Translate

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 16 Plany

-Dlaczego jesteś taka nerwowa?-zapytał Egipcjanin kiedy szedł z Alexandrą przez korytarz.
-Bo dziś mam spotkanie drużyny siatkarskiej i myślę nad pewną sprawą-odparła i gwałtownie skręciła korytarzem.
-Możesz powiedzieć jaśniej?
-Powiem ci jak będzie po sprawie.Obiecuje ,ze dowiesz się pierwszy z poza drużyny.
Usłyszała,ze ktoś do nich biegnie.Odwróciła się.Był to Jack.
-Matko ,jak wy pędzicie-powiedział-cześć.
Przywitali go.
-Dokąd ona tak leci?-zapytał Benjamina.
-Ma spotkanie drużyny siatkarskiej.
-A no tak za dwa dni jest ten mecz o który się zakładają u nas.
-Co?!-stanęła jak wryta.
Zatrzymali się i spojrzeli na nią.
-O jakich zakładach mówisz?-zapytała.
-Nie słyszałaś?Są zakłady ,która drużyna wygra.Dużo osób obstawia na was , na naszą szkołę.A głównie na ciebie.Najwyższy zakład polega na tym ,że przy serwach narobisz maksymalnie 4 punkty.
-Tak dużo?Przecież to nie jest drużyna z naszego rejonu.To mistrzostwa.Gramy z dziewczynami zza granicy.Czytałam ,to bardzo dobry zespół.
-Spokojnie,poradzisz sobie-powiedział wampir-Jack-zwrócił się do niego-chętnie wezmę udział w tych zakładach.
-Nie-powiedziała-nie zakładacie się oboje.Jak przegramy stracicie tylko kasę.
-Ja już się założyłem Alex.I wiedz ,ze jestem zły ,iż startujesz z tą ręką.
-A ja jestem zła,ze bierzecie udział w hazardzie-spojrzała na zegarek-muszę iść na trening.Do zobaczenia.
Wyminęła ich i pobiegła po rzeczy treningowe.
***
Przebrana wiązała buty w szatni.Inne dziewczyny z zespołu tez były w trakcie ubierania się.
-Alexa na stówę możesz startować?-zapytała Lisa ,jedna z zawodniczek-mam nadzieje,że dobrze z ręką?
-Dzięki-uśmiechnęła się do niej nastolatka-Co do ręki wiece ,ze lekarz mi nie pozwolił ćwiczyć ale i tak trenuje.Mam zamiar wystartować.W życiu was bym nie zostawiła.Ale wszystko zależy od trenera.
-Na pewno cię wystawi jako pierwszą-powiedziała Anastasia.
-Nie do końca-wyznała Alexandra-mam pewną propozycję dla trenera.
Alexandra była najstarsza z zespołu.Wszystkie były z drugiego rocznika prócz niej i blondynki.Spojrzała na Kasandrę.Była z pierwszego roku.Blondynka o niebieskich oczach i złocistej karnacji.Była szczupła i wysportowana.Lecz niestety bardzo nieśmiała.Alexandra wiedziała,ze dziewczyna ma talent i chciała dać jej szansę.Bardzo lubiła tę dziewczynę , a Kasandra miała najlepszy kontakt z szatynką.Oczywiście.Wszystkie miały do niej zaufanie.
-Jaka to propozycja?-zapytała inna.
-To niespodzianka-uśmiechnęła się tajemniczo i wyszły z szatni.
Dziewczyny po treningu wykąpały się i przebrały.Po dwudziestu minutach miały znów pojawić się na sali gimnastycznej.
***
Benjamin siedział w ciemnym kącie trybun.Oglądał trening siatkarek.Przyglądał się szatynce.Nigdy nie widział osoby na której aż tak zależało.Po każdej uwadze trenera poprawiała się.Pomagała innym koleżanką i słuchała żartów z ich strony.Była zrealaksowana.Widział jak wysoko skacze kiedy chce podciąć piłkę przeciwnej drużynie.Wyglądała zjawiskowo.Nawet lepiej niż na filmach.Dziewczyny miały czas na przebranie się i miały ponownie wrócić.Jego towarzyszka wyglądała na zamyśloną.Nie byla obecna, o czymś myślała.Przyszła wraz z koleżankami.Trener stal przy siatce.Był to wysoki brunet o błękitnych oczach.Miał zbudowaną sylwetkę przez co widać było ,że i sam trenuje.Był ubrany w dres firmy Adidas niebiesko-biały.Nastolatki usiadły na podłodze.Jedne po turecku,jedne na kolanach ,jedne z zgiętymi nogami , a jeszcze inne oparły się o drugą.Alexandra siedziała z zgiętymi kolanami i opartymi łokciami na nich.Cały czas wyglądała na zamyśloną.
-No dobra dziewczyny-powiedział trener-za dwa dni mamy mistrzostwa.Poziom jest naprawdę wysoki.Będziemy grać z dziewczynami z Irlandii.Maja wysoki poziom ,tak jak wy.Więc wszystko w waszych rękach.W skład wchodzą: Lisa Sorenson ,Jessica Rowl , Eleonor Startes,Anastasia Rowsin, Emma Wots i Alexandra Walker -tu spojrzał znacząco na nastolatkę-jako rezerwowe będą Kasandra Power i Elisabeth Conor.Proponujecie jakieś zmiany?
Wyrozumiały-pomyślał chłopak-chętnie słucha.
-Ja mam pewną prośbę trenerze-zgłosiła się jedna.
Spojrzał na nią.Była to Alexandra.Zaskoczony słuchał co ma do powiedzenia.
-Słucham -powiedział mężczyzna 
-Proponuje by za mnie weszła Kasandra-powiedziała.
Benjamin był zaskoczony.Przecież ona jest stworzona do gry w pozycji liderki.Ona jest atakującą i to bardzo dobrą.Spojrzał na trenera.On też był zaskoczony ,a dziewczyny szeptały zaskoczone.Nastolatka spojrzała na koleżankę którą wygłosiła na swoje miejsce.Blondynka była zaskoczona i zawstydzona.Miała zaróżowione policzki.
Trener w końcu odzyskał głos.
-Dlaczego.Nie ma mowy byś ty nie weszła na boisko.To nie są rozgrywki jak na zajęciach z wychowania fizycznego.To poważna gra.
-Wiem-wstała-dlatego chcę żeby to Kasandra dostała szansę wykazania się.Nie chce być znana jako ta w zespole bez której nie można wygrać.
-Ale Alex nie damy bez ciebie rady-powiedziała cicho Kasandra-musisz grać.Zostanę rezerwową.
-Widzę ,ze trener nie jest zadowolony-mężczyzna przecząco kiwał głową-to mam drugą opcję.Kasandra wejdzie od pierwszej polowy.Jeżeli stres ją przerośnie lub innej dziewczynie coś się stanie ,wejdę.A przy okazji będzie to zaskoczenie dla przeciwnika.Wystawią od razu te najlepsze.U nas wszystkie są dobre.
W sali zastała cisza.Egipcjanin słyszał szybsze bicia siatkarek.Najszybciej biło nieśmiałej Kasandry,natomiast Alexandry biło w normalnym trybie.Była pewna siebie.Jak zwykle lubiła się wykłócać o coś z kimś.Trener stał zamyślony.Po chwili odezwał się: 
-A więc dobrze-spojrzał na jego przyjaciółkę-wiem Walker ,że z tobą nie warto się kłócić-dziewczyny się uśmiechnęły-zrobimy tak.Alexandra będzie na ławce rezerwowej z Elisabeth.Kasandra zawdzięczasz miejsce w składzie głównym Alexandrze-zwrócił się do blondynki,potem do całego zespołu-kiedy któraś dostanie kontuzji lub Kasandra nie będzie w stanie grać Walker wchodzi.Pasuje wam taki układ.
Dziewczyny były sceptycznie do tego nastawione.
-Wejdę kiedy sprawa zacznie się pogarszać.Damy sobie radę.Ćwiczyłyśmy dużo i mamy na celu je pokonać-zaczęła szatynka-nie zawiodę was.Ten układ będzie dobry.Zaufajcie mi.
Dziewczyny chwile się zastanawiały.
-Jestem za-usłyszał głos czarnowłosej dziewczyny.To pewnie Jessica-pomyślał
Po chwili każda wyraziła dobry głos.
-A wiec Kasandra wchodzisz za Alexandre.To nic dziewczęta,widzimy się jutro na lekkim rozruchu.W dniu meczu spotykamy się przed szkoła i jedziemy autokarem.Zbiórka o 7:00,Mecz rozpoczyna się o 16:00.Jedziemy trzy godziny.Jak będziemy na miejscu odpoczywacie i na koniec rozgrywka.To wszystko jak na dziś.Do zobaczenia jutro.
Dziewczyny wstały.Zobaczył,że Alexandra wychodzi jako pierwsza.Zszedł na dół.Mówiła mu by wrócił sam ale wolał zaczekać za zielonooką.Czekał przy wyjściu ze szkoły.Zobaczył ją.W czerni wyglądała naprawdę zmysłowo i śliczne.Wyglądała dorosło.Zobaczyła go i posłała mu lekki uśmiech.
-Miałeś wrócić i nie czekać za mną-powiedziała cicho ale wiedziała pewnie,że on ją usłyszy.
-Popatrzyłem sobie jak grasz.to było ciekawsze.
Chciała coś powiedzieć ale ktoś zaczął ją wołać.
-Alexandra!Alex!-była to Kasandra-możemy chwilkę porozmawiać?-doszła do niej szybko.
-Dobrze-spojrzała na niego-Benjamin zaczekaj za mną na dworze.
-Co tylko rozkażesz-wyszedł na zewnątrz.
Oparł się o samochód dziewczyny.Widział ją i jej koleżankę.Nie mógł się powstrzymać i podsłuchał rozmowę.
-O czym chciałaś porozmawiać?-zapytała szatynka.
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytała nieśmiało-dlaczego odstąpiłaś swoje miejsce w głównym składzie?Dlaczego akurat dla mnie?
-Kasandra znasz mnie.Wiesz dlaczego.
-Nie ,nie wiem.Powiedz mi to.
-Widziałam cie jak robiłaś sobie treningi po zajęciach.Ja też je robiłam,a kiedy wracałam widziałam,ze ty też je idziesz robić.Przyjrzałam ci się kilka razy.Masz do tego talent a jesteś dopiero na pierwszym roku.Nadajesz się idealnie.Chce żebyś zabłysła.
-Ale ja nie dam rady-jękła.
-Dasz radę-zielonooka uścisnęła jej rękę-tylko nie pozwól by stres zawładną tobą.Dasz radę.Ale pamiętaj ,jakby co zamienię się z tobą.
-Alexa dziękuje-objęła dziewczynę za szyję.
Widział oszołomienie Alexandry ale odwzajemniła objęcie.
-Nie ma sprawy-usłyszał jej głos-ja zmykam.Do zobaczenia jutro.
-Jeszcze raz dziękuje Alex.Do zobaczenia.

***
Szła zadowolona ,że uszczęśliwiła młodszą siatkarkę.Kasandra przypominała jej ,ją samą ,kiedy była jeszcze młodsza.Też trenowała sama dodatkowo w młodszych latach liceum.Później jeszcze grała na fortepianie i śpiewała.Wyszła z budynku i zobaczyła Egipcjanina opartego o jej auto.
Czy on zawsze musi tak świetnie wyglądać z tym uśmiechem?-pomyślała.
-I co?Kasandra zadowolona ?
-Podsłuchiwałeś?!-była zaskoczona-nie uczono cię ,ze się tego nie robi?
-Gdzieś to wyczytałem ale sądziłem,że to bzdura.Daj kluczyki chce ci coś pokazać.
Spojrzała na niego zaskoczona.Podniosła jedną brew.
-Nikt prócz mnie nie jechał MOIM-podkreśliła ostatni wyraz-MOIM samochodem.
-Ale ja będę pierwszym-uśmiechnął się znów-nie daj się prosić.Nie będziesz żałować.
Spojrzała na niego sarkastycznie.
-A jeżeli się poniżę do prośby?-zapytał z nadzieją.
-Musi ci nieźle zależeć-stwierdziła
-Bzdura-wzruszył ramionami
-To nic złego Wielki władco-mówiła tak do niego kiedy nie traktowała go poważnie-to dobrze,że ci zależy-rzuciła mu kluczyki i poszła do drzwi od strony kierowcy.
Chłopak był szybszy.Kiedy chciała otworzyć drzwi zobaczyła,że już są otwarte.
-Nie zawiedziesz się-pokazał swoje białe zęby w szczerym uśmiechu.
Wsiadła zaskoczona.Zamknął drzwi i w oka mgnieniu był na miejscu kierowcy.
-Od kiedy zachowujesz się tak kulturalnie?-zapytała
-A co nie pasuje ci?-zapytał włączając silnik-mogę tak się nie zachowywać.
-Nie,nie mi się podoba.Po prostu to do ciebie nie podobne.Podoba mi się.
-Naprawdę?-spojrzał na nią sceptycznie.
-Tak,dziękuje za otwarcie drzwi.A teraz powiedz mi gdzie mnie porywasz moim kochanym autkiem?
-Niespodzianka.Powiem ci tylko ,ze to będzie wewnątrz jakiegoś budynku.
-Mówisz to ,żebym nie martwiła czy się przeziębię?
-Mówię ci ,bo wiem,że często jet ci zimno.
-Bardzo śmieszne-mruknęła patrząc na przemijające budynki za oknem.
-Wiesz mi się to podoba.Będę mógł młodą pannę ogrzać-wyszczerzył się.
Spojrzała zaskoczona.
-Z tego co wiem jesteś lodowaty-odpowiedziała na zaczepkę.
-Ale są inne sposoby-uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie musisz się niczego obawiać.Będzie mi ciepło.
***
-Mogę otworzyć oczy?-zapytała.
Benjamin pomógł jej wyjść z auta i zakrył jej piękne oczy.Ona położyła swoje dłonie na jego by nie przewrócić się i wiedzieć w jakim kierunku idą.
-Jeszcze nie-powiedział.
-Jak się potknę to zajmę się tobą,że nikt cię nie pozna-mruknęła groźbę.
-Tylko na to liczę Alexandro-powiedział zadowolony z siebie.
-Dlaczego musiałam znaleźć niewyżytego i zadufanego w sobie wampira?-zapytała siebie.
-Nie marudź tak.Wiem ,że jesteś ciekawa-zrobili kilka kroków-oto jesteśmy-odsłonił jej oczy.
Kiedy odsłonił jej oczy ,zaniemówila.Stali na olbrzymim ogrodzie ,a dalej byl duży dom.
W ogrodzie* dookoła byla zielona trawa i egipskie rośliny.Oczywiście te które wytrzymują klimat New Pol.Było pełno krzewów i drzewek.Stała na ścieżce usypanej jakimś piaskiem,podobnym do kamieni.Był w kolorze piasku pustyni.Wokół drogi były zapalone małe lampki ogrodowe.Mimo pół mroku wszystko widziała dobrze.Ogród był piękny ale dom przebił wszystko.Budynek był olbrzymi.Ciągnął się jako długi i szeroki prostokąt z balkonami.Musiał mieć wiele pokoi.Balkony miały piękne łuki a kolor domu był kremowy z elementami drewnianymi.
-I co o nim sądzisz?-zapytał zaciekawiony.
Dziewczyna czuła jego spojrzenie na sobie.Była w szoku.Nigdy nie widziała takiego pięknego domu.Zawsze o takim marzyła jako dziecko.Ten jest jeszcze lepszy niż z dziecięcych marzeń.Starała się odezwać.Po chwili udało jej się odnaleźć język w buzi.
-Cudowne-wyszeptała.
-Świetnie,To chodź zobaczysz go w środku.
-Słucham?!-zapytała zaskoczona
-Nie chcesz go zobaczyć od środka?-zapytał zaskoczony.
-Chce ale...to twoje?To twój dom?-kiedy zobaczyła,że twierdząco pokiwał głową zapytała-Skąd miałeś pieniądze by wybudować takie cudo.O ile dobrze pamiętam jesteśmy niedaleko mojego domu a tu stała ruina.
-Aż tak bardzo jest to dla ciebie ważne?-zapytał znudzony.
-Tak-powiedziała -Skąd miałeś pieniądze i wogóle...jak?
Ten podniósł ręce w górze i powiedział:
-To wszystko dzięki Bogom.
-Poważnie?
-Jakbyś zapomniała.Faraon jest jednym z bogów.Oni maja się opiekować władcami.Nawet takimi jak ja.Nigdy nie przestaną istnieć.Dbają bym miał wszystko.I...-zawahał się -nie ważne.To co idziemy?
-Dobrze ale dokończ.Co jest po i?
Spojrzał na nią jak smutny piesek.
-O nie-zamknęła oczy-nie wejdę do póki nie dokończysz zdania i to szczerze.
-Mogę cię tam przenieść w każdej chwili-powiedział rozbawiony.
-To zamknę oczy.Proszę cię odpowiedź.
Patrzył na nią zmieszany.Jakby się czegoś wstydził.
-Dbają bym miał wszystko.I.... i twierdzą,że dobrze postąpiłem nie krzywdząc cię.A Izyda i Bastet hmmm... lepiej ci nie powiem bo pomyślisz ,ze cię okłamuje.Lepiej żebyś nie wiedziała.
-Tak tylko wzmacniasz moją ciekawość Benjaminie.Powiedz mi wszystko i to szczerze.
-Dobrze ale wiedz ,że powiedziały to Boginie.Twierdzą ,ze mnie zmieniasz.Wiesz jaką boginią jest Izyda.Boginią opieki nad rodzinami ,czarodziejka, Bastet Boginią miłości,radości.Sądzą ,że była by z nas dobra parka.-uśmiechnął się.
-Poważnie?-zapytała zaskoczona.
Pokiwał Głową a ona się uśmiechnęła.
-Musisz kiedyś mi przedstawić twoich Bogów-powiedziała pokazując biale zęby.
-Z wielką przyjemnością.A teraz ,idziemy?-wskazał dom.
-I ty się jeszcze pytasz.-Ruszyła za nim.

***
Weszła do holu.Dziewczyna myślała,ze ma zwidy lub jest pogrążona w transie.Ale to był realizm.
-Benjamin-szepnęła cicho.Była w szoku.
-Co się dzieje?-podszedł do niej.Dzielił ich metr od siebie.Spojrzała na niego.
-Jak ty to zrobiłeś?Tu jest pięknie.Prze pięknie.
-Cieszę się ,że ci się podoba.Droga wolna.Biegaj i oglądaj wszystko.Jak to mówią amerykanie?
-Czuj się jak u siebie w domu?-zapytała.
-Oczywiście.A więc ?
-Nie musisz mnie zachęcać-zaczęła wolno iść.
Hol był piękny.Po wejściu przez wielkie,mahoniowe drzwi zobaczyła duże pomieszczenie.Płytki były w kolorze piasku pustyni,a ściany w kolorze ciemnego brązu.Na ścianach były położone rzadko płytki egipskie wyglądające jak stary kamień.Były elementy głównie drewniane.Kiedy przeszła do pomieszczenia zobaczyła wielki salon,a wokół niego były korytarze do innych pomieszczeń.Salon był ogromny.Przy wejściu do niego były schody na piętro.Biała kanapa i dwa fotele stały przed szklanym stolikiem,a przed tymi meblami był kominek z pustynnej skały .Przed kanapą był wielki plazmowy telewizor.Za siedzeniami był długi stół z mahoniu.Krzesła były też wykonane z tego materiału co stół.Mogło zasiąść dwunastu ludzi.W kierunku północnym była ściana ze szkła pokazująca  druga część ogrodu.Na ścianach były piękne cegiełki w kolorze bieli i kremowego.Na południe przed korytarzami wokół salonu były ciemne meble.Szafki z drogą zastawą.Spojrzała w górę.Był to złoty,olbrzymi żyrandol.Po
zobaczeniu wielkiego pomieszczenia wdrapała się na schody.Zobaczyła,ze to korytarz z balustradą.Z góry można obserwować cały salon,jak z balkonu cały ogród.Podziwiała malowidła na ścianach hieroglify ,księgi (nie tylko dotyczące o starożytnym Egipcie).
Było dużo okien ,a każde miało śliczne kremowe zasłony.Doszła do jakiegoś korytarza gdzie było pełno drzwi.
-A to są pokoje gościnne-powiedział gospodarz.
-Mogę do któregoś wejść?
-Obowiązkowo do jednego-podszedł do najjaśniejszych drzwi od wszystkich w korytarzu-ten został wykonany specjalnie dla ciebie.
Nastolatka zrobiła duże oczy.
-D..dla mnie?-zapytała zaskoczona.
-Pomyślałem-powiedział trochę speszony-że jak już nie będziesz się mnie tak bała,uważała za potwora to będziesz chciała tu przyjść.I pomyślałem ,że ten pokój byłby idealny dla ciebie.To ....hmmm.Taki prezent za to,że mnie uwolniłaś.Uwolniłaś od cierpienia.Ta śpiączka nie była przyjemna.Była męcząca.
-Ale ja nie umarzam cię za potwora.-wyznała bliska łez szczęścia-Benjamin-podeszła do niego-znasz mnie lepiej niż inni,nie licząc Jack'a.Masz aktywniejsze zmysły niż ludzie.Ty wiesz ,ze się nie boje.Bałam się wtedy.Na pierwszym spotkaniu,kiedy myślałam ,że taka sytuacją wydarzyłaby się tylko w filmie fantastycznym.Jesteś moim kolegą,przyjacielem.Wiem ,że starasz się nie skrzywdzić mnie.Mógłbyś zrobić to w każdej chwili nawet teraz ale tego nie zrobiłeś.I proszę-spojrzała dłużej w jego szare oczy-nie myśl o mnie jak o bohaterce czy wybawi cielce.To był czysty przypadek.
-Może dla ciebie.Dla mnie jest to ratunek i nowa ,ostatnia szansa.Pomyśl jaki bylem ,a jaki jestem.
-Od tamtych czasów dużo się zmieniłeś to przyznaje.Chodź czasem zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko-uśmiechnęła się zaczepnie-to się zmieniłeś.
-Ale to ...to dzięki komu?-patrzył na nią niepewny-Za..zawdzięczam to tobie.
Patrzyła na niego zaskoczona.Zaczynał wspominać coś o uczuciach.Wiedziała,ze nie lubi tego tematu i najchętniej by o nich nie mówił.Ale dziś to zrobił.Mimo,ze szło mu to z trudem.
-Wejdziesz?-zapytał
Podeszła do drzwi.Położyła dłoń na klamce.Poczuła chłód metalu,nacisnęła i weszła.Komnata była z pięć razy większa niż jej pokój.Pomieszczenie było w formie prostokąta.Przy drzwiach była mała komoda.Na środku byl olbrzymi puszysty dywan w kolorze bieli.Po lewej stronie były dwie kanapy ustawione na przeciw siebie,a po środku był stolik.Na środku lewej ściany było wielkie okno balkonowe.Podeszła do niego.Był to wielki balkon z widokiem na ogród i las.Krajobraz był piękny.Odwrocila się.Zobaczyła olbrzymie łoże z baldachimem.Poduszki i pościel była nieskazitelnie biała.Zasłonki były cieniutkie i jasne.Dookoła były ciemne i jaśniejsze kolory ale łoże odbijało swój najjasniejszy kolor.Po dwóch stronach łóżka były małe stoliczki nocne z lampkami.Na końcu pokoju były szafki z książkami.Podeszła do nich.Były o tematyce fantastycznej.Jej ulubionej tematyce.Pomiędzy regałami była mała sofa z lampką do czytania.Meble były w kolorze ciemnym ,a ściany jaśniejszym.Były również malowidła.Zobaczyła,że nie daleko łóżka są rozsuwane drzwi ,weszła przez nie do łazienki.
Na środku ściany na przeciwko wejścia było olbrzymie lustro.Pod nim umywalka i mydło miodowe.Te które lubi.Po lewej stronie była olbrzymia wanna z ręcznikami.Na środku był dywanik.Po prawej stronie stał duży prysznic.Był tak duży,ze trzy osoby by się w nim zmieściły.Wyszła z łazienki i spojrzała na malowidło koło łóżka.Przedstawiało Izydę,Ozyrysa i Setha.Legenda o Izydzie i Ozyrysie.Delikatnie dotknęła dłonią ściany.Było to piękne.Spojrzała na małe elementy na stoliczku.Były to dwie małe figurki piramid.Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.Spojrzała w górę.Był tam podobny żyrandol co w salonie.Cały pokój był piękny.Czuła się jakby cofnęła się te kilka tysięcy lat i zamieszkała w pałacu jako przyszła królowa.Spojrzała na gospodarza.Patrzył i czekał cierpliwie.
-I jak ci się podoba?-zapytał ciekawy-Jak ci się nie podoba to nie odpowiadaj.Moje ego by tego nie wytrzymało.
Zaśmiała się.
-Jest cudny-podeszła do niego i objęła za szyję-dziękuje.
Poczuła jego ramiona wokół siebie.Były chłodne ale nie lodowate.Było to przyjemne.Była taka szczęśliwa.Komnata była wspomiała i zrobił to z myślą o niej.To było kochane , jak bardzo chciał jej podziękować za uwolnienie.Poczuła,że delikatnie przesuwa dłońmi po jej plecach.Był to tak delikatny dotyk,jakby dotykało je piórko.Na początku jest trochę mocne ale potem łagodnieje.Jakby się opamiętywał,ze jest zbyt delikatna.Trzymaj ją mocno w uścisku.
-Dziękuje ale wiesz ,że nie musiałeś.
-Musiałem-powiedział-gdybyś widziała swoją minę jak oglądałaś to pomieszczenie.czyli podoba się?
-Jest tak piękny,ze brak mi słów.W życiu nie widziałam niczego tak pięknego.
-Cieszę się ale jest jeszcze coś.
Odsunęła się od niego.Dzielił ich nie cały metr.
-Słucham?Benjaminie to za wiele.Naprawdę nie trzeba,to nic...-przerwał jej kładąc palec na jej ustach.Znak by zamilkła.
-Jest to w tym pokoju.Ominęłaś to.Nie zauważyłaś tych drzwi.
Spojrzała na drzwi w kolorze ściany.Nie zauważyła ich.
-Wejdź.Chce zobaczyć twoją reakcję.
-Mam się bać?Co tam jest?Stado węży?
-Coś lepszego-i zaprowadził ją.
Otworzyła drzwi.kolejny szok.Pokój był w wielkości jej pokoju w jej domu.Była to garderoba.Po prawej stronie byla szafka z sukienkami na każdą okazję.Na przeciwko były szafki z butami do wyjścia i torebkami.Po lewej wisiały bluzki , a spodenki były ułożone niżej.Po środku była kanapa.Podeszła do sukienek.Były piękne.Czarna suknia z jednym obnażonym ramieniem do kostek z małym paskiem.Biała sięgająca do jej kolan.Była zaskoczona.
***
Egipcjanin patrzył jak nastolatka ogląda wszystko po kolei.Widział jak delikatnie dotykała meble i ubrania.Była w szoku i szczęśliwa.Wyglądała pięknie.Tak radośnie.Jak dziecko w krainie wymarzonych zabawek.Usiadła na kanapie i patrzyła oszołomiona.Podszedł do niej i usiadł obok.Po chwili spojrzała na niego.Jej zielone oczy blyszczały.Szczęście dało jej blasku.
-Zwariowałeś-powiedziała.
Nie mogł się powstrzymać ,zaśmiał się.
-To wszystko jest twoje.Możesz nawet tu zamieszkać.
-U ucznia z wymiany-powiedziała żartobliwie.
-A żebyś wiedziała-zaśmiał się krótko-możesz przyjść kiedy chcesz.Może będę trochę u ciebie,potem ty trochę u mnie ,co?
-Taki układ mi pasuje.Ale i tak twierdze ,że przesadziłeś.Rozpieszczasz mnie.
-A co w tym złego?
-A to,że bedę taka jak ty-zaśmiała się-przy zwyczaje się do luksusów i będę zrzędzić jak wielki pan i władca.
-Ranisz moje martwe serduszko księżniczko-powiedział rozbawiony ,kiedy zobaczył jej minę.
-Jego już nie da się zranić-dała mu kuksańca w ramię.
-Jak ty to robisz?-chwycił jej dłoń.

-Co?-była zaskoczona jego pytaniem.
-Jak ty to robisz,że traktujesz mnie jak człowieka.Jak równego sobie.Nie uciekasz i nie boisz się mnie teraz.Słysze bicie twego serca.Jest spokojne.Takie jak rozmawiasz z ludźmi.Na przykład z Jack'em.Pamiętam rytm pierwszego dnia.Byłem szczerze zdumiony,ze jeszcze nie zemdlałaś.
-Hmm.No cóż-ziewnęła-nie wiem jak to robię.Nie pytaj się mnie.Coś w tobie jest,ze ci ufam.Może to sprawka bogów?Kto wie?-ziewnęła po raz kolejny.
-Jesteś zmęczona po całym dniu-powiedział-może wypróbujesz to wielkie łóżko co?
-Jest bardzo kuszące,ale źle się z tym czuje.Mam wrażenie ,ze cię wykorzystuje do swoich celów.
-Oj chciałbym być wykorzystany przez taką księżniczkę-powiedział.
-Jesteś okropny.
-No co?Za moich czasów to bylo normalne.Nie wiem dlaczego w tym wieku są tacy porządni.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-zapytała patrząc na niego sennymi oczami.
-To,że jako włada mógłbym powiedzieć,ze cię chce i bym cię zabrał do siebie.Szkoda,ze nie bylo cię w moim wieku-delikatnie pogłaskał jej policzek.
-Jesteś okropny.To są moje czasy i działamy według ich zasad.Naprawdę byś to zrobił?Dziękuje,ze jestem z tego wieku-ziewnęła.
-Chodź zaniosę cię do łóżka co?-zapytał
-Poradzę sobie.Matko starożytność czasem mnie przeraża-wstała i spojrzała na niego-czy aby na pewno będę mogła sama spać w łóżku bez żadnych komplikacji?
-Powstrzymie się.Tak księżniczko.
-Musisz tak do mnie mówić?Nie jestem nikim wyjątkowym.
-Jesteś.A teraz chodź.Tu masz koszule nocne do spania,ręczniki są w łazience.Życzę miłego kapania.Niestety bezemnie ,prawda-zrobił minę zbolałego psa.
-Tak.Sama się wykompie.Matko wampirom też testosteron buzuje w żyłach?-zadrwiła.
-To ja jestem taki wyjątkowy-uśmiechnął się.
Dziewczyna przeglądała się koszulą nocnym.Była przerażona.Większość była skąpa,prześwitająca.
-Wybacz ,że wybrzydzam.Ale nie ma tu żadnej koszuli nocnej nie pokazujących moich atutów?
-Nie,nie było.Sądziłem ,że te będą piekniejsze jeżeli je włożysz-uśmiechnął się flirciarsko-zostawię cię samą.
Zniknął po pożegnaniu z dziewczyną.
***
Po kąpieli w wielkiej wannie i ubraniu się w koszulę była odprężona.Wybrała tą która najwięcej zakrywała.Czarną z cieniutkimi ramiączkami,sięgająca jej do przed połowy uda.Przylegała do jej ciała.Była idealnych rozmiarów.Ubrała na siebie dodatkowo złoty szlafrok sięgający do uda.Narzuciła go na siebie.Sprzątnęła po sobie i ułożyła ręcznik by wyschnął.Wyszła z łazienki i spojrzała jeszcze raz na swoje wielkie łoże.Będzie w nim czuła się taka malutka.Delikatnie dotknęła materiału pościeli.Był taki delikatny i miękki.Usłyszała pukanie do drzwi.Odwróciła się i zobaczyła uchylone drzwi i część sylwetki Egipcjanina.Zobaczyła,że jej się przygląda.Zorientowała się,iż szlafrok ma założony na luźno po bokach,a przód został odkryty.Czarny materiał pokazywał jej porcelanowy kolor skóry,a styl ubrania uwydatniał jej biust i długie szczupłe nogi.Czuła się pod jego spojrzeniem jakby była naga.Szybko zakryła się szlafrokiem i zawiązała go w pasie.
-A był taki świetny widok,ale ta wersja też mi się podoba.-uśmiechnął się.
-Miło to słyszeć ale i tak za dużo widziałeś-usiadła na brzegu łóżka.
-Ale wiesz o tym,że chciałbym zobaczyć więcej-zamknął drzwi.
-To cię zdołuje i nie zobaczysz więcej-ziewnęła.
-Mała Alexandra chce spać-powiedział podchodząc do niej.
-Może trochę.Ale muszę jutro wcześnie wstać na zajęcia.
-To pojedziemy razem-usiadł koło niej-przecież uczeń z wymiany musi jechać na lekcje.
-Nadal nie wierze,że to zrobiłeś-ponownie ziewnęła.
Nagle świat zawirował i zatrzymał.Zobaczyła,że jest pod pierzyną ,oparta o dużą białą poduszkę.On natomiast leżał z metr dalej śmiejąc się pod nosem.
-Jak ty to robisz?-zapytała trochę zdezorientowana.
-Normalnie.Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze?
-Nie-ziewnęła po raz kolejny.
-Może już pójdę?Zaraz tu zaśniesz ,a ja ci przeszkadzam.
-Teraz ziewam ale nie zasnę.Często tak mam.
-To co opowiedzieć ci bajkę?
-Znam wszystkie na pamięć.
-Tej nie będziesz znała.
-No to słucham-poprawiła swoją pozycję by wysłuchać jego opowieści.Głowa leżała na poduszce a lewa ręka była pod nią.Prawa ręka była w pasie.
-Szlafrok nie będzie ci przeszkadzał w nocy?
-Chyba go ściągne-odkryła się i zrobiła to i szybko się zakryła-słucham nowej opowieści-uśmiechnęła się cwanie.
-A był taki piękny widok-przysunął się do niej-A więc:Dawno ,dawno temu w państwie znanym jako Egipt,żył sobie młody,bogaty,przystojny,silny  i skromny faraon.Zwano go Benjaminem.
Dziewczyna zachichotała.
-Skromny?Ta bajka zapowiada się bardzo ciekawie-zaśmiala się wraz z nim-słucham dalej.
-Żył w spokoju w swoim pałacu ale brakowało mu jednego marzenia.Miał wszystko ale oddałby to za kobietę,która kochała by go za to jaki jest.Pewnego dnia poznał piękną księżniczkę,byla piękna ,strasznie uparta , ale mądra ,a nazywała się Alexandra.
Dziewczyna zaśmiała się.
-Niby kiedy się kłócę?-zapytała uśmiana-i nie jestem uparta.
-Słuchaj dalej-uśmiechnął się opierając się o łokciu i bawiąc się jej włosami-Po pierwszym spotkaniu faraon zakochał się w pięknej księżniczce i poprosił ją o rękę.Alexandra była zaskoczona i szczęśliwa.Przyjęła propozycję.Ale zazdrosny przyjaciel faraona,chciał ją tylko dla siebie.Dlatego uprowadził niewinną dziewczynę.Benjamin przeszukiwał każdy skrawek ziemi.Bez snu,bez wody i jedzenia.Kiedy był już bez nadziei ale i tak poszukiwał.Znalazł w odległej wiosce szal księżniczki.Szybko pojechał w kierunku opuszczonego pałacu,który został zniszczony przez lata dawnych wojen.Znalazł ją zamkniętą w jednym z całych pokoi.Był piękny ale nie tak piękny,jak płacząca księżniczka.Chciał ją zabrać do swego pałacu ,lecz fałszywy przyjaciel zaatakował go.Zaczęli walczyć o dziewczynę.Władca musiał zabić zdrajcę.Przerażoną ukochaną zabrał w swoje silne ramiona i przytulił.Była spokojniejsza i szczęśliwa.Kiedy wrócili do pałacu poślubili się.Żyli długo i szczęśliwi,ale nie byli sami.Po wielu latach ,wychowywali dużą gromadkę dzieci.Wszystkie były silne i piękne.Silne po ojcu,piękne po matce.I tak żyli wszyscy długo ,szczęśliwie i bez żadnych problemów.Koniec bajki.
Dziewczyna miała przymknięte powieki.Prawie zasnęła.Ale i tak spojrzała na niego.Uśmiechnęła się sennie.
-Śliczna bajka.Nigdy jej nie słyszałam.
-A nie mówiłem?-Delikatnie dotknął jej policzka-śpij.Jutro musisz wstać.
-Wiem-ziewnęła.Zamknęła oczy i mruknęła cichutko-Dobranoc.
Benjamin siedział jeszcze przez dłuższą chwilę i głaskał jej policzek.Wyglądała tak słodko i niewinnie ale
wiedział,ze to pozory.Miała silny charakter i ciekawą osobowość ale i tak jest słodka i niewinna.W tej koszuli nocnej wyglądała zmysłowo i pięknie.Powoli odsunął dłoń.Ten widok był tak piękny dla niego,że mógłby patrzeć całą noc.


*W ogrodzie nie bylo basenu tak jak na fotografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz