu łóżka.Wziął koszulę nocną,która miała za pierwszym razem,kiedy nocowała w swoim pokoju u niego.Spojrzał na nią.Wygląda pięknie.Nawet to słowo nie opisywało jej wyglądu.Jasna cera,długie szczupłe nogi,plaski brzuch,idealny biust,drobna szyja.Ale niepokoiło go jedno.Była bardzo wychudzona.Mimo pięknej figury zauważył,ze w ostatnim czasie bardzo schudła.Postanowił przestać się na nią patrzeć.Przeszedł po niej dreszcz.Chłodno jej.Z największym spokojem ubrał ją w czarną
koszulę nocną.Okrył delikatnie kołdrą ,by było jej ciepło.Położył się kolo niej.Widział jej gęsią skórkę.Przyciągnął ją do siebie i przytulił.Dziewczyna przez sen coś wymruczała.Bał się,że ją obudził tym gestem.Szybko do niej wyszeptał:
-Spij dalej.Jestem przy tobie.
Dziewczyna spokojnie leżała.Poruszyła się.Chłopak miał jej głowę na swoim ramieniu,a jej lewą dłoń na lewej piersi.Przytuliła się do niego przez sen.Pewnie myślała,ze nadal są w salonie.Jego ręka była na jej plecach a druga trzymała jej dłoń na piersi.Czuł,ze dziewczyna rozgrzewa się.Ucieszył się z tego faktu.Złożył na jej czole niewinny pocałunek.Przypomniała mu się ta chwila w salonie.Jej wargi pyły takie miękkie,jak jedwab.Było to takie uzależniające.Miał ochotę zatopić się w jej ustach na dłużej.Lecz nie chce jej skrzywdzić.Obiecał,ze ją ochroni.I tak zrobi.
 ***
Dookoła było bardzo ciepło.Jakby czuła rozgrzane promienie słońca.Było to przyjemne i mięciutkie odczucie.Lecz coś jej nie pasowało.Pod policzkiem i lewej dłoni był chłód.Był to przyjemny chłód.Gdyby nie on było by jej za ciepło.Dookoła było tak przyjemnie.powietrze nie bylo ani za ciepłe,ani za zimne.Był to podmuch przyjemnego powietrza.Wręcz idealne.Nie chciało jej się otworzyć oczu.Było jej tak przyjemnie.Ale coś tu jej nie pasowało.Czy ona nadal śni?Lekko cię poruszyła.Podmuch wiatru znikł.Było cicho.Coś w tej ciszy jej nie pasowało.Otworzyła oczy.Było ciemno.Zauważyła,że okna są zasłonięte grubą zasłoną.Czy jej się wydawało?Czy rzeczywiście śni?
Gdzie ja jestem?-pomyślała.
Zobaczyła ,ze nie leży całkowicie na łóżku.Leżała na mężczyźnie,zbudowanym mężczyźnie.Poniżej łóżka leżała jej sukienka ,a na podłodze leżały jej buty.Były przewrócone.Gdzie ona jest?Nie rozpoznaje tego pomieszczenia.Gdzie ona jest.Nagle świat stanął.Skoro tam leży jej sukienka,to co ma na sobie?Spojrzała.Miała na sobie jakąś koszulę nocną.Wstała jak oparzona.Rozejrzała się po pokoju.Nie znała go.Wielkie czarno-złote łoże było na samym końcu pokoju.Widziała na przeciwko drzwi wyjściowe.Po prawej stronie był olbrzymi balkon.Przed wejściem na niego stał wielki czarny fortepian z ławeczką.Po środku był dywan.Po lewej stronie były szafy.Na wierzchu były jakieś księgi,zwoje.Zauważyła,ze jest dziwnie wysoko.Zobaczyła,ze łoże jest na podwyższeniu.Trzeba zejść po trzech schodach by być na poziomie pokoju.Pomieszczenie było piękne.Po prawej stronie bylo dużo okien.Sufit był bardzo wysoko.Komnata była elegancka i zdobiona.Zobaczyła nad sobą wielki czarno-złoty baldachim.Gdzie ona była?
-Alexandra?-usłyszała głos koło siebie.
Odwróciła się.Był to on.Benjamin.Czyli byla w jego domu.Nocowała.Ale nigdy nie widziała tej komnaty.Patrzył na nią.Był ubrany cały na czarno.Tak jak poprzedniego dnia.Ubrał się tak na spotkanie z Bogami,lecz nie zdążył się przebrać bo przyszła potrzebująca pomocy.Czarne spodnie i koszula rozpięta przy szyi pokazująca jego zbudowaną klatkę piersiową.Przy tym kolorze i miedzianej skórze wyglądał tajemniczo,seksownie i władczo.Patrzył na nią.Zdała sobie sprawę,ze jest w koszuli nocnej.Zasłoniła się kołdrą.
-My chyba nie...-zaczęła się jąkać-powiedz ,że nie...-Powiedziała z lękiem w oczach.
On patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem.Był poważny.Teraz wyglądał jakby zrozumiał.Nie odezwał się czyli...
-To niemożliwe-wzięła jego milczenie za odpowiedź twierdzącą-jak mogłeś...-zamilkła.
On szybko zorientował się o co jej chodzi.Usiadł ,wziął jej dłonie z ust i przytrzymał je delikatnie.Patrzył w jej zielone oczy.
-W życiu bym cię nie skrzywdził Alex,wiesz o tym.Nigdy nie będę cię do niczego zmuszał.Nie nic między nami nie doszło.
Dziewczynie kamień z serca spadł.Uśmiechnęła się lekko zakłopotana.
-Przepraszam-powiedziała czerwona na policzkach-nie wiedziałam...ja...
-Rozumiem.Obudziłaś się w obcym miejscu,w nie swoich ubraniach,które pewnie zobaczyłaś po przebudzeniu i z mężczyzną w nieznanym ci łóżku.To zrozumiałe-uśmiechnął się rozbawiony-gdybyś widziała swoją minę.Była bezcenna i wiesz co?
-Co?-zapytała rumieniąc się jeszcze bardziej.
-Do twarzy ci z tymi rumieńcami-zaśmiał się.
Tego było za wiele.Spojrzała w bok i rzuciła w niego poduszką w złotym odcieniu.Szybko zrobił unik.
-Za co to?-zapytał zaskoczony.
Zrobiła urażoną minę.
-Za to ,ze obudziłam się w obcym miejscu-rzuciła kolejną poduszką w niego,znowu ją ominął.-Za to,że rozebrałeś mnie z mojej sukienki -rzuciła następną.Trafiła w jego pierś bo się zatrzymał.-To za nastraszenie mnie od rana-rzuciła następną.-A to za to,że przez ciebie spaliłam buraka na twarzy-rzuciła w niego i uśmiechnęła się ze satysfakcją na twarzy.
On patrzył na nią zaskoczony tym wybuchem,lecz jego oczy się śmiały.
-Coś jeszcze?-zapytał.
-Jesteś wredny-uśmiechnęła się złośliwie.
-Skoro już skończyłaś-również uśmiechnął się złośliwie.Usiadł na brzegu łóżka z poduszkami ,które rzuciła w niego.-To wczoraj rano przytaknęłaś na moje pytanie ,ze mam cię przebrać kiedy zaśniesz.W sytuacjach podobnych do wczorajszej i przedwczorajszej.Ty byłaś pewna,ze sytuacja się nie powtórzy i zgodziłaś się.Więc jestem niewinny.
-Cwaniak-mruknęła.
-Do usług księżniczko-ukłonił się z z drwiną ,oczywiście w dobrym celu.
Roześmiała się ale na krótko.Na jej twarzy znów była powaga,a w oczach pojawił się ten sam lęk i przerażenie.
-Nie wracaj do tego-chwycił jej dłoń.
Jej serce przyśpieszyło.Przytaknęła ruchem głowy.
-Wiesz,ze będę musiała o tym porozmawiać z Cullenami?Oni znali ją.Muszą wiedzieć.Może przy okazji czegoś się dowiem.Czegoś ,czego jeszcze nie wiem.
-Na pewno twoja mama chciała cię chronić.Dlatego nie chciała ci niczego mówić.Byś się nie zamartwiała.
-Dziękuje Benjaminie-uścisnęła jego dłoń.
-Zadzwonię później do Esme-wstał.
-Słucham?!-była zaskoczona-Ty masz z nią kontakt.
Chłopak wyglądał na zakłopotanego.
-Dlatego Carlisle ,Esme ,Alice i Renesmee ci ufają?Dlatego Edward uspokajał Emmeta?Bo wie o wszystkim?Wcześniej rozmawiałeś z Esme.
Patrzył na nią jak uczeń który coś zbroił na nauczycielkę.
-Powiedz mi,proszę.
-Tak rozmawiałem z Esme i Carlislem.Alice wie,co przepowiedziała to.Edward wie bo czyta w myślach.Renesme wie ,bo jest twoją przyjaciółką.Reszcie chcą powiedzieć później,ze ona się ze mną kontaktuje.
-Ale niby ,po co się kontaktujecie?Nie rozumiem.
-Jest jeden temat który interesuje ich i mnie.A mianowicie jesteś nim ty.-Dziewczyna zrobiła duże oczy z zaskoczenia.-Tak ty-uśmiechnął się.-Esme do mnie zadzwoniła.Rozmawialiśmy.Wyjaśniłem jej wszystko.Przekonałem,że nie uprzykrzam ci życia,że cię nie nękam i ,ze nie planuje cię skrzywdzić.Mówiłem jej to.Nie chce tego.Kochają cię i zależy być była bezpieczna.Są bardzo dobrzy i wyrozumiali.Gorzej z tymi co nie są wtajemniczeni.
Była zszokowana.
-Dlaczego mi niczego nie powiedziałeś?
-Bo wiem,ze byłabyś niezadowolona,ze wypytują się o moją przeszłości o ciebie.I przede wszystkim nie chciałabyś słuchać tych pytań.Zareagowałabyś tak jak wtedy w samochodzie po meczu.
-No..prawda-powiedziała cicho.
-Nie martw się.Masz-rzucił jej jakiś złoty materiał.Był to szlafrok.-Wiem,że nie lubisz chodzić w tej koszuli bez zakrycia się szlafrokiem.Lubisz zakrywać piękny obraz ale trudno-uśmiechnął się cwanie.-idź się wykąp,wybierz coś z tej świetnej garderoby i zejdź na śniadanie.
-Śniadanie?!-zapytała zszokowana-Ty umiesz gotować?
-Powiem troszeczkę zażenowany.Esme wrzuciła mi parę słów do ucha.
Ubrana wstała z łóżka.Uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuje.Jesteś niesamowity.
Zeszli razem po trzech schodach i przeszli przez pokój.Za drzwiami rozeszli się w swoje strony.


Przepraszamy za spóźnienie ale w trzeciej klasie gimnazjum jest duże urwanie głowy z testami ;)
Miłego czytania i powodzenia w szkołach :)
xxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz