Translate

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 12 Wymiana

- I tak powstała pierwsza klątwa w starożytnym Egipcie - powiedziała nauczycielka - wypełnijcie karty pracy i oddajcie mi je, kiedy skończycie.
Alexandra siedziała w jednej z szkolnych ławek. Nareszcie zaczęła funkcjonować jak normalny człowiek. Kiedy zobaczyła przed sobą kartę pracy do wypełnienia, uśmiechnęła się. Benjamin powiedział jej wcześniej co nieco o jego czasach, czyli o starożytnym Egipcie. Jego siostrą była Kleopatra i była taka jak on. Też była wampirem. Była to ciekawa wiedza, ale gdyby napisała, że Kleopatra miała brata Benjamina, który miał być prawowitym władcą, ale został zamknięty przez co zyskała tron, nauczycielka nie byłaby zadowolona. Wypełniła karty pracy jako pierwsza. Podeszła do nauczycielki i oddala materiał. Kobieta uśmiechnęła się. Była to pani profesor, która załatwiła jej szybszy wylot z miejsca projektowego. Bardzo lubiła nastolatkę ze wzajemnością.
- Alexandro mogłabyś zostać na chwilkę po lekcji? - zapytała miłym głosem.
- Dobrze - uśmiechnęła się.
Usiadła na krześle. Czekała na dzwonek. Była spokojna ale ciekawa przyczyny prośby nauczycielki. Wiedziała, że niczego nie przeskrobała, więc nie miała się czego bać. Usłyszała dzwonek na przerwę. Siedziała w ławce, aż sala nie stała pusta. Kiedy tak się stało, podeszła do biurka.
- I jak tam? - zapytała nauczycielka.
- Wszystko w porządku - powiedziała, uśmiechając się lekko - dziękuję.
- To świetnie. Mam do ciebie małą propozycję Alexandro.
- Naprawdę? Jaką?
- Chodzi o to, że jesteś bardzo tolerancyjna, miła, mądra i masz dobre podejście do ludzi. Chciałabym cię spytać, czy słyszałaś o szkolnej tradycji przyjmowania nowych uczniów z zagranicy, coś podobnego do wymiany?
- Niestety nie. Nie słyszałam - odpowiedziała zmieszana. Nie wiedziała do czego nauczycielka zmierza.
- Chodzi o to, że uczniowie z różnych krajów przenoszą się do nas, do Stanów Zjednoczonych i dochodzą do szkół. Krótko mówiąc chcą się przeprowadzić do naszego kraju. To tak jak wymiana tylko, że zostają na próbę. W programie chodzi o to, że przydziela się jednego zagranicznego ucznia, uczniowi z naszej szkoły. Jako opiekun tej osoby oprowadzasz po szkole, wyjaśniasz mu wszystko, oprowadzasz po okolicy i odpowiadasz na pytania. Po miesiącu zagraniczny uczeń wydaje opinię i zapada decyzja: czy przeprowadza się do USA, czy zostaje w swoim kraju.
- Dobrze, ale nie rozumiem w tym mojej roli.
- Chciałabym żebyś zajęła się jednym z uczni z zagranicy - powiedziała nauczycielka.
Dziewczyna była zaskoczona. Ona miała zająć się kimś z zagranicy?! Bała się trochę tego, ale była ciekawa tego doświadczenia.
- Dobrze, ale mogłaby Pani wyjaśnić mi to wszystko dokładniej?
- Oczywiście, mogłybyśmy się spotkać po piątej godzinie lekcyjnej? Wtedy kończysz zajęcia, prawda?
-Tak - przyznała.
- To spotkajmy się w bibliotece.
- Dobrze, czy coś jeszcze proszę pani?
- Tak i jak z twoim nadgarstkiem? Będziesz mogła grać na meczu siatkówki?
Spojrzała na opaskę ortopedyczną na lewej dłoni i nadgarstku.
- Tak będę grała - uśmiechnęła się do nauczycielki - wszystko dobrze, to tylko małe stłuczenie.
- Uważaj na siebie. Od tego wyjazdu zawsze coś ci się stanie.
- Może dopadła mnie klątwa tutanchamona - zażartowała uczennica.
- Oby nie - uśmiechnęła się pogodnie kobieta - no to nic. Zmykaj na zajęcia, do zobaczenia.

***
 
Po zajęciach z historii i języka angielskiego poszła na stołówkę. Usiadła w narożniku sama. Od czasu do czasu ktoś ją wołał i machał na przywitanie. Pogodnie odpowiadała. Czekała na Jack'a. Chciała poznać jego opinię co do tej dziwnej ''wymiany''. Zaczęła przeglądać teczkę z dokumentami dotyczące projektu. Musi iść odebrać nagrodę. Zastanawiała się co zrobić z propozycja nauczycielki. Zamyślona przygryzała dolną wargę. Nagle zauważyła kątem oka, że ktoś siada przy jej stoliku. Były to dwie osoby. Spojrzała na nie. Jack i Renesmee. Patrzyli się na nią rozbawieni. Patrzyła i czekała. Przenosiła wzrok to z przyjaciółki, to na przyjaciela.
- Co?! - zapytała po chwili cała czerwona.
- Wiedziałam, że nic nie powie - uśmiechnęła się do Jack'a Nessie.
- A o czym miałabym wam powiedzieć? A raczej czego wam nie powiedziałam?
- Przygryzasz wargę, a to oznacza, że nad czymś rozmyślasz i nie wiesz co zadecydować - Alex patrzyła na niego zszokowana - znam cię długo - wyznał - nauczyłem się tych gestów na pamięć.
- A więc? - zapytała przyjaciółka - co cię gryzie? - uśmiechnęła się, po czym zasłoniła usta dłonią.
Alexandra zrozumiała ten gest. Odkąd nastolatka wie o tajemnicy jej i jej bliskich, stara się nie mówić słów związanych z jej rasą. Alexa tłumaczyła jej, że się nie boi i ze spokojem ma to traktować. Nic się nie zmieniło. Nastolatka chwyciła Renesmee za rękę i uściskała jej dłoń. Uśmiechnęła się. Na zmianę tematu zaczęła opowiadać im o propozycji nauczycielki.
- Powinnaś spróbować - zaczął Jack.
- Tak sądzisz? Miałabym niańczyć rówieśnika zza granicy? - zapytała sceptycznie.
- Dowiedź się o tym więcej - zaproponowała Renesmee - zgadzam się z nauczycielką. Nadajesz się idealnie.
- Dobra ale powiesz mi, czy jest taki jak ja, dobrze? - puściła oczko do Nessie.
Ta uśmiechnęła się z zakłopotaniem, ale szybko powrócił naturalny.
- O czym wy mówicie? - zapytał zaintrygowany chłopak.
- Takie tam babskie sprawy - mruknęła Alexa
- Idź na to spotkanie, dobrze ci radze. Będzie fajnie.
- No nie wiem. Jack będzie zazdrosny - zażartowała .
We troje wybuchnęli śmiechem.
- Dobra pójdę, ale jeżeli znowu wpakuje się w kłopoty to będzie wasza wina.
- Spokojnie bierzemy to na siebie - przyjaciele dziewczyny przebili żółwika.
- Boże, z kim ja się przyjaźnie - zażaliła się uśmiechnięta.
- Na pewno z nikim normalnym - zripostowała Nessie.

           ***
 
Szła w kierunku biblioteki. Nie wierzyła sama co robi. Zamierzała przyjąć propozycję wymiany. Od zawsze miała dobre kontakty z ludźmi, ale nie wiedziała, że aż tak to widać. Skręciła w prawy korytarz i zobaczyła drzwi od biblioteki. Weszła cicho do pomieszczenia. Komnata była w kształcie prostokątu. Przy wejściu było biurko, przy którym siedziała starsza kobieta. Po prawej stronie były okna, długie stoły dla czytających na których stały lampki i nowoczesne komputery. Dalej znajdowały się olbrzymie półki sięgające aż do sufitu. Regały były wykonane z ciemnego drewna, tak jak stoły. Przywitała się życzliwie z kobietą i zajęła miejsce na jednym z wolnych siedzeń przy długim stole. Była przed czasem, więc zaczęła odrabiać zadany materiał do domu. Miała tego niewiele i szybko skończyła. Kiedy chowała książki do torby zobaczyła, że nauczycielka weszła do sali. Uśmiechała się. Była w białych spodniach i bluzce z długim rękawkiem w kolorze zieleni. Jej blond włosy, były spięte w kok, a zielone oczy idealnie kontrastowały ze sweterkiem. Na szyi miała czarną apaszkę. Usiadła koło dziewczyny.
- Dzień dobry - powiedziała dziewczyna.
- Witaj Alexandro i co myślałaś nad propozycją? - zapytała nauczycielka.
- Tak i chętnie wezmę w tym udział. Tylko mogłaby Pani mi to wytłumaczyć.
- Oczywiście - uśmiechnęła się - zaczniemy od początku. Przyjeżdża do naszej szkoły (w tym roku) dziesięciu uczniów. w tym roku przyjedzie dwóch z Irlandii ,trójka z Norwegii, jeden z Polski, trzech z Ukrainy i jeden z Egiptu - kiedy powiedziała o ostatnim nauczycielka uśmiechnęła się promienniej, przez co zaraziła tym uczennice - Przyjeżdżają do naszego kraju i chcą zamieszkać w okolicy naszego miasta albo w nim. Dlatego my bierzemy takiego ucznia do siebie do domu i spędzamy z nim czas. Rozmawiamy, tłumaczymy, odpowiadamy na pytania. Oprowadzamy po okolicy i opowiadamy o niektórych zwyczajach. W ciągu miesiąca gość wyrabia opinię i zapada decyzja, zostaje czy nie. Oczywiście wcześniej też może wyjawić swoją opinię.
- Rozumiem - przyznała Alexandra.
- Zgłosiłam się do ciebie, gdyż wiem, że jesteś wręcz idealną osobą do tego zadania. Widzę po twojej minie, że nie wierzysz w to, ale tak jest. Jesteś pomocna, tolerancyjna, cierpliwa i miła. Wiem, że sobie poradzisz.
- Też mam taką nadzieję - wyznała lekko przerażona swojej decyzji ale i zadowolona - kim i kiedy miałabym się opiekować?
- Już się penie domyślasz, kogo ci wybrałam - uśmiechnęła się cwanie nauczycielka.
Nastolatka nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Egipcjanina?
- Tak - zaśmiała się nauczycielka - Znasz historie i zwyczaje rodowitych Egipcjan. Jesteś idealna do tego.
- A jak długo miałabym się zajmować gościem?
- Przez dwa tygodnie, albo krócej. Wiem, że masz treningi z zajęć sportowych, więc będziesz mogła na nie chodzić bez problemów. Będę bardzo ciekawa meczu siatkówki.
- Ja też nigdy tak daleko nie zaszłam.
- Dzięki tobie dziewczyny dostały się do mistrzostw krajowych - uśmiechnęła się nauczycielka - ale nie zbaczajmy z kursu. Zgadzasz się na tą wymianę?
Nastała chwila ciszy. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać. Po co się zastanawiać. Zgadza się.
- Tak, chętnie wezmę w tym udział.
- Znakomicie.
- Mogłaby mi Pani powiedzieć jak nazywa się uczeń? Dziewczyna, chłopak? Wiek? Cokolwiek?
- Jest w twoim wieku. Również interesuje się archeologią swojego kraju. Nazywa się to Sadat Ben Yamin.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale od razu pomyślała o Benjaminie.
- Rozumiem. Kiedy będzie w mieście?
- Za dwa dni może być? Wybacz, że tak szybko, ale naprawdę długo się zastanawiałam, czy dać ci go pod opiekę - kiedy zobaczyła zdezorientowaną twarz uczennicy, od razu zaczęła wyjaśniać - chodzi o to, że byłaś wtedy w szpitalu po wyjeździe i teraz ten nadgarstek. Nie chciałam sprawiać ci kłopotów, ale jak zobaczyłam, że jesteś na treningu z siatkówki zrozumiałam, że podołasz w tej sprawie.
- Dobrze, dziękuje za zaufanie. Muszę coś podpisać?
- Nie. Tylko Sadat będzie musiał napisać opinię. Mam nadzieję, że dobrze się spiszesz.
- Też mam taką nadzieję. To wszystko?
- Tak. Wszystko już wyjaśnione. Szkoła jest już prawie pusta i wydaje się taka cicha.
- Zostały tylko panie od sprzątania i ja - uśmiechnęła się.
- Trening? - zapytała luźno nauczycielka.
Twierdząco pokiwała głową.
- To do zobaczenia na zajęciach.

***
 
Po pożegnaniu się z nauczycielką, poszła w kierunku sali gimnastycznej. Wyciągnęła ze swojej szafki szkolnej sportową torbę ze strojem. Zamknęła drzwiczki i poszła do szatni. Pomieszczenie było okryte białymi płytkami na ścianach i podłodze, co nadawało efekt pokoju szpitalnego. Pod ścianami znajdowały się długie ławki i wieszaki. Ubrała czarne krótkie spodenki, koszulkę czarno-białą z numerkiem 13. Czarne adidasy i ochraniacze na kolana. Kiedy weszła do sali, od razu poczuła się lepiej. Według zaleceń Pana Cullena nie powinna jeszcze trenować, ale jak zwykle jej upór zwyciężył i nie posłuchała. Jej lewa ręka była w opasce ortopedycznej. Zapaliła trzy reflektory z pięciu. Nie było za jasno ani za ciemno. Zrobiła kilka okrążeń, następnie rozgrzała każdy mięsień i zaczęła odbijać sposobem górnym. Bez problemu odbijała wysoko i celnie .Następnie zaczęła odbijać sposobem dolnym. Po kilku uderzeniach ręka strasznie ją bolała.
Gdyby Jack mnie zobaczył udusiłby mnie - pomyślała.
Pomasowała sobie rękę. Bolała mniej. Postanowiła rzucić mocno piłką, podbiec do niej i odbić. Po kilkunastu próbach, zaczęła serfować sposobem górnym. Robiła to perfekcyjnie. Brała jedną piłkę za drugą. Odbijała je gwałtownie, precyzyjnie i mocno. Musiała odreagować cały stres, strach i inne uczucia. Potrzebowała wyciszenia.

***
 
- Jack jesteś pewien, że Alexa jest w domu? - zapytał Jacob przyjaciela.
- Tak, treningi, na które na razie nie chodzi przez tą rękę, są rano - wyciągnął klucz spod krzewu różanego - Seth co to za mina? Amor w ciebie strzelił?
Młodszy wilkołak poczerwieniał na twarzy.
- Nie, po prostu strasznie się stęskniłem za małą Alexą - powiedział rozradowany.
- Nie tylko ty - powiedział Jacob - wchodzimy?
- A mamy wyjście? - zapytał Jack - pewnie śpi, a ja mam pozwolenie od niej korzystania z tego klucza. Weszli do domu. Wilkołaki rozglądały się po domu. Od razu wyczuły zapach wampira. Seth nie zareagował, tak jak jego towarzysz, gdyż byli przyzwyczajeni. Weszli po schodach do pokoju dziewczyny. Nic, pusto.Pościel była ładnie zaścielona, a okno... okno było szeroko otwarte.
Jack spojrzał na nie podejrzliwie.
- Wyskoczyła przez okno? - zażartował Seth.
Ale starszy wilkołak z przyjacielem nie byli zadowoleni. Jack bał się, że przyjaciółka została okradziona, Jacob bał się, iż dziewczynę mógł skrzywdzić legendarny Egipcjanin.
- Może jest w szkole? - zaproponował Jack, zamykając okno.
Wyciągnął telefon. Zadzwonił. Raz, drugi, trzeci. Nie odbierała.
- Zawsze odbierała telefon - powiedział w zamyśleniu. Nagle zesztywniał.
- Co jest? - zapytał Seth.
- Słyszeliście o chłopaku Alexy? Że uciekł?
To była wersja dla przyjaciela, ale zmiennokształtni wiedzieli, że Josh był wampirem. Natomiast nie wiedzieli czy żyje.
- Chodźmy lepiej. Coś mi się tu nie podoba - powiedział Jacob i zniknęli z domu nastolatki.

***
 
Uderzenie! Uderzenie! Uderzenie! Serwowała każdą piłką... Mimo, że odczuwała zmęczenie musiała ćwiczyć dalej. Jeżeli chce się osiągnąć jakiś cel, trzeba zapracować sobie na niego. Była tak zmęczona, że musiała usiąść na podłodze. Nie była zbytnio spocona. I to jej się podobało. Mogła mieć mordercze treningi, a nie widać było tego. Spojrzała na okno. Na drzewie siedział pustułka? Sądziła, że źle widzi, bo ptak jest bardzo daleko. Położyła się na podłodze i chwyciła obolałą rękę. Strasznie bolała. Dotknęła lewego ramienia, gdzie miała bliznę po zatruciu. Nadal była osłabiona, ale jej silna wola była silniejsza. Ptak cały czas się w nią wpatrywał. Wstała i pozbierała piłki. Wytarła się ręcznikiem. Przebrała się w szatni. Szła z grymasem bólu na twarzy. Jednak przesadziła. Była przy szafce szkolnej, kiedy z chorej ręki wypadły jej klucze. Podniosła je, ale ręka mocno zabolała.
- Cholera - mruknęła głośno.
Kiedy się podnosiła, usłyszała czyjeś chichoty i kroki. Odwróciła się. Zobaczyła idącego Jack'a i dwoje chłopaków. Nie zwróciła na nich uwagi, gdyż Jack miał niezadowoloną minę.
- Alexa, błagam cię, nie mów mi, że zrobiłaś sobie trening.
- Ok, nie mówię - wyszczerzyła się zakłopotana nastolatka.
- Nic się nie zmieniła - usłyszała głos.
Spojrzała na dwoje chłopaków.
Oboje mieli ciemny kolor skóry, jak Indianie. Jeden miał długie kończyny. Oboje byli wysocy. Jeden miał prawie czarne włosy, a drugi brązowe. Uśmiechali się do Alexandry. Wpatrywała się w tą dwójkę.
- Nie poznaje nas - zaśmiał się - zapomniała co zrobiliśmy przed wyprowadzką - zaśmiał się.
Dziewczyna odzyskała głos.
- Jake, ty głupku przecież ty wymyśliłeś pomysł, by Emmet wrzucił mnie do basenu w moje dwunaste urodziny - zaśmiała się. Szybko do niego podbiegła .Złapał ją. Przytulili się. Mocno objęła jego szyję. Śmiali się.
- Jezu, jak wy wyrośliście - powiedziała uwieszona na jego szyi.
- To samo możemy powiedzieć o tobie - zaśmiał się Jake - co zrobiłaś z małą, słodką Alexią?
- Ej, nie jestem Alexia - puściła go z objęć i uderzyła w ramię. Tym razem prawą ręką.
- O mnie zapomniałaś - szczerzył się Seth.
Szybko go objęła tak samo jak jego poprzednika. Byli tacy wysocy!
- Powiedz mi, gdzie się schowali ci nastolatkowie?
- Zamknęliśmy ich w szafie - dodał Jake.
- Strasznie się stęskniliśmy - powiedział, kiedy ja puszczał.
- Wybaczcie, że nie przyszłam do was od razu po przyjeździe - powiedziała z żalem.
- Miałaś swoje powody - powiedział poważniej Jacob.
- Czy ty dziewczyno oszalałaś? - powiedział Seth - ćwiczyć z ta ręką?
- No w końcu ktoś jej to wypomniał - wyznał z ulgą Jack.
- Odczep się. Jak widzisz nic mi nie jest.
- Właśnie widzieliśmy, jak krzywiłaś się z bólu, kiedy sięgałaś po klucze.
Przewróciła oczami.
- Tego nadal nie zmieniła - zaśmiały się wilkołaki.
Spojrzala na nich karcąco.
Wybuchnęli śmiechem, a dziewczyna z przyjacielem dołączyła do tej eksplozji.
- My będziemy już biegli. Wiedz Alexia, że możesz mieć gości - uśmiechnął się.
Zrobiła wielkie oczy.
- Wiesz, Emmet i Rosalie chcą szybko cię zobaczyć, nie mówiąc nic o Esme i reszcie.
- Tylko żeby nie było imprezy w moim domu - powiedziała - wiem, że Emmet jest nieobliczalny, a Alice chętna do robienia imprez.
-Spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz