Translate

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 33 Niezapomniana wigilia.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam kochani zdrowych i spokojnych swiat, by były pełne radości ,uśmiechu , pełne prezentów. A z okazji nadchodzącego sylwestra, życzę Wam wspaniałego roku 2015. Dedykuję ten rozdział Wszystkim Czytelnikom, którzy są z nami od początku i tym, którzy do nas dołączyli. Wszystkiego Najlepszego !
 Ann xxx



  Po wyznaniu Jack'a o swojej odmienności, Alexandra spędzała z nim całe dnie. Głównie dlatego, że spędzali go w kuchni. Bawili się w pieczenie ciast i gotowanie małych porcji dań wigilijnych. Przy  tym nieźle się ubawili. Jack opowiadał Benjaminowi na jego prośbę kilka wspomnień z ich dzieciństwa. Alex kazała mu się zamknąć, by nie opowiedział jej występu w przebraniu małego aniołka na jasełkach.
-Miałam wtedy dziewięć lat!- usprawiedliwiała się.
-Ale przyznasz, że wyglądałaś uroczo w białej sukience i aureolą-zaśmiał się Jack.
Rzuciła wtedy w niego ciastem.
Fajnie było chociaż przez cztery dni nie myśleć o poważnych sprawach. Cullenowie wyjechali na święta w Alpy do znajomych. Ona spędzała ten czas z Benjaminem i Jackem. Nie musiała myśleć o bracie, ojcu, zaklętych. Co do Rafaela. Cullenowie po rozmowie telefonicznej z nią i Egipcjaninem stwierdzili, iż mogą go wypuścić. Nikt nie był za tym pomysłem, lecz Alex im zapewniła, że on niczego nie powie ze względu na wieczystą przysięgę. Kiedy ją składała pomyślała o wszystkim. Rafael nie może nic powiedzieć, inaczej straci życie. A z tego co widziała i usłyszała, brat chce żyć.
Ale to nie czas na takie rozmyślania. Teraz trzeba wstać. Leżała w łóżku z myślą, że to wigilia. Oczy nie chciały jej się otworzyć. W łożu było jej tak wygodnie i ciepło. Ale myśl, że dziś będzie ubierać choinkę dodała jej siły. Przeciągnęła się i wyczuła pod palcami jakiś kwiat? roślinę? Otworzyła oczy i oparła się na lewym łokciu. Zobaczyła, że przy ramię jest jakaś roślina. Nagle ją olśniło. Jemioła. Od razu wiedziała o co chodzi i kto ją tu położył.
-O nie-powiedziała i opadła na łóżko zakrywając się kołdrą. Usłyszała cichy śmiech. W pewnej chwili nakrycie z niej znikło i poczuła coś na ramieniu. Spojrzała jednym okiem. Benjamin oparł swoją głowę na jej ramieniu. Uśmiechnął się głupio. Schowała twarz w poduszkę i powiedziała w nią :
-Nawet o tym nie myśl!
-Przecież tak uwielbiasz święta. Jak wyczytałem o tej tradycji, również je polubiłem.
-Cwaniak z ciebie-zrzuciła go z ramienia i obróciła się do niego. -Jak mogłeś mi to tu położyć? Widziałeś mnie śpiącą. Założę się, że ze mnie się śmiałeś.
-Wcale nie. Uroczo wyglądasz jak śpisz. Taki mała spokojna kicia.
-Uważaj, bo uwierzę.
-To uwierz. To co? Wykonujesz tradycyjne zadanie z jemiołą?
Chciała powiedzieć nie ale się nie wysłowiła.
-Nie można łamać czy zapomnieć o tradycji przecież-uśmiechnął się cwanie-to moje pierwsze święta. Pamiętaj o tym.
-Niech co będzie-pocałowała go w policzek i położyła się na plecy.
-Nie zaliczone-powiedział.
-Słucham?!
-Nie to miejsce.
-To niby jakie?
-Zazwyczaj to są wargi.
-Wymuszasz całusa Benji. Faraonowi nie przystoi robić takich rzeczy.
-Normalnie bałbym co chce.
-To inne czasy-uśmiechnęła się.
-A jak poproszę?
-Dobry boże. Niech ci będzie. Inaczej nie dasz mi spokoju-zaśmiała się.
-Dobra decyzja-zaśmiał się krótko.
-Nie chce mi się wstać-mruknęła.
Nie musiała. Przed sobą miała twarz Benjamina. Objęła jego szyję i złączyli się wargami. Jak zwykle były zimne przez co przeszedł ją dreszcz po plecach. Poczuła jak chłopak obejmuje ją, jak trzyma dłonie na jej plecach i podnoszą się do pozycji siedzącej. Tylko  pocałunek wyszedł z pod kontroli im obojgu. Oboje rozwarli usta i ich języki się spotkały. Delikatnie się muskały. Jakby wampir nie chciał jej skrzywdzić jakby kontrolował swoja siłę. Zatopiła się w tym. Benjamin przyciągnął ją ciaśniej do siebie,a ona mu w tym pomogła. Było już tak blisko,a chciała być jeszcze bliżej, mimo tego, iż nie dało się więcej. W połączeniu czuła zadowolenie. Było mocno odczuwalne , gdyż oboje byli zadowoleni. Oderwali się od siebie. Nie wiedziała jak, ale siedziała mu na kolanach po środku łoża. Była zakryta od pasa w dół kołdrą. Przy nim zawsze o czymś zapomniała, głównie wtedy, kiedy dochodziło do takich sytuacji jak ta. Spojrzała na niego. Patrzył na nią zadowolony i spokojny ale wiedziała, ze to tylko maska. Miała ochotę zostać tu z nim i kontynuować tą tradycje przez następne chwile. Ale dzień już jest. Trzeba wstać. Na myśl, ze mogła spędzić trochę czasu z nim, jej policzki zrobiły się czerwone.
-Nie rób się nie śmiała. Przed chwilą było inaczej-powiedział flirciarko
-Wykorzystałeś okazję. Jestem tylko człowiekiem. Niższą istotą od wampira.
-To może wykorzystam cały dzień?
Była to kusząca propozycja.
-Jack by tu przyszedł i zaraz pewnie będzie nas szukał-zażartowała.
- Nie jest małym dzieckiem. Śpi jak zabity. Powiedział przecież wczoraj, że będzie długo spał, bo weźmie jakieś leki.
-A rzeczywiście-oparła się o niego-ale trzeba wstać. Chce zacząć ubierać choinkę.
-To na co czekamy? Wskakuj do wanny, ubierz się i chodź.
-Najpierw poszukam w łazience jemioły. Założę się, że coś tam schowałeś.
***
-Jack nie zaczynaj bo uduszę cię tymi łańcuchami.
-Tęskniłabyś.
-Weźcie mi go-zaczęła iść w jego stronę z łańcuchami.
-Ej, ej zaraz się pozabijacie-powiedział Benjamin.
-Nic nowego. Ile razy już się zabijaliśmy-zażartował Jack.
-Ty głównie. Ja przeżyłam wszystkie nasze bójki-pokazała mu język i ułożyła dwa łańcuchy na drzewku.
Usłyszała melodie. Telefon przyjaciela dzwonił.
-Zostawiłem go w pokoju. Wrócę za godzinę.
-Tak długo?-zapytał zaskoczony wampir.
-Callum dzwoni. Daj mu spokój-uśmiechnęła się-ucałuj go ode mnie jeżeli się nie obrazi.
Pokazał jej złośliwie język i poszedł na górę. Została z nim sam na sam. Założyła kolejną ozdobę na
drzewko świąteczne.
-Nadal jesteś czerwona na policzkach-zaśmiał się.
-Bo mi ciepło-zripostowała.
-Mam w to uwierzyć?
-Bezpieczniej będzie dla ciebie-uśmiechała się.
-Niech ci będzie. Nasze dzieło wygląda nieźle.
-Zapomniałeś o gwieździe. Podaj mi krzesło.
-Nie rób z siebie takiej cnotki Alex. Wiem, że przy mnie, nią nie jesteś-podszedł do niej i złapał ja w pasie. Podniósł ją i usiadła na jego ramieniu. Spojrzała na niego.
-Teraz dosięgniesz-uśmiechnął się.
Wróciła do choinki. Wyciągnęła ramie i włożyła gwiazdę na czubek drzewka. Następnie zsunęła się po jego ramieniu i chwyciła jego ramiona by zachować równowagę. Znowu byli bardzo blisko siebie.
Spojrzała na choinkę, on również.
-Nie jest taka zła.
-Coś ty. Jest najlepsza-powiedział Benjamin.
-Twoja pierwsza choinka. Pierwsza od dwóch tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt lat.
-Mogłaś sobie darować te lata.
-Lubię podkreślać to, że jestem jeszcze młoda.
-Rozumiem-uśmiechnął się.-Zapomnisz o tych latach kiedy wypijemy trochę wina do świątecznej kolacji.
-My? Przecież ty nie możesz pić. Jesteś wampirem.
-Nie wiesz o takim ciekawym starym wynalazku. W starożytności wymyślono wino dla nas. Nic nam po nim nie będzie, tylko będę troszeczkę nie świadomy.
-Czyli jak ludzie. Odbija ci po procentach.
-Nie porównuj mnie do ludzi.
-Przepraszam Wielki Panie i Władco.
-Zaczynam to lubić.
-Wymyślę co innego. Mam wiele opcji.
-Chętnie wszystkie usłyszę.
-Coś mnie ominęło?-usłyszała głos Jack'a.
Szybko się oderwali od siebie. Zapomniała, że byli cały czas w objęciu. Widziała podejrzenia  przyjaciela. Jego oczy zdradzały to.
-Nic ciekawego.
-Właśnie widzę. Zaczynamy coś szykować?
-Musimy. Wiesz, że zawsze trwa to przynajmniej godzinę?
-Pamiętam. A teraz podejrzewam, że potrwa to dłużej-mrugnął okiem.
-Nie bądź za mądry-powiedział Benjamin rozbawiony.
-Tak jest-udał, że salutuje.
-Dzieciaki-mruknęła i poszła do kuchni.
Po godzinie wszystko było już gotowe. Teraz lukrowała z przyjacielem obrazek dwóch ludzików.
-O co chodzi z tymi rysunkami?-zapytał Benjamin na przeciwko pary przyjaciół.
-Zawsze na cieście marchewkowym robiliśmy z lukru obrazki, które symbolizują to, co wydarzyło się w ciągu roku. Tak jak to-powiedział Jack wskazując na obrazek tablicy punktowej- wygrana meczu siatkarskiego.
-Brakuje tu jeszcze czegoś-stwierdziła Alex.
-Zastąpię cię Jack. Wiem, co narysować.
Jack odszedł i zastąpił go wampir. Miała go za plecami, a jego ramiona były pomiędzy jej ramionami. Chwycił jej dłonie na lukrowniczce i zaczął naprowadzać ją. Po chwili pojawił się rysunek z lukru. Dwa ludziki. Jeden uciekał, drugi gonił. Pierwszym człowieczkiem była dziewczyna, druga chłopcem.
-Ej-zaśmiała się.
-To też się wydarzyło-zaśmiał się.
Dorobiła dwa kły chłopakowi. Uśmiechnęła się. Spojrzała przez ramie na niego. Brakowało parę centymetrów, a by się zderzyli.
-Teraz jest lepiej.
-Co to jest?!-zapytał przyjaciel.
-Ja uciekająca przed krwiopijcą, który stoi za mną-uśmiechnęła się.
-Aha-zaśmiał się krótko.
-Dobra. Wszystko jest gotowe. Idę się umyć i przebrać.
-My chyba też. Tylko żebyśmy nie musieli czekać godzinę. Głodny jestem-powiedział Jack.
-Będę gotowa szybciej niż wy-zaśmiała się i rozeszli się do swoich komnat.
***
Tak jak prawdziwa i każda kobieta miała problem. A było nim pytanie, w co ma się ubrać?! W garderobie miała wiele sukienek od Benjamina. Czarna, zielona, różowa, czerwona, żółta. Było ich naprawdę dużo. Postanowiła tym razem zaszaleć. Wzięła czerwoną sukienkę i czarne buty na małym obcasie. Weszła do łazienki, włożyła czarną bieliznę. Stanik był bez ramiączek, bo sukienka również ich nie miała. Włożyła czerwona sukienkę. Była idealnie dopasowana do pasa. Od bioder, aż do przed kolan czerwone fale spływały, pokazując jej zgrabne nogi. Przy tej sukience jej biust został delikatnie wyeksponowany. Spojrzała w lustro. Rozczesała włosy i zostawiła je rozpuszczone. Opadały jej aż za biust. Zaczęły się lokować. Włożyła czarne obcasy i spojrzała na siebie. Wyglądała inaczej niż się przyzwyczaiła. Nigdy nie wyglądała tak jak teraz. Ale coś w głębi mówiło, by tak postąpiła. Wzięła czarny tusz do rzęs i podkreśliła je. Rzucając ostatnie spojrzenie , wyszła z pomieszczenia. Czas obchodzić święta. Niestety, święta bez mamy.
Przeszła przez korytarz i stanęła przed schodami. Nikogo nie było. Czyżby była pierwsza? A przyjaciel bał się, że będą na nią długo czekać. Zaczęła schodzić. Szła wolno. Nigdzie się jej nie spieszyło. Zobaczyła kątem oka jakiś ruch. Przy wejściu do kuchni stał Benjamin oparty o ścianę. Wyglądał rewelacyjnie ( jak zwykle). Odział się w czerń. Koszulę miał rozpięta i widziała nawet z tej odległości, część zbudowanej piersi wampira. Włosy miał wyczesane i w nieładzie. Nie spuszczał wzroku z niej. Stojąc tam, wyglądał jak młody bóg. Każda w tym momencie wpatrywałaby się w niego, jak w obraz. Uśmiechnęła się i zeszła ze schodów. Wyglądał na zadowolonego ale w oczach miał tą swoją tajemniczość. Podszedł do niej wolnym krokiem. Dopiero teraz poczuła się pod jego spojrzeniem jakby była naga. Uderzyła ją fala jego perfum. Najchętniej wdychałaby je cały dzień.
-Ślicznie wyglądasz-powiedział biorąc jej kosmyk włosów i zakładając go za jej ucho. -Zawsze ślicznie wyglądałaś ale teraz przebiłaś samą siebie.
-Dziękuję-uśmiechnęła się. -Mogę powiedzieć to samo o tobie.
Obdarował ją swoim uśmiechem boga. Coś wręcz przyciągało ich oboje. Chłopak był zdumiony jej wyglądem. Ślicznie, pięknie, nieziemsko, takie słowa ją opisały.Usłyszeli kroki. Jack się zbliżał. Podeszła do stołu i oparła się o krzesło. Przyjaciel zszedł.
-Wow Alexia-powiedział zaskoczony.
-Tylko nie Alexia-ostrzegła go.-A mówiłeś, że będę najdłużej się szykować. Wypadło na ciebie.
-Jestem pod wrażeniem-zaśmiał się.
-Nie tylko ty-zaśmiał się Benjamin.
-Cud świąteczny-powiedział przyjaciel.
-Może zaczniemy zanim się obrażę?-zaśmiała się i podeszli do stołu.
Po złożeniu sobie nawzajem życzeń, zaczęli jeść,a raczej Alex i Jack. Benjamin jako wampir nie miał w zwyczaju jeść. Był w końcu nieśmiertelny. Po jakimś czasie przenieśli się na kanapę. Jack otworzył wino i nalał sobie i przyjaciółce. Benjamin pił wino specjalnie zrobione dla jego rasy. Pod choinką były prezenty. Drzewko świąteczne mieniło się w lampkach. Na stoliczku przed nimi były świeczki i butelki z napojami. Telewizor był włączony na jakimś świątecznym filmie, na którym nie byli zbytnio skupieni. Śmiali się i żartowali. Alexandra odłożyła kieliszek z winem i powiedziała:
-Czas na prezenty!
-Zasłużyłaś na Rózgę-zaśmiał się Jack.
Sięgnęła prezenty, które zrobiła dla obu mężczyzn. Podała im je.
Jack pierwszy rozpakował paczkę.
-Alex chyba żartujesz?! Zdobiłaś to?! jak?!-był widocznie zadowolony.
-Ma się znajomości-zażartowała.
Wyciągnął zawartość. Była to gra o której opowiadał jej. Wiedziała, że o niej marzy.
-Alex jesteś najlepsza-powiedział szczęśliwy-dzięki.
-Nie ma sprawy-zwróciła się do Benjamina.- Otwórz powinien ci się spodobać.
-Może jakaś wskazówka?-zapytał.
-Należało to kiedyś do ciebie. Tak sądzę.
Rozpakował prezent. Był to złoty pierścień z błękitnym kamieniem. Pod spodem były wygrawerowane czy wydziergane hieroglify. Znaczyły : Benjamin. Jego imię.
-Skąd go masz? Jak? Sądziłem, że zaginął te tysiące lat temu-powiedział zszokowany.
-Znalazłam go po ucieczce. Przypadkiem. Coś mi mówiło by go zostawić. Po jakimś czasie pomyślałam, że należał do ciebie. Pomogły mi hieroglify. W Egipcie był tylko jeden Benjamin.
-Jesteś cudowna-przytulił ją. -Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłam ci go oddać.
-Teraz ty coś dostaniesz. Weź to-podał jej pudełeczko.
-Wskazówka?-zapytała jak on.
-Spodoba ci się-uśmiechnął się.
-To nie podpowiedź-uśmiechnęła się i zaczęła otwierać prezent. Wciągnęła coś srebrnego. Była to bransoletka z zawieszkami. Mały srebrny łańcuszek z przewieszkami : skrzydła, serduszka, piramidy, hieroglifu jej imienia, kła oraz wilka. Była śliczna.
Wziął ją z jej dłoni i zaczął zakładać na drobną rękę dziewczyny..
-Pomyślałem, że bransoletka może opowiedzieć twoją historię. Taka pamiątka.
-Jest śliczna, dziękuję-objęła jego szyję i przytuliła. Prezent był śliczny nawet piękny i lepiej.
Jack dostał od Benjamina księgę , Alex dostała od Jack'a album z zdjęciami, a Benjamin zestaw kolekcjonerski sztyletów. Po rozpakowaniu prezentów oglądali jej album , popijając wino. Benjamin wskazał na jej zdjęcie w przebraniu czarownicy.
-Już wtedy wiedziałaś, że będziesz czarownicą?-zaśmiał się.
-Nie. Miałam wtedy osiem lat. Nasze pierwsze Halloween-również się zaśmiała.
-To zdjęcie jest najlepsze-powiedział Jack.
-Może skończymy oglądać te kompromitujące mnie zdjęcia, co?-dopiła napój.
-Niech ci będzie. Dziś twoja prośba jest dla mnie rozkazem-powiedział Benjamin.
-Wielki Pan i Władca się mnie słucha. To świąteczny cud-wybuchnęli śmiechem.
-Oj Alex. Lepiej uważaj-zaczął przyjaciel. -Wielki Pan i Władca może cię zjeść.
Zaśmiała się
-Ja wcale nie jem ludzi-poprawił go wampir-ja ich wypijam.
-Mam się bać?
-Zawsze księżniczko-objął ją ramieniem,a ta oparła się o niego, biorąc pełny kieliszek wina.
-Jak smakuje twoje? Jest jakaś różnica?-zapytała.
-Nie będzie ci smakować. Ludziom nie smakuje. Jest tylko silniejsze.
-Zapomniałeś, że nie jestem człowiekiem. Daj łyczka-poprosiła.
-Dobrze ale nie będę cię zbierał z podłogi-zaśmiał się podając swój kieliszek.
Wzięła łyk. Poczuła bardzo gorzki smak napoju. Jak on mógł to pić?
-Okropne-powiedziała krzywiąc się.
-Mówiłem, nie słuchałaś?
-Wiem, wiem-oddała mu kieliszek i wzięła łyk swojego wina.
-Ja chyba zostawię was samych. Pójdę już do pokoju.
-Źle się czujesz?-zapytała kontrolując swoją nie trzeźwość.
-Trochę. Położę się i będzie lepiej. Dobranoc-powiedział i wstał chwieje.
-Pomogę ci-wstała i zaprowadziła go przez schody,a następnie przez korytarz. Otworzyła drzwi jego pokoju i weszli. Położyła go na łóżku. Chłopak skrzywił się.
-Mocno boli cię rana na brzuchu?-zapytała.
-Nie. Nic mi nie jest. Dziękuję ci Alex. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu z wami być. Idź się baw. Ja pójdę spać.
-Nie ma sprawy. Dobranoc Jack.
-Dobranoc Alex-powiedział sennie. Zostawiła go i zamknęła drzwi. Przeszła korytarzem i stanęła na schodach. Benjamin podszedł do nich i czekał na nią. Zaczęła schodzić i już była przy nim. W uszach jej szumiało. Rzadko kiedy była w takim stanie. Szczerze? To jej pierwszy raz. Uśmiechnęła się do niego.
-Dobrze się czuje?  Jest cały?-zapytał podając jej kieliszek.
-Jest zmęczony. Rana boli go troszeczkę. Twierdzi, że będzie dobrze.
-Kontynuujemy?
-Oczywiście. Noc jeszcze młoda. Dochodzi pierwsza w nocy.
-Chodź-chwycił jej wolną dłoń. Zaprowadził ją przed kanapę. W telewizji leciał właśnie wolny kawałek.
-Zatańczymy?
-Umiesz tańczyć?-odłożyła kieliszek.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz-przyciągnął ją do siebie.
Oboje czuli wyłącznie zapach alkoholu i cynamonowego wosku świec zapachowych. Złapała jego szyję,a on objął ją w pasie. Byli tak blisko siebie, że czuli swe oddechy.
Dookoła było ciemno. Jedynym światłem były świeczki i lampki choinkowe. Widziała zaledwie rysy jego twarzy. Klimat był niesamowity.
-I jak podoba ci się pierwsza wigilia?
-Idealna-powiedział wprost do jej ucha-a twoja? Kolejna ?
-Jestem szczęśliwa. I chce by było tak zawsze chodź wiem, że będzie inaczej-powiedziała pod wpływem procentów we krwi.
-Nie mów tak. Będziesz szczęśliwa, będziemy. Ja o to się postaram.
-Obiecasz mi coś?
-Co tylko sobie zapragniesz księżniczko.
-Nie zostawiaj mnie, nigdy. Chce byś był ze mną do końca. Nie chce by stało się tak, jak z Johs'em.
-I będę. Zawsze-szepnął do jej ucha,a po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz.
Poczuła jak dłonie chłopaka muskają jej plecy. Było to takie przyjemne. Oparła głowę o jego pierś i zamknęła oczy. Mogła tak cały czas. Przez to byli jeszcze bliżej siebie. Przylegali do siebie całym ciałem. Czuł jej ciepło, ona czuła jego chłód. Jego dłonie zsunęły się niżej. Delikatne położył je na jej biodrach, następnie na zgrabną pupie. Chwyciła go mocniej jedną ręką za koszulę. Było to takie pobudzające.
-Zawsze będę przy tobie księżniczko-odezwał się. -Będziesz szczęśliwa.
-Przy tobie trudno być nieszczęśliwa-powiedziała uśmiechając się.
-Cieszę się. A więc nie opuszczę cię nawet na chwilę.
-Obiecujesz mi to? Nie będziesz taki jak Josh?
-Będę o wiele lepszy-zatrzymali się. Wpatrywali się w siebie. -Nie chce twojej krwi. Chce ciebie ze względu na wszystko-powiedział.
Poczuła takie ciepło w sercu. Najchętniej teraz by go pocałowała. Alkohol w żyłach zagłuszał jej myślenie.  Tak jak jemu. Od bardzo dawna nie pił takiej ilości wina. Chwyciła jego policzek i delikatnie go pogłaskała. Chłopak przycisnął ją niezbyt szybko do ściany. Oparła się o nią. Czuła jak wdycha jej zapach. Mężczyzna wyczuwał mieszankę perfum i alkoholu. Tak bardzo go kusiła. Przybliżyła swoją twarz do niego. Bez namysłu zrobił to samo. Pocałowali się. Odczuwała gorzki smak alkoholu na jego ustach. Jednocześnie była to sama słodycz, którą chciała czuć. Benjamin pogłębił pocałunki. Stały się namiętne i wręcz drapieżne.
Wziął jej dłonie i przygwoździł je do ściany nad głową. Dziewczyna podała się temu. Jej usta smakowały słodyczą wina. Ten smak stał się uzależniający. Przestał ją całować. Ich usta teraz się muskały. Oddychała głęboko.Oboje mieli oczy zamknięte by odczuć wszystko mocniej, lepiej. Pochylił głowę w kierunku szyi  i wdychał jej zapach. Czuła jak delikatnie muska jej szyję nosem. Wąchał jej zapach. Złożył delikatny pocałunek na niej. Od razu wyczuł dreszcz podniecenia i przyjemności. Chciała więcej. Tak jak on. Nie mógł się powstrzymać. Wrócił do jej ust. Ta słodycz była teraz jego. Czuł jak w połączeniu oboje byli zadowoleni i spragnieni. Oddawała wszystkie pocałunki. Przesuwała dłońmi po jego szyi, ramionach , piersi. Nie chciała przestać. Chciała być blisko niego. Oparła się o szafę. Ostrożnie chwycił jej udo nadal całując. Przesunął swoją chłodną dłoń w górę, aż była przy koronkowych majtkach. Jak on na nią działał. Jak ona działała na niego. Poczuła jak podnosi ją. Złapał za jej tył,a ona objęła go nogami w pasie. Wiatr uderzył ją z nie wielką siłą. Usłyszała otwieranie drzwi i zamknięcie. Po chwili czuła miękkość za plecami. Oderwali się od siebie. Głęboko oddychała. Ściągnął jej jednego buta, potem drugiego. Przy okazji ściągnął swoje i położył się koło niej. Oparł się ramieniem i leżał bokiem nad nią. Jak ona wyglądała uroczo i pięknie. Wpatrywała się w niego i dotknęła jego policzka. Chwycił jej dłoń na swojej twarzy.
-Do niczego nie dojdzie. Wiem, że nie chcesz tego w taki sposób-powiedział resztkami trzeźwości delikatnie całując jej palce.
-Benjamin-powiedziała.
-Czego chcesz księżniczko?-zapytał wręcz jakby była jego boginią.
-Chce byś był blisko mnie. Tutaj, teraz.
-I tak będzie-pomylił się i zaczął całować. Wolno, spokojnie. Wyczuł na jej plecach zamek. Zaczął go zsuwać, a następnie ściągnął z niej sukienkę. Była w samej bieliźnie. Wyglądała cudownie. Dziewczyna zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Po chwili był bez niej i dotykała jego zbudowanej piersi, ramiona i mięśni brzucha. Czuła każdy jego mięsień. Wyszukała guzika od spodni i od razu był w samych bokserkach. Przesuwał dłońmi po jej szyi, biuście, brzuchu, udach. Jej skóra była taka miękka i ciepła. Każdy dotyk kończył się wręcz miłym uczuciem. Wiedzieli oboje o tym w połączeniu. Delikatnie przygryzł jej wargę tak, by nie zranić. Chwyciła go za szyję. Tak jak spokojnie całował jej usta zszedł z toru. Przeniósł pocałunki na jej szyję, następnie na ramię. Odchyliła głowę w tył. Tak bardzo jej się to podobało. Wrócił do jej twarzy. Zatrzymał się, po czym spojrzał w jej piękną twarzy. Uśmiechała się, oczy miała przymrużone z przyjemności.
-I co?-szepnął-Całuję lepiej niż Josh?
-Mam dane z przed minuty. Są zbyt stare by stwierdzić wynik-uśmiechnęła się.
Pochylił się i złączył ich wargi. Zrobił to delikatnie, wręcz jak para ukrywających się kochanków.
-Stwierdzam, że przy tobie on jest nikim-uśmiechnęła się.
-I to mi odpowiada-zaśmiał się krótko.
-Wieloletnia praktyka-zaśmiała się-ile razy już tak robiłeś?
-Co ile razy robiłem księżniczko?-zapytał delikatnie masując policzek dziewczyny.
-Ile tych biednych służących dziewczyn zaliczyłeś?-zapytała prosto z mostu pod wpływem alkoholu.
-Hmm. Wiele ich było-stwierdził.
-Potrafisz zliczyć?
-Może coś około dwustu? Trzystu?
Zrobiła wielkie oczy.
-Jak to zrobiłeś?!-była zaskoczona
-Kto by nie chciał iść z faraonem do łóżka co?
-A jak je brałeś? Na jakie pozycje?-zapytała bez zahamowań.
-Wiesz kochana, zawsze mogę ci to pokazać-delikatnie przesunął dłonią po jej udzie. Chwycił pod kolanem i przyciągnął je. Powoli przesuwał dłonią w górę i w dół.
-Nie dziękuję-zaśmiała się.
-Szkoda. Będę cierpliwym. Jesteś pierwsza, która opiera mi się.
-Zawsze musi być ten pierwszy cios. Skoro było tak dużo twoich kochanek, to skąd wiesz, że nie zostałeś tatusiem?
-Załóżmy, że byłem ostrożny-pocałował jej policzek. -Chciałbym mieć swoje potomstwo. Nawet bardzo, lecz to niemożliwe. Jestem kim jestem. Ale uwielbiam to niezniszczalne ciało.
-Wiesz co?
-Hmmm?-zapytał.
-A jak wybierałeś sobie dziewczyny? Nie każda była przecież w twoim guście. Czym się kierowałeś? Biustem czy pupą?
-I tym, i tym. Całym ciałem. Kobieta musiała być zgrabna,a same takie były. Wtedy nie kierowaliśmy się takimi atutami kobiety. Dla mężczyzny owocem zakazanym były nogi kobiety. Głównie ich górna partia.
-Dlatego cały czas głaszczesz moje udo?
-Mądra dziewczynka-pocałował ją przelotnie.
-Chyba wolałabym żyć w starożytności. Tam było lepiej. Nie to co tu. Kierują się wyłącznie kobiecym biustem.
-Szkoda, że nie było cię za mojego panowania-westchnął.
Uśmiechnęła się. Przeszedł ją dreszcz. Nie zadowolenia tylko chłodu. Sięgnął po kołdrę i okrył ich. Otoczona ciepłym materiałem i tak wtuliła się w jego nagą klatkę piersiową. Oparty na łokciu patrzył na nią. Wyglądała tak pięknie, dojrzale i spokojnie. Zaczynał mieć wręcz pewność, że zakochuje się w niej. Spojrzała na niego. Uśmiechnął się i kontynuował masaż uda. Przymrużyła oczy. Podobało jej się.
-Lubisz być dotykana? -zapytał cicho.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczy. Położyła dłoń na jego zbudowanej piersi. Przesuwała po niej palcem.
-Tak ale tylko przez jednego faraona-powiedziała rozmarzona.
Kiedy to powiedziała uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał ją.
-Chyba się w tobie zakochałem, wiesz?-powiedział.
-Jesteś chyba pierwszy, który mi  tak powiedział. Poprzednicy nie byli tacy jak ty.
-Pochwal się. Miałaś swój pierwszy raz łamaczko serc?
-Nie.
-Pamiętaj, że jak będziesz chciała to zmienić, powiedz-zażartował.
-Jeżeli będziesz tym jedynym, to owszem, powiem.
-Ilu ich było?-zapytał. Teraz on zaczął przesłuchanie.
-Dwóch. Daniel, zwany również jako David. Uratowałeś mnie od niego na cmentarzu po tym jak wyjechałam z Egiptu.
-Kojarzę tą poczwarę. Więcej szczekał niż gryzł.
-Był chyba gorszy od Josh'a-powiedziała z szklistymi oczami.
-Dlaczego?-zapytał przejęty jej szklistymi oczami.
-Próbował mnie wtedy zgwałcić-powiedziała-gdyby nie Jack i właśnie Josh... nie byłoby mnie tutaj. Zawdzięczam Jack'owi życie.
-Nie wiedziałem-był zaskoczony ale negatywnie-żałuję, że nie przywaliłem mu mocniej.
-Potem był Josh, który był ze ma tylko po to by mnie zabić. Bo przypomniałam mu mojego przodka.
-Pamiętam. Rozszarpałem go w parku. Wtedy oboje działaliśmy sobie na nerwy. Były to początki naszej przygody z zaklętymi.
-Tak-uśmiechnęła się. -Tak wyglądało moje życie miłosne. Do bani i żałośnie-pożaliła się.
-Wszystko można zmienić-powiedział.
-Nie mogę się skupić Benji na rozmowie. Rozprasza mnie twój masaż-powiedziała lekko rozbawiona.
-Jaki? Ten?-kontynuował dotykanie jej uda. Przeszedł na wewnętrzną stronę. Położyła się na plecach,a on nad nią. Jej nogi miał między swoimi biodrami. Wziął drugą rękę, powoli i delikatnie dotykał wnętrza ud. Dziewczyna zaczęła głęboko oddychać. Wyczuł jej podniecenie. Przejechał dłonią po brzegu jej czarnej koronkowej bielizny i pochylił się nad nią.
-Co się dzieję księżniczko?-zapytał uwodzicielsko szeptem przy jej uchu.
-Po prostu mnie dotykaj-powiedziała oddychając głęboko.
Zaśmiał się cicho. Pocałował jej czoło. Powoli przesuwał dłońmi po jej brzuchu z dołu w górę. Czuł jej zadowolenie. Doszedł do biustu. Delikatne zakrył obie piersi dłońmi. Głowę pochyliła w tył. Wygięła się w lekki łuk. Wiedziała co mu się podoba. Przybliżył usta do jej szyi. Czuł pod wargami jak jej krew pulsuje w żyłach. Słyszał bicie jej serca. Taka wspaniała melodia. Odnalazł jej usta i tym razem to ona łapczywie , namiętnie zaczeła go całować. Trzymała mocno jego ramiona. Zupełnie jakby nie chciała by oddalił się od niej. Smak alkoholu nie był już tak dominujący. Jego chłód powodował, że miała zwiększone dreszcze przyjemności. Przesunęła dłońmi po jego plecach. Były zbudowane i chłodne. Chłopak oderwał się niechętnie. Delikatnie dotknął jej szyi,a następnie położył głowę na jej klatce piersiowej. Wsłuchiwał się w rytm jej serca. Wzięła dłonie i splotła je z jego włosami. Były takie miękkie. Wiedziała, co robi. Słucha go.
-Chciałbym słuchać go codziennie-powiedział prawie niesłyszalnie.
Przyłożyła twarz do jego głowy i głaskała jego policzek.
-Przecież codziennie je słyszysz-powiedziała.
-Ale nie tak głośno, gdyż nie jestem blisko ciebie tak jak teraz-wyznał.
Po jakimś czasie podniósł się i położył na plecy. Przyciągnął ją do siebie w taki sposób, że leżała na nim całym ciele. Przykrył ich kołdrą. Dziewczyna uśmiechnęła się sennie.
-Uwielbiam cię ,wiesz?-powiedziała.
-Ja ciebie też Alex. Nawet bardzo.
Położyła głowę na jego piersi i zamknęła oczy. Zmęczenie, miłe towarzystwo i alkohol szybko ją uśpiły. Nie przeszkadzał jej nawet chłód Ciała wampira. Poczuła jak delikatnie głaszcze jej plecy. W ten sposób odpłynęła.
Zasnęła. Jej oddech się unormował. Leżała wtulona w niego. Wyglądała tak spokojnie. Alkohol w jego organizmie zaczął stopniowo zanikać. Dochodziło właśnie do niego co się wydarzyło. Ich szczera rozmowa i pieszczoty otworzyły mu oczy. Jej szkliste oczy , kiedy mówiła o nieudanych związkach z tymi potworami. Nie zasługiwali na nią. Jeden chciał ją skrzywdzić, drugi pozbawić życia. Nie powinno dojść do takich rzeczy. Nie rozumiał tych czasów. Tak wielu mężczyzn krzywdzi teraz kobiety,a one mimo strachu czy bólu , walczą. Za jego czasów zabijano takich ludzi. I najchętniej by to zrobił. Ale widział, że Alex ma dobre serce i po prostu chce zapomnieć. Ma zamiar jej pomóc. W najbliższej i dalszej przyszłości ma zamiar jej pomóc. Nie zostawi jej. Delikatnie głaskał jej nagie ramię. Czuł na sobie bicie jej serca. Rozumiał to wszystko. Zależy jemu na niej. Teraz to wie. Zakochał się w niej.
***
-Alex-ktoś do niej mówił.
Ten głos dochodził z oddali. Był piękny. Leżała na czymś chłodnym. Coś delikatnie ją ocierało na ramieniu. Otworzyła lekko oczy. Uderzyła ją fala bólu głowy. No tak. Wynik wczorajszego świętowania. Ile wypiła? Półtora butelki? Jedną? Wie tylko tyle, że zaszalała. Niezbyt dużo pamiętała. A właśnie, gdzie jest? Otworzyła oczy. Czarno-złota pościel, ciemność w pomieszczeniu. Była tu raz. Komnata Benjamina. Teraz wiedziała już na kim leży. Przesunęła sennie ręką przez jego pierś i zatrzymała się przy szyi. Ale...dlaczego był bez koszuli? Podniosła głowę. Ostrość jej się poprawiła. Zobaczyła go uśmiechniętego. Zdobiła podobnie. Pokazała mu swoje białe zęby.
-Dzień dobry śpiąca królewno-powiedział.
-Dzień dobry -powiedziała i podrapała się po głowie. -Mogę dowiedzieć się co ja tu robię?-zaśmiała się lekko zakłopotana.
-Leżysz na nie żywym człowieku-zaśmiał się-też zbytnio niczego nie pamiętasz?
-Troszeczkę-ziewnęła-która jest godzina?-położyła się obok.
-Dochodzi druga.
-O matko. Zabalowałam. Jack już wstał?
-Nie ,śpi. Wstał rano i zszedł do kuchni. Potem wrócił do pokoju.
-Ale to denerwujące-powiedziała.
-Co jest denerwujące?-zapytał.
-Staram sobie przypomnieć co się działo. Ale nic z tego. Pewnie gadałam głupoty. Jedyne co pamiętam to, to że było fajnie.
-Cieszę się-objął ją ramieniem.
-Zaraz-odkryła się-dlaczego nie mam na sobie mojej sukienki?
-Sama chciałaś bym ją ściągnął.
-Poważnie? Boże widziałeś te kości-zakryła się kołdrą.
-Nie przesadzaj. Jeszcze ich nie będzie widać.
-Trzeba wstać.Idę się wykąpać.
-Leć. Zaraz zejdę do salonu.
-Zimno tu-otarła swoje ramiona.
-Łap-rzucił jej czarny materiał- na drogę do pokoju powinno ci być ciepło. Chodź osobiście wolałbym zostać tutaj z tobą.
-Możliwe, że ja też-założyła jego koszulę-oby teraz mnie Jack nie zobaczył. Inaczej nie da mi żyć.
-To zostań-rzucił w nią poduszką.
Położyła się obok. Oparła się o jego nagą pierś.
-Powiedziałabym ale muszę wstać, zjeść coś,ty musisz iść na polowanie. A w czasie kąpieli postaram sobie przypomnieć.
-Będę wiedzieć kiedy sobie przypomnisz.
-Ty pamiętasz!-usiadła
-Możliwe-usiadł i przyciągnął ją do siebie.
-To powiedz mi-poprosiła.
-Idź się wykąpać, zjesz coś i wtedy ci wszystko opowiem.
-No dobrze-wstała i wzięła swoją sukienkę i buty. Spojrzała na niego. Nie spuszczał jej wzroku.
-Co się tak patrzysz? Jakbym miała być twoim śniadaniem-powiedziała rozbawiona.
-Uroczo wyglądasz w tej koszuli.
Spojrzała na siebie. Koszula sięgała jej do połowy ud.
-Lepiej idź bo nie wypuszczę cię stąd-powiedział uwodzicielsko.
-Jestem zaklęta. Pokonam cię małym palcem-pokazała mu złośliwie język. Zeszła ze schodków i podeszła do drzwi. Spojrzała znów na niego. Cały czas ją obserwował. Pomachała mu i wyszła z komnaty.
***
Wyszła z pod prysznica. Po ciepłym prysznicu od razu lepiej się poczuła. Ból głowy zelżał. Stanęła przed lustrem. Nie było tak źle. Wytarła włosy i wysuszyła je. Ubrała brązowe spodnie i kremowy sweterek odkrywający jej ramiona. Umyła zęby i posmarowała się kremem. W czasie kąpieli starała sobie przypomnieć. Nic. Rozczesała włosy ,nagle zobaczyła cień na szyi tuż przy linii włosów. Przyjrzała się . Na szyi miała malinkę. Zaraz... Nagle wszystko jej się przypomniało. Salon, sypialnia. Teraz już wie dlaczego obudziła się przy nim, bez sukienki,a on był bez koszuli i spodni. Na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
-Benjamin!!-zawołała.
Usłyszała cichy śmiech. Odwróciła się. Stał przed nią ubrany identycznie jak poprzedniego dnia. Przypomniał jej się ten wieczór.
-Powiedz mi teraz, że to co  przypomniało mi się to tylko sen.
-Zależny co sobie przypomniałaś. Chętnie posłucham.
-Żądam odpowiedzi!-powiedziała poważnie pokazując ślad na szyi.
-Owszem. To się wczoraj wydarzyło.
-Jak mogłeś do tego dopuścić?!
-Dlaczego ja miałem nas pilnować? Oboje wypiliśmy.
-Sam podkreślałeś, że jesteś starszy i odpowiedzialny.
-Starszy owszem, odpowiedzialny? Nie sądzę.
-To nie powinno się w ogóle się wydarzyć-powiedziała odwracając się przodem do lustra. Położyła pudełko na półkę.
Pojawił się obok niej. Spojrzała na ich odbicie.
-Powiedz mi teraz, że żałujesz. Powiedz mi to prosto w oczy.
-Benjamin-powiedziała. Co miała mu powiedzieć?
Objął ją w pasie. Oparł brodę o jej ramię.
-Zastanów się nad odwiedzają. Wskazówka. Było ci bardzo przyjemnie. Wiem o tym. Czułem to w więzi i nie wyglądałaś na przymuszona.
Patrzyła na niego w odbiciu. Położyła swoje ręce na jego w pasie. Co miała powiedzieć? Jedynie prawdę.
-Nie mogę -zaśmiała się-nie będę kłamać.
Usłyszała jego śmiech. Spojrzała na niego w lustrze.
-Podobało ci się i to bardzo-przeniósł dłoń pod jej sweterek. Poczuła jak delikatnie dotyka jej brzucha i zaczyna iść w górę. Oparła się o niego i zamknęła oczy. Przyznała. Był wspaniały. Chwyciła jego dłoń i wzięła ją. Zaśmiał się.
-Możesz przestać?-zapytała.
-Lubisz to Alex.
Odwróciła się do niego i od razu położył dłonie na jej plecach.
-Musisz to robić? Chciałabym się skupić na oddychaniu.
-Pomogę ci w tym-przybliżył usta do jej warg.Nie czula już alkoholu. Był bardzo słodki i delikatny. Odsunęli się od siebie. Spojrzała na niego. Był uroczy.
-No dalej wyrzuć to z siebie. Nie byłaś taką cnotka dziś w nocy.
-Zabiłabym cię, gdybyś nie był taki kochany i nieziemski-zaśmiali się.
-To będę kontynuował.
-Ani mi się waż. To był ostatni.
-Czuje się odrzucony.
-Moje biedactwo. Idź odreaguj na polowaniu.
-Co tylko rozkażesz księżniczko-uśmiechnął się.
-Jak wrócisz będę na polowaniu w kuchni.
-Dobrze ale powiedz. Podobało ci się?
-Szczerze? Jeszcze nigdy nie było mi tak przyjemnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz